wtorek, 7 marca 2017
Od Impulsa
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, to jest koniec. Jak widać, blog upadł. Wielka filozofia. W ostatnim czasie samo nasuwało się to na myśl. Nikt już nie pisał, czat milczał. Cóż, wszystko przemija. Nic nie jest wieczne. Sam przyznaję, nie byłem aktywny w ostatnim czasie. Kryje się za tym coś głębszego lecz nie wnikajmy w moje życie. Moi drodzy, ten blog upadł lecz istnieje ich tak dużo, nieskończenie wiele. Jestem pewien że gdzieś znowu się spotkamy. Zapewne w innym gronie. Wtedy ja nie zawacham się żeby powiedzieć zwykłe: Dzień dobry, pamiętasz KoTH? Było super, prawda? Nie zawacham się również odpowiedzieć na coś takiego. Nie wstydzę się tego, że ten blog upadł. A wy?
Pozdrawiam, Coregatio
niedziela, 5 marca 2017
Koniec(zność)

środa, 22 lutego 2017
Koniec? Na zawsze?
niedziela, 5 lutego 2017
Od Mariki CD Vertus
Byłam odrobinkę potłuczona, przemarznięta i nieco zszokowana. Poza tym byłam cała. Ów nieznajomy… Nienawidzę tego sformułowania; uratował mi życie. Należałoby dodać KOLEJNY obcy ocalił mi życie. Wstyd i hańba! A co jeśli to wróg? Nie… Chyba. Przecież ten nie traciłby czasu i sił na wyławianie mnie z zamarzniętego jeziora lecz od razu z dziką przyjemnością zatopiłby ostrze w mojej szyi.
-Trochę tu ciemno nieprawdaż? - stwierdził mój wybawca.
Istotnie, jedynie niewielka szpara przy wejściu wpuszczała do tej dziury blade światło poranka. Nie widziałam nic poza czarnymi, błyszczącymi oczami ogiera.
Podniosłam lekko skrzydło do góry aby wyjąć skrawek materiału do pochodni z pasu schowanego pod piórami. Jęknęłam cicho gdy skrzydło poruszyło się zaledwie parę centymetrów w górę i napełniło moje ciało bólem. Złamane. Najwyraźniej zahaczyłam nim o krę lodu podczas ucieczki. Przeklęłam moje cudowne zdolności do robienia sobie krzywdy i spróbowałam innych metod. Znałam parę klasycznych zaklęć a i moja matka przecie miała władzę nad ogniem.
-Igneus aranea! - wykrzyknęłam.
Wokół nas pojawił się ognisty krąg, który powoli się zacieśniał. Nie, to nie było to zaklęcie.
-Aenara suengi! - wypowiedziała zaklęcie odwracające i znów spróbowałam właściwego. -Lingua ignis ardentis!
I przed naszymi oczami pojawiły się dwa ogniste świetliki.
-Jeden dla mnie, drugi dla ciebie. - powiedziałam. - I przepraszam, że musiałeś interweniować… Mam nadzwyczajne szczęście do nieszczęść.
Ogier zaśmiał się w odpowiedzi.
Gdy rozbłysło światło ognistych stworzeń jaskinia ukazała swoje oblicze. Była stara, bardzo stara. W jej wnętrzu były ślady walk pomiędzy mitycznymi stworzeniami, dziś już niemalże nie spotykanych. Gdzieś w rogu moje oczy dostrzegły jakby wąską ścieżkę, przejście do nieznanego mi dotąd miejsca.
W milczeniu ruszyliśmy w kierunku skalnej drogi. Szliśmy ściśnięci obok siebie gdyż ścieżka była wąska a… Raźniej i jakby bezpieczniej było obok siebie. Korzystając z okazji poczęłam wypytywać nieznajomego o dane personalne lecz i czujność mą zbudziła jego osoba. Mimo, że skrzydło wydawało się nie do uniesienia, mój łeb z łatwością dosięgnie ostrza schowanego pod piórami. Czy jestem w stanie go z miejsca zabić? Owszem lecz… Byłoby to… Niewdzięcznością. Mogłam przecie zginąć w czarnej otchłani jeziora. Nie zabiję go, jedynie w razie konieczności zranię. Ale czy będzie taka konieczność?
Vertus? BW (╥﹏╥)
piątek, 3 lutego 2017
Od Soll CD Dankan
Wyjrzałam z jaskini na plażę naprzeciw mej jaskini w klifie; mewy latały tam mimo panujących warunków; to zwierzęta, któro mogą tu przetrwać cały rok. Brakowało mi tylko ciepłego, letniego wieczoru wypełnionego cykaniem świerszczy u boku najbliższych... lecz na to sobie jeszcze poczekam.
Wyleciałam z mojego schronu i galopem zaczęłam przemierzać plażę rozganiając mewy. Cały czas miałam dziwne uczucie jakby mnie ktoś obserwował; szybko odrzuciłam tą myśl i biegłam dalej czując wiatr w mej grzywie.
~*~
Wzleciałam w powietrze i przeleciałam nad Magic Forest i Sunny Forest (tak, moja jaskinia jest przy końcu plaży) i spostrzegłam Otchłań Wojny; tak wiele demonów nas napadło...
Namierzałam wzrokiem Dankana; dziwne... nigdzie go nie widziałam. Lecąc dalej szarpana wiatrem dotarłam nad Wodospad Marzeń. Napiłam się wody i przebiegłam na drugą stronę rzeki po kamieniach.
Nie poddawając się dalej szukałam go no bo... w jakiś sposób mi na nim zależało.
~*~
Bardzo szybko się zrobiło ciemno; nawet nie wiem kiedy zapadłam noc, a księżyc wzszedł na gwieździste niebo...
Przez chwilę nie wiedziałam gdzie idę i w jaką stronę; było ciemno w Lesie Dusz. Spostrzegłam w oddali ciemną wysoką postać ze skrzydłami miałam wrażenie przez chwilę, że to piękny anioł. Zaczęłam podchodzić bliżej pegaza niezwykle nim zaciekawiona; nie mogłam jednakże stwierdzić kto to. Jedyne księżyc trochę oświetlał ową postać. Było tak ciemno, że zahaczyłam o wystający korzeń i się przewróciłam prawie, że pod nogi konia. Teraz spostrzegłam, że to był... Dankan! Popatrzyłam na niego swymi niebieskimi oczyma po czym odparłam:
- No... cześć. Nieźle wpadłam... heh. - zaśmiałam się i wstałam.
Ogier stał chwilę zapatrzony po czym rzekł:
- Soll? Co tu robisz? Nic ci się nie stało? - miał pewno dużo pytań i był zdziwiony.
- Tak wszystko gra. Mogę uznać, że szukałam cię. Wyszedłeś pewnie wsześnie, gdy jeszcze spałam... - odparłam.
- Tak... tak to prawda. - powiedział. - Niby po co mnie szukałaś? - odwrócił wzrok chcąc jakby coś ukryć.
- Na każdym przyjacielu mi zależy... - uśmiechnęłam się. Na pysku Dankana również zagościł uśmiech.
Spojrzał na niebo i powiedział:
- Popatrz tylko na gwiazdy...
Zwróciłam wzrok ku niebu; było tak piękne... mogłam tak stać cały czas przypatrywać się w te świecące punkciki z Dankanem u boku...
Zobaczyłam teraz, że stoimy niedaleko Jeziora Siedmiu Księżyców. Z tego co wiem to w nocy nie jest tu bezpiecznie...
- Dankan... musimy już iść. Zanim stanie się coś złego. - powiedziałam i spojrzałam na niego.
- Coś złego? To miejsce nie wygląda na niebezpieczne.
- W nocy wychodzą z głębin jeziora bagienniki. Nie chcesz się z nimi spotkać... ja też.
Ogier po chwilce powiedział:
- Ok... masz rację. Chodźmy.
Ledwo zaczęliśmy iść, a usłyszeliśmy bulgotanie w wodzie. Źle się zaczęło zapowiadać...
- Szybko! - wykrzyknęłam. Wzbiłam się w powietrze i zanim cokolwiek nas dorwało już nas tam na dole nie było. Widzieliśmy z góry tylko chodzące, straszliwe cienie wzdłuż brzegu wody.
Lecieliśmy w blasku gwiazd i księżyca; wyglądało to jak miejsce marzeń niczym raj... Pełnia świeciła jasno i odbiała się od naszych ciał.
Dankan? C:
czwartek, 2 lutego 2017
Od Mariki CD Impuls
Jak był tak go nie ma. Gapiłam się jeszcze przez chwilę w miejsce gdzie Impuls przeistoczył się w dym po czym (upewniwszy się, że nikt mnie nie śledzi) z rezygnacją zawróciłam w stronę stada.
♠♥♣♦
Przyzwyczaiłam się już do monotonnych eskapad po żarcie, nudnych i wcale niepotrzebnych wart oraz grobowej ciszy. Wiedziałam, że nikt mnie nie słuchał i nie żałował nocnych wypraw do głębi lasu. Nikt nie raczył nawet odpowiedzieć na zwyczajne ‘’dzień dobry’’. Teraz to wszystko jeszcze bardziej wydawało się bez sensu. Byłam cieniem samej siebie. Najczęściej z braku zajęcia siadałam gdzieś pod zaśnieżonym drzewem i rozmyślałam o… Lorganie rzecz jasna. A on chyba miał mnie w dupie… Widywałam go rzadko. Zazwyczaj w towarzystwie wroga. Pal diabli Lorgana! Już moja mózgownica nie mogła sobie poradzić z tym oto lordem wokół którego skakały inne panienki. Teraz jednak doszedł jeszcze obcy przedstawiający się jako Impuls. Nie czułam nic do niego prócz nieopanowanej ciekawości i pragnienia rozwikłania tej tajemnicy, którą czuć było od niego na kilometr.
Następnego dnia poszłam nazbierać jagód do lekarstw. Medyk nie raczył się pofatygować więc byłam skazana na samotność. A co z Pusiem? Nie wiem. Lecz moje serce płakało na myśl o tym słodziaku. Czy zginą w drodze do babci? Czy nie zdążył umknąć demonom? Nagle mój wzrok utkwił w postaci siedzącej na jednym z głazów. Był to ogier. Łeb ukrył w skrzydłach ale mimo to rozpoznałam go. Na mój widok wstał i zniżył smutno głowę. Nie wyglądał dobrze… Miał sporo zadrapań na grzbiecie, powyrywane pióra ze skrzydeł i niewielką ranę na głowie z której płynęła strużka krwi.
-Co Ci się stało? - zapytałam automatycznie.
Po jego wyrazie ‘’twarzy’’ odczytałam, że nie odpowie mi.
-Jeśli masz znowu zniknąć to zrób to teraz i nie wracaj. Jeśli nie to zostań tu ze mną. Chcę wreszcie wiedzieć o co chodzi.
Impuls rozprostował skrzydła i podszedł bliżej. Trwała niezręczna cisza którą w końcu przerwał ogier.
-...
Impuls? Brakulus pomuslulus 😐😐😐
środa, 1 lutego 2017
Od Vertus'a CD Marika
Od Dankana CD Armeny
Klacz trochę się zaczerwieniła, próbowała schować zaczerwienione policzki. Zrobiło mi się jej trochę żal. W sumie nie znałem jej, a na pierwszy rzut oka wydawała się spokojna i cicha. To była już druga osoba którą poznałem w KOTH...
Po chwili namysłu, odpowiedziałem.
- Dankan, miło mi.
Klacz podniosła na mnie swoje oczy, jakby z niedowierzaniem.
- Przejdziemy się ? - spytałem
Odpowiedziała skinięciem głowy.
Długo chodziliśmy to brzegiem plaży, trochę lasem. Opowiedziałem jej wszystko, o sobie tylko trochę zataiłem moje dzieciństwo.. w końcu znam ją bardzo krótko... nie wiedziałem czy mogę jej bezgranicznie zaufać. Klacz na początku niechętnie opowiedziała mi swoją historię, ale z każdą minutą rozmowy robiła się jakby milsza, cieplejsza, pewna siebie. Coraz łatwiej mi się z nią rozmawiało. Spędziliśmy świetne popołudnie, słońce grzało cały dzień, po śniegu nie było już śladu. O dziwo klacz pokazała mi kilka świetnych miejsc. W końcu uznaliśmy, że spotkanie dobiega końca. Przy pożegnaniu odczułem, że oczekiwała czegoś więcej ode mnie... tylko nie wiedziałem czego.
Armena ? ( Przepraszam, że takie krótkie :c następnym razem obiecuje będzie lepsze i dłuższe xD )
Od Dankana CD Soll
Klacz, zaprosiła mnie a raczej ,, zaciągnęła " do swojej jaskini. Nie zaprzeczałem nie tylko dlatego, że czułem się fatalnie ( oczywiście męska duma kazała mi tego nie okazywać ) ale też dlatego, że chciałem z nią pobyć, i pogadać otwarcie. Nie oczekiwałem jakiegoś wielkiego wyznania tylko szczerej rozmowy, której od dawna mi brakowało...
Nazajutrz, po mglistej nocy, przyszedł dzień wietrzny, chwilami jasny, chwilami z powodu chmur, które gnane wiatrem cwałowały jakby stadami po niebie; posępny i bury. Rozprostowałem nogi, i skierowałem się w stronę wyjścia. Klacz jeszcze smacznie spała, nie chciałem jej budzić, a pogadać z nią moge kiedy indziej... Na chwilę zatrzymałem się, popatrzyłem jak smacznie śpi... skruszyłem się, przyszły mi dość dziwne myśli, że w końcu znajdzie sobie kogoś kto zadba o nią i zapomni o mnie... Ale jeśli czuje ona to samo ? Jeżeli jej to powiem napewno mnie wyśmieje albo... co najgorsze, zerwie kontakt. Więc postanowiłem zachować to dla siebie.
Próbowałem jak najciszej wyjść, aby jej nie obudzić. Chyba mi się udało. Wyleciałem z jaskini, moim oczom ukazał się piękny widok. Drzewa poruszone chłodnym wiatrem, a oświetlone promiennym słońce, które do reszty stopiło śnieg, błyszczały milionem diameńcików. W oddali, można było dostrzec plaże, na którą miałem zamiar się udać. Wiatr był bardzo niespokojny, i utrudniał mi latanie.
Wieczorem, tak jak zwykle najpierw przyglądałem się zachodowi słońca, a później sam w ciemnościach tylko trochę oświetlony blaskiem księżyca patrzyłem przed siebie rozmyślając o Soll. Nie zaprzeczam pokręciła mi trochę w głowie. Ona jest inna... nie ugięta, pewna siebie. Mało jest takich, albo po prostu ja się nie znam....
Nagle już poźniej nocy usłyszałem szelest liści, odwróciłem się pewnie, gotowy do ataku.
Soll ? To byłaś ty ? :3
poniedziałek, 30 stycznia 2017
Od Impulsa CD Mariki
niedziela, 29 stycznia 2017
Od Mariki (do Vertus'a)
Od rana, dotychczas mało emocjonalne chmury, zaczęły wylewać swoje gorzkie łzy na opustoszałe tereny stada. Dziś wyjątkowo nie miałam humoru. Pragnęłam być sama jak ten oto kwiat, jedyny żywy pośród umarłych roślinek. Wstałam dość wcześnie i omotałam wzrokiem pogrążonych we śnie członków. Oczywiście najdroższy wartownik również uciął sobie drzemkę. Na pierwszy rzut oka bardziej przypominał ubitą świnię z obwieszony, lepkim jęzorem. Przechodząc obok kopnęłam owego osobnika w zadek lecz ten jedynie wymamrotał coś w stylu ‘’Kochanie nie tak wcześnie…’’. Warknęłam pod nosem parę przekleństw w jego kierunki i zaszyłam się w gąszczu. Deszcz obmywał skrupulatnie me ciało a lodowaty wiatr dla żartu zamrażał krople wody na mojej sierści tak, że wkrótce stałam się lodowym posągiem. Przedzierałam się przez gęstwinę drzew i krzewów, sobie tylko znanymi ścieżkami. Nagle coś chrupnęło mi pod nogami. Pode mną leżało bezwładnie ciało jakiegoś ogiera. Spoglądał blado na mnie. I pewnie ten obraz nie zdziwiłby mnie wcale gdyby nie fakt, że ów samiec zginą co najwyżej jakieś 5 - 10 minut temu. Szyję miał przebitą na wylot, z otwartej rany lała się rzeka krwi wraz ze zmiażdżonymi kawałkami kości. Już chciałam ominąć trupa gdy poczułam zimny oddech bestii na plecach. Bez wątpienia ten ogier był jej ofiarą a ja byłam następna w kolejce. I wierzcie mi, nie był to typowy demon. Bydle wielkie nie ma co, szpony długie na 3 metry a kły ostre jak brzytwa. Poczułam jak ogromne cielsko spycha mnie na bok i lecz w dół. Sturlałam się ze stromego wzgórza lecz na szczęście wylądowałam na miękkiej zaspie. Stwór jednak pragną mej śmierci gdyż bez zastanowienia rzucił się za mną. Nagle ziemia się załamała i wpadłam do lodowatej wody. Nerwowo próbowałam wydostać się z jeziora lecz to wydawało się nie mieć końca. Nogi mi struchlały, straciłam czucie. W oddali dostrzegłam jakiś ruch więc błagalnie krzyknęłam ‘’Pomocy!!!’’ i zanurzyłam się w ciemnej tafli.
Vertus? Nie miałam innego pomysłu :\
Od Ailli C.D Lorgana

Vertus - Zwiadowca
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
EKSTERIER:
• Budowa: Drobna, smukła budowa ciała czyni z Vertusa ogiera niewiele większego od przeciętnej budowy klaczy. Mimo to silnie zaakcentowane w niektórych miejscach mięśnie oraz sposób poruszania się pozwala prawidłowo rozpoznać jego płeć bez zaglądania pomiędzy tylnie nogi.
• Grzywa: Długie, czarne włosie w niektórych miejscach przeplatane pasmami siwizny.
• Ogon: Wiecznie ciągnący się po ziemi kilka kroków za właścicielem, kolorystycznie identyczny jak grzywa.
• Nogi: Długie oraz smukłe, niekiedy naznaczone delikatnie wyrzeźbionymi mięśniami. Przyozdobione czarnymi skarpetkami.
Od Armeny CD Dankana
No więc co miałam robić? Mogłam tylko sobie spacerować i się nudzić.Z powodu mojej nieśmiałości nie mogłam się z nikim zaprzyjaźnić.Poszłam tam,gdzie poznałam się z Phantomem. Znajdował się tam patyk.
Postarałam się go kopnąć,najdalej jak potrafiłam.Upadł w krzaki.Nagle usłyszałam donośne "trach!".Ktoś musiał ten patyk zdeptać.Krzyknęłam jak mogłam najgłośniej z przerażenia.Usłyszałam śmiech.Rzuciłam się pędem do ucieczki.Ale ten koń musiał być wyjątkowo szybki.Dogonił mnie.Stanął ode mnie w pewnej odległości.Cofnęłam się.Uśmiechnął się ironicznie i powiedział:
-Jestem aż taki straszny?
-N-nie.-Powiedziałam cicho.-J-jestem Armena.-Wyjąkałam po chwili.-M-możesz mnie nie kojarzyć,bo nie jestem tu zbyt długo.Kolejny raz się cofnęłam.On się zaśmiał.Miałam ochotę rzucić w ucieczkę,ale powstrzymałam się.
-Kim jesteś?-Powiedziałam z lekką odwagą.Byłam zdziwiona.Potrafiłam być czasem odważna,lecz wtedy zaskakiwałam samą siebie.Ogier prychnął.
-A więc?-Nie dawałam za wygraną.Tym razem podeszłam do niego bliżej.On znowu uniósł brwi.Miałam nadzieję,że będzie milszy niż wszyscy,których znałam.Ale nie byłam tego taka pewna.
Dankan? Przepraszam, że tak długo nie pisałam :c
Od Soll CD Impuls
Spojrzałam najpierw na jabłka potem na leżącego ogiera. Wstałam i zaczęłam jeść nieco zimne owoce jabłoni. Ogier odpoczywał zasłonięty skrzydłami; być może umęczony. Przyjrzałam się mu. Nagle uniósł głowę i rzekł:
- Smakują ci?
Nieco oszołomiona odpowiedziałam:
- Oczywiście...
- Mam taką nadzieję... - ogier uśmiechnął się.
Przez chwilę nie mogłam sobie przypomnieć co się stało jakiś czas temu. Wiedziałam, że mam do czynienia z niezidentyfikowaną mocą. Była bardzo silna.
- Długo tu leżę? - spytałam. Całkowicie straciłam poczucie czasu, jednakże w towarzystwie pgiera czułam się bardzo dobrze.
- Nie. Aż tak długo nie. - odpowiedział i wstał.
- A więc... jak mnie znalazłeś przy Duszach Drzew? - spytałam.
Impuls?
Od Soll CD Dankan
- Uważaj! - zdążył wykrzyknąć Dankan.
Ziemia zaczęła się trząć, a potwór był coraz bliżej. Nie mogłam tak stać i się patrzeć; musiałam użyć swej mocy do czegoś innego...
Przemieniłam się w obskurusa i pędem wleciałam w trolla; upadł bezwładnie jak popada drzewo. Jednak nie na długo. Podniósł się i próbował dosięgnąć. Bezskutecznie; umykałam mu jak mały ptaszek. Był zezłoszczony.
- Odejdź od niego! Niech ciebie nie widzę na terenach stada! - ozwałam się szybko.
Zaczęłam otaczać trolla; nie miał jak wyjść. Pętla całkowicie go otoczyła. Po chwili upadł w morderczym uścisku; niczym chmara zaczęłam się przylepiać do jego ciała. Siłą mogę uznać, że wyssałam z niego życie... Po chwili trolla już nie było; niczym rozsypał się na proch, który porwał wiatr.
Wzniosłam się szybkim ruchem w powietrze, następnie upadłam na ziemię robiąc dziurę. Sama z siebie zmieniłam się w konia. Padłam umęczona...
Dankan?
sobota, 28 stycznia 2017
KotHowe Info
To chyba tyle...
~Mari:3
Od Impulsa CD Soll
- Co się stało?- zapytała, nie do końca odzyskując świadomość.
- Zasłabłaś.- odparłem krótko.
- Kim jesteś?- poderwała się z ziemi i lekko zachwiała.
- Impuls. Musisz odpoczywać.- ogłosiłem.- Ty jesteś Soll, prawda?
- Skąd znasz moje imię?- warknęła.
- Odrobiłem pracę domową.- zaśmiałem się.
Klacz osunęła się na ziemię i westchnęła. Czuła się słaba. A im słabszy koń, tym szybciej ulegnie.
- Przyniosę coś do jedzenia. Odpoczywaj.- ruszyłem w stronę drzew.
Przyśpieszyłem, nie mogłem pozwolić żeby uciekła. Wtedy mój genialny plan spłynąłby na niczym. Zerwałem kilka jabłek z pobliskich jabłoni i ruszyłem do miejsca przy rzece. Klacz dalej tam leżała. Mimowolnie poczułem satysfakcję. Położyłem jedzenie koło głowy Soll i oddaliłem się trochę. Opadłem ciężko na ziemię w pobliżu jakiegoś drzewa. Był to ciężki dzień. Nakryłem się skrzydłami i zamknąłem oczy. Westchnąłem ciężko i osunąłem się w objęcia Morfeusza.
Soll?
piątek, 27 stycznia 2017
Od Mariki CD Impuls
Pobiegłam za zanikającym dymkiem jednak ten zginął mi z oczu.
-Zaczekaj! - krzyknęłam za ogierem.
Żadnej odpowiedzi… A więc zostałam znów sama. Szybko zorientowałam się gdzie jestem. Biorąc pod uwagę skalę zniszczeń i tysiące zmiażdżonych kości umarłych stworzonek znajduję się gdzieś przy granicy Sunny Forest, nieopodal Martwych Ziem. Idąc na wschód powinnam natknąć się na ogromną przepaść, słusznie nazwaną Otchłanią Wojny. Po drugiej stronie przepaści demony rozbiły swój tymczasowy obóz aby w razie czego skryć się w mroku Martwych Ziem i zregenerować moce w Mrocznym Zagajniku. Czy Impuls czmychnął w kierunku siedziby Death’a? Dlaczego MY go mamy potrzebować? Kim jest? I… Czy kłamie? Ruszyłam przed siebie, w kierunku obozu bestii w nadziei, że odnajdę odpowiedzi na swoje pytania. Wiał zimny wiatr. Wyrzucał niewidzialną dłonią w górę biały puch tworząc niezwykły widok. Tym samym zdejmował z ziemi miękki płaszcz odkrywając wszystko co ukryła zima. Nagle mój wzrok zatrzymał się na połyskującym w świetle księżyca przedmiocie. Podeszłam bliżej aby go obejrzeć. Okazało się, że jest nim niewielki amulet o nieznanych mi dotąd znakach. Coś zaszeleściło w krzakach. Z ciemności wyłoniły się chytre, małe oczka a za nimi parszywe wilczysko o pozornie mizernej posturze.
-Witaj… - zacharczał potwór i przybrał postać konia. - Dawno się nie widzieliśmy… Tęskniłem.
-Czy my się znamy? - spytałam go spokojnie.
Samiec nie był młody ale też nie za stary gdyż wydawał się wysportowany co stwierdziłam po jego lekkich i płynnych ruchach.
W odpowiedzi na moje pytanie zaśmiał się nieszczerze.
-Oczywiście. Byłabyś moja gdyby nie wasza nic nie warta armia i ta wojna, która nie mogła skończyć się inaczej. Byłabyś cała moja i do mojej dyspozycji. Widzę jednak, że zmieniłaś się ale i tak cię poznałem. - rzekł szczerząc kły.
Podszedł bliżej i wyszeptał mi do ucha:
-Takich jak ty nie zapomina się łatwo nawet jeśli zmieniają ciało.
I stało się jasne kim był. Czyżby ciąg dalszy przygód z Angel? Nie… Straciłam już nadzieję, że się jeszcze kiedyś pojawi. Nie zobaczyłam jej odkąd uciekłam z lochów. Ani jej, ani jej dziecka. Czy ją zabili? Byłoby to możliwe gdyby nie to, że nosiła JEGO dziecię. A może zabiło ją cierpienie? Spojrzałam z odrazą na nowo przybyłego
-Odejdź! - krzyknęłam.
Hm… Robię się chyba za bardzo wybuchowa i emocjonalna. Trzeba będzie popracować nad tym!
-Widzę, że znalazłaś interesującą rzecz… - ogier zignorował mój rozkaz. - Poszczęściło mi się; nie dość, że odzyskałem ten piękny medalion to jeszcze dostałem na własność pewną… Pewną klacz.
Popchnął mnie na ziemię i już otworzył usta aby wypowiedzieć zaklęcie gdy…
-Zostaw ją. - rozległ się spokojny głos, który już gdzieś słyszałam.
Impuls wrócił.
Impuls? Brakimus wenustotalimus 😂😂😂
czwartek, 26 stycznia 2017
Od Dankana CD Soll
Kilka godzin temu opuściłem słoneczną, plażę i udałem się do lasu. Hmm... coś mi tutaj nie pasowało. Rośliny były pokryte dziwną czarną mazią, a wokół mnie panował dziwny swąd.
Udałem się głębiej w las. Pokryte śniegiem korony drzew zasłaniały prawie całe słońce próbujące oświetlić chociaż kawałek lasu. Im głębiej, tym światła było coraz mniej, a na roślinach ( tak mi się przynajmniej wydawało ) było coraz więcej dziwnej mazi, chociaż było to trudne do stwierdzenia w panujących ciemnościach. Nagle, w oddali odezwał się huk, trzask i ciche sapanie. Hałas był coraz bliżej, stwierdziłem że nie może to być zwykłe zwierzę a pewnie jakiś zwierz dotknięty zarazą albo wysłannik Death'a. Wyjrzałem zza krzaków, a moim oczom ukazał się średniej wielkości troll. Pokryty był cały tą mazią, a jego ciało było jakby z kamienia. Z niektórych części ciała padały iskry ognia. Teraz musiałem podjąć decyzję, czy zaatakować czy zostawić w spokoju. To było oczywiste, że wybrałem tą pierwszą.
Rzuciłem się w jego stronę. Troll, ospałym ruchem odwrócił się w moją stronę chociaż trwało to sekundę nie było trudno dostrzec, że całe jego oczy były czarne.
Ozwał się głośnym rykiem w stronę mnie. Zamachnął się, a ja w mik byłem z tyłu, na jego plecach zrobił się odcisk mojego kopyta od mocnego uderzenia. Troll rozpadł się na mniejsze oraz większe kawałki skał. Miałem opuścić miejsce zbrodni ale... zauważyłem, że wszystkie kamienie wokół mnie zaczęły drgać a później zebrały się w jedno miejsce i niestety, złączyły się razem, powstał ogromny troll, buchający ogniem. No to klapa... - pomyślałem. Stałem jeszcze przez chwilę, jakby omamiony jakimiś czaramu. Miałem tylko jedno wyjście ucieczka. Gnałem przed siebie, nie mogłem wbić się w powietrze, drzewa rosły za gęsto. Troll wyrwał drzewo i rzucił w moją stronę. Konar drzewa przygniutł moje ciało. Zacząłem rżeć boleśnie. Próbowałem się wyczołgać, ale konar za mocno leżał na moim ciele.
To chyba mój koniec....
Soll ?
niedziela, 22 stycznia 2017
Od Impulsa CD Mariki
- Ja nic nie chcę, to KotH mnie potrzebuje.- odparłem, podnosząc się z ziemi.
- Dlaczego?- Marika wyraźnie się zmieszała.
- Starciliście wielu wojowników, stado potrzebuje kogoś do obrony. Szczególnie, że demony myślą nad kolejnym atakiem.- wyjaśniłem, postępując krok do przodu.
- Jesteś jednym z nich?- zapytała klacz.
W moich myślach rozpoczęła się walka. Jeśli powiem jej prawdę, zaatakuje mnie, nie chciałem jej skrzywdzić. Aczkolwiek jeśli bym skłamał, a kiedyś prawda wyszłaby na jaw, miałbym bardziej przechlapane. Oczywiście, w moim przypadku wybór nie był trudny.
- Nie.- stwierdziłem bez wachania.
- Robi się ciemno.- zauważyła klacz.
- Faktycznie, w związku z tym powinienem już iść.- ruszyłem w stronę klaczy.
- Gdzie?- Marika cofnęła się trochę.
- Jeszcze nie wiem.- podążyłem na przód.
Klacz odsunęła się trochę, po czym rzuciła nożem w moją stronę. Broń wbiła się w moją pierś, mijając serce o zaledwie kilka centymetrów. Zaśmiałem się cichym, stłumionym głosem.
- Chcesz mnie sprowokować. Nie zaatakuję cię. Biorąc pod uwagę okoliczności...- wyciągnąłem zakrwawiony nóż i rzuciłem go na bok.- jednak powinnaś mi ufać, bez względu na okoliczności.
Marika otworzyła szeroko oczy, przypatrując mi się ze zdziwieniem.
- Au revoir!- rzuciłem, przemieniając się w dym. Ostatni raz spojrzałem na klacz i zniknąłem między drzewami.
Mariko?
Od Soll (Do Impulsa)
Niezwykle daleko się oddaliłam od domu, a mianowicie znajdowałam się przy jakiejś rzece wypływającej z morza. W oddali ujrzałam jakieś gąszcza, które z każdym krokiem były coraz bliżej.
Przypominało mi to trochę bagna, ale nie były takie mroczne. Nie pamiętałam nazwy tego miejsca. Emanowała tu jakaś dziwna energia; była tu niezidentyfikowana przeze mnie magia. Czułam jej niezwykłą potęgę. Drzewa były zarośnięte mchem i innymi roślinami, których nie mogłam pokojarxyć. Z pieni wyrastały również jakieś skały. Kamienie te pewnie były dosyć stare zarówno jak całe te miejsce, któro było prawie niedostępne.
Poczułam ciepły wiatr, który przeleciał przez mą długą grzywę. Wciągnęłam nosem powietrze i rozluźniłam się. Przez moje kopyta przeszedł jakby ciepły prąd. Po chwili wiatr zaczął wiać mocniej; zamknęłam oczy i poczułam jakby coś do mnie weszło; siłą umysłu usiłowałam przejść w tą moc. Po chwili odczłam jak robi mi się słabo; ta moc mnie wykończyła po czym upadłam bezwładnie na bok. Przed oczyma miałam ciemność.
- Nie da się przejąć tej mocy. - usłyszałam gdzieś głos.
Impuls?
środa, 18 stycznia 2017
Od Mariki CD Impuls
- Czekaj! - krzyknęłam za nim.
Impuls odwrócił się tylko a na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek.
Dogoniłam go i złapałam zębami jego grzywę po czym pociągnęłam z całej siły w dół. Impuls błyskawicznie odwinął się. Zaczęliśmy szamotać się w powietrzu. Wreszcie upadliśmy na ziemię. Wstałam i podbiegłam do wciąż leżącego ogiera. Wyjęłam nóż zza skrzydeł.
- Co od nas chcesz? - warknęłam.
Jego bystre oczy zaświeciły się niebezpiecznie.
Od Soll CD Dankan
- Do zobaczenia... - powiedział ogier.
- T... tak, paa... - odparłam lekko zdezorientowana zachowaniem konia. Ogier uśmiechnął się do mnie, po czym wzniósł się w powietrze. Wzleciał niczym do księżyca, po czym zniknął za lasem. Przez chwilę jeszcze tak stałam wpatrzona w tą pełnię. Ciszyłam się, że dnie stają się coraz to dłuższe nie tak krótkie jak pod koniec jesieni. Nie mogłam się wprost doczekać tych upalnych dni, pełnych słońca i upałów...
Wróciłam do swej jaskini po dość długim pałętaniu się po ciemnościach terenów. Minąwszy Sunny Forest oraz jego podobną wersję czyli Magic Forest dotarłam do "naszych siedlisk". Nie miałam jako tako jakiejś swojej jaskini, a więc musiałam sobie jakąś znaleźć... i sprawdzić, czy nie jest zajęta przez innego lokatora.
Nie chciałam tak "z buta" wejść do czyjegoś domu; delikatnie nachylałam się i sprawdzałam wnętrza niczym jakiś incognito. W końcu gdy tak łaziłam dotarłam do jaskini na klifie, z której rozciągał się widok na morze. Rozglądnęłam się; była pusta. Dziwne, przecież każdemu by się pewno taka spodobała. Wyleciałam na chwilę z mej pieczary i wzniosłam się do góry. Stanęłam na samej górze klifu i odwróciłam się. Dostrzegłam w oddali ciemność, a wśród tych ciemności wielkie coś; z daleka wyglądało trochę jak jakaś twierdza lecz przez tą ciemność trudno mi było zidentyfikować co to jest. Ale wydaje mi się, że to Góra Prawdy i Oszczerstwa. Przynejmniej o takich terenach słyszałam. Jutro to sprawdzę... - pomyślałam.
Wleciałam znów do jaskini. Na środku zobaczyłam bardzo stare palenisko. Ktoś być może wcześniej tu mieszkał - pomyślałam. Leżaly tu też w około wiele nieużywanych patyków. Panował też tu swoisty nieład pochodzący z nie teraźniejszych czasów. W rogu dostrzegłam jakieś łoże; jedynie ta rzecz była w dość dobrym stanie. Jutro sobie urządzę resztę. - pomyślałam. Ułożyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy me oczy się same zamknęły.
~RANO~
Obudziły mnie ostre promienie słońca wpadające od strony morza do jaskini. Dopiero teraz zauważyłam ile patyków tu jest. Zaczęłam wszystkie znierać po kolei i ułożyłam w jeden stos obok paleniska. Me łoże nie było zbyt wygodne więc i to musiałam zmienić. Wyleciałam z jaskini; dosłownie chwilka minęła i już byłam na plaży. W odddali zobaczyłam Magic Forest. Tam zmierzyłam i po chwili już byłam na jakiejś polance. Były tu rośnily już w nie tak bujnej aurze jak w cieplejszych miesiącach roku. Znajdowały się tu rośliny uodpornione na ziimno. Zebrałam kilka i zaczęłam zmierzać ku jaskini.
Rozłożyłam już swoje potrzebne rzeczy w jaskini. Na ścianach dałam też pochodnie, które mogłam zapalić w późniejszych porach dnia. Wyleciałam więc sprawdzić Górę Prawdy i Oszczerstwa. Czy napewno?
Stanęłam na klifie i odwróciłam się; był tu naprawde piękny wschód słońca. Za sobą miałam w oddali las, a wokół klifu rosło dużo drzew. Pięknie to wyglądało...
Z lasu dało się słyszeć dziwny wrzask jakby demony nadal przebywały na naszych terenach.... lekko się przeraziłam. Słyszałam też rżenie pojedynczego konia. A co jeśli ten koń został zaatakowany? - pomyślałam. Zmieniłam się w obskurusa tak dla pewności i zaczęłam szybko lecieć w stronę lasu pozostawiając po sobie niemały rów na łączce.
<Dankan? Byłeś jakoś z tym związany? xd>
wtorek, 17 stycznia 2017
Od Impulsa CD Mariki
wyostrzyły, powracając do poprzedniego stanu. Nabrałem łapczywie powietrza i otworzyłem oczy. Ujrzałem stojącą obok klacz i przewróciłem się na drugi bok.
- Przykro mi, że widzisz mnie w takim stanie, Mariko.- sapnąłem, zduszając palący ból.
- Co ci się stało? I kim jesteś?- zapytała klacz, kierując na mnie spojrzenie ciemnych i zmartwionych oczu.
- Problemy ze zdrowiem.- westchnąłem i podniosłem się na uginającyh się nogach.
- To kim jesteś?- spytała klacz ponownie.
- Impuls.- ukłoniłem się i zakryłem skrzydłami podły uśmiech, który zatańczył na moich ustach.
Podniosłem wzrok i skierowałem go na Marikę.
- Jesteś piękniejsza niż mówią.- oznajmiłem niższym głosem.
Klacz uśmiechnęła się nikle po czym odwróciła się i ruszyła w drugą stronę.
Westchnąłem cicho i podążyłem za nią, od czasu do czasu sycząc z bólu.
- Mam ci ufać?- zapytała Marika po drodze.
- A dałem ci powód żebyś mi ufała? Lepiej nie.- zaśmiałem się cicho i bezszelestnie rozwinąłem skrzydła.- Konie które mi ufają kończą w piekle.
- Co to znaczy?- klacz zatrzymała się.
- A chcesz wiedzieć?- odparłem pytaniem na pytanie i wykonałem kilka mocnych ruchów skrzydłami, podlatując nad ziemię. Uśmiechnąłem się do klaczy po raz ostatni i wzbiłem
się w powietrze.
Marika?