"Piekło jest
puste, wszystkie diabły siedzą tu."
IMIĘ: Impuls
PŁEĆ: ♂
WIEK: 4 lata 8 miesięcy
RASA: Pegaz
RANGA: 3
HIERARCHIA: Morderca
GŁOS: Proszę uzupełnić ;)
MOCE:
• Panuje nad cieniami.
Jeszcze nie odkrył części swoich mocy ale to tylko kwestia czasu.
UMIEJĘTNOŚCI:
• Siła: ★★★
• Wytrzymałość: ★★★
• Zwinność: ★★
• Szybkość: ★★★
• Czujność: ★★★
EKSTERIER:
• Budowa: Ma smukłą i dobrze
umięśnioną sylwetkę. Posiada masywne i ciężkie czarno- szare szkrzydła.
• Maść: Kara z różnymi przebarwieniami.
• Głowa: Długi pysk z białymi kreskami biegnącymi od kącików ust do granicy
jasnoniebieskich oczu. Ma kolczyk w nosie, który stanowi jedyną pamiątkę po
jego matce. Na jego szyi można znaleźć niebieskie kreski, często ukrywane pod
grzywą.
• Grzywa: Długa i jedwabista, kruczoczarna.
• Ogon: Ciemny, gładki i sięgający ziemi.
• Nogi: Długie i umięśnione. Czarne z szarymi ,,pończochami"
Temperament: Impuls, jak już samej
nazwy można wywnioskować jest nadpobudliwy i często działa pochopnie, bez
żadnego planu. Lecz nie dajmy się zwieść i proszę mi wierzyć, jest to ogier
bardzo inteligentny i nawet bez planu, takowy potrafiłby obmyślić w zaledwie
kilka sekund. Z reguły myśli logicznie i strategicznie chyba, że wpadnie w tzw.
furię. Skoro przy tym stoimy, jest bardzo nerwowy, agresywny i brutalny, ma
czarny humor, a cierpienie innych sprawia mu radość. Jest urodzonym kłamcą i
oszustem, nie można mu wierzyć, a jeszcze gorzej ufać. Za dobrą stawkę,
wyjawiłby komuś twoje sektrety i plany, przy okazji dorzuciłby twoją głowę.
Jest zdrajcą, mordercą i fałszerzem. Co gorsza, jest cwany i chytry jak lis, a
z każdej sytuacji wychodzi cało. Teraz skupmy się na jego lepszych cechach.
Lubi spokój, uwielbia dobre towarzystwo i kocha klacze. Czasami jest zbyt
sarkastyczny/ironiczny. Z reguły wesoły i uśmiechnięty lecz uważajcie bo pod tą
uroczą skorupką opatuloną w uśmiechy kryje się prawdziwy potwór.
RODZINA:
- Lily, matka, wesoła i urocza klacz, nie żyje.
- Scario, ojciec, demon.
TOWARZYSZ: Ramino (formularz doślę
później)
PARTNER: -
HISTORIA: Noc była jasna i ciepła.
Lekki wietrzyk przemykał między piórami moich skrzydeł i igrał z grzywą mojej
mamy. Lily była na swój sposób wyjątkowa. Zawsze miła, uśmiechnięta i spokojna.
Była jak światło na końcu nieskończonego tunelu. Jej maść była dostosowana do
jej osoby, biała i czysta. Jej budowa była lekka i zgrabna. Ogon wlókł się za
nią po ziemi, a delikatna grzywa spokojne mogłaby robić za jedwabne nici. Można
by powiedzieć że była za dobra i za piękna na mamę. Ale taka była idealna, nie
wymieniłbym jej za nic.
- Już jesteśmy blisko, kochanie.- oznajmiła mama, zwalniając kroku. Stąpała
cicho, bezszelestnie, a aura spokoju obejmowała nasze sylwetki. To było
niezwykłe, że pomimo tego co jej zrobiły demony była dobra i spokojna.
Wykorzystały ją żeby zobaczyć co wyjdzie z czystego dobra i przesiąkniętego
mrokiem zła. Narodziłem się ja. Jako eksperyment. Jako eksperyment, którego nie
sposób było kochać. Jednak mama mnie kochała... i zrobiłaby dla mnie wszystko.
Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos łamanych gałęzi i podnieconych śmiechów.
- Skarbie, pamiętaj o mnie. Kocham Cię.- Lily zrzuciła kolczyk, który zawsze
spinał jej grzywę i przebiła mi nim nos. Syknąłem z bólu ale uniosłem dumnie
głowę.
- Lily, odsuniesz się? Chciałbym zobaczyć mojego syna.- odezwał się jadowity
głos z głębi lasu. Mama zrezygnowana, musnęła wargami moje czoło i odsunęła się
kilka kroków.
- Cześć, Impuls. Jestem Scario. Zapamiętaj sobie to imię. Tam gdzie pójdziemy
jestem bardzo szanowany. - oznajmił głos.
- Nigdzie nie idę.- warknąłem.
- Spróbujmy inaczej, pójdziesz albo Lily zginie.- syknął Scario.
Spojrzałem na mamę, która słuchała naszej rozmowy z niepokojem. Martwiła się o
mnie... bała się że mnie straci. Lecz jej życie było ważniejsze ode mnie.
Spojrzałem znów na ojca, którego usta rozciągnęły się w okrutnym uśmiechu.
Pokiwałem głową.
- Masz pięć minut.- odparł, wskazując na mamę. Spojrzałem za siebie. Lily
zbliżała się do nas powolnym krokiem. Demon roześmiał się cicho, po czym
przekręcił głową, wywołując głośny trzask. Minęły sekundy za nim zorientowałem
się, że trzask pochodził od mamy. Klacz bezwładnie padła na ziemię, a jej kark
wykręcił się pod dziwnym kątem. Pognałem w jej stronę i wtuliłem się w jej
grzywę. Nie zdążyłem powiedzieć jej dwóch najważniejszych słów... nie
powiedziałem jej, że też ją kocham. Nigdy tego nie pokazałem. Nie zrobiłem nic
dla niej. Nie ujawniłem jej ile dla mnie znaczyła. Pozwoliłem łzom płynąć. I
przyrzekłem sobie, że nigdy już nie będę płakał i że zemszczę się za to na demonach.
Pocałowałem mamę w czoło. Ostatni raz. Już nigdy nikogo nie pocałuję. Nikogo
nie pokocham tak bardzo jak jej. Bo wtedy dowiedziałem się, że miłość oznacza
poświęcenie, a poświęcenie powoduje ból, ból oznacza słabość, a miłość jest
słabością. Zanim zdążyłem zdusić łzy, podwładni ojca odciągnęli mnie od ciała
mamy. Będę posłuszny. Kiedy nadejdzie dobry dzień, zniszczę ojca i jego
przyjaciół.
- Jestem dowódcą armii, do której ty też dołączysz. Twoje serce jest
przesiąknięte złem, a my nauczymy cię jak to wykorzystać.- oznajmił Scario.
Parsknąłem z gniewem w oznace protestu. Zanim wypowiedziałem chociaż słowo, coś
rąbnęło mnie w głowę, a potem widziałem tylko ciemność.
Kontakt: (gmail)
(howrse nie mam)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz