Wpadłam w panikę.
Vena wyleciała pędem z jaskini a ja obolała wstałam i zdenerwowana
przechadzałam się po aksamitnym dywanie. Nie wiem ile to trwało. Nagle coś
wbiegło do środka. Mizuki! Przynajmniej ona się odnalazła.
- Mizuki? Co ty… -
nagle spostrzegłam Puszka w jej pysku.
Wytrzeszczyłam
gały.
Baku położyła
Puszka przed moimi kopytami i smutna poczłapała do kąta. Puszek leżał
nieruchomo… Nie byłam nawet pewna czy oddychał. Czyżby Mizuki go… NIE! Ona
chyba nie chciała go skrzywdzić… Pomogła mu wrócić. Vena stała osłupiona.
- Puszek? Puszek!
PUSZEK!!! Odezwij się! – łzy stanęły mi w oczach. – Proszę…
Zrobiło mi się
gorąco i… straciłam przytomność.
Vena? To miałaś na myśli? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz