Ach jakie niesamowite
niebo! Miliony punkcików pobłyskiwały raz po raz. Leżałam na grzbiecie i
wpatrywałam się w wieeeelki księżyc. Była cudowna cisza. Raz po raz gwizdał
cicho letni wietrzyk. Usłyszałam szelest liści. Dochodził gdzieś z dróżki po
drugiej stronie krzaków. Wstałam leniwie. Rozejrzałam się. Czyżby ktoś ze stada
cierpiał na bezsenność? Podreptałam cichutko w miejsce gdzie mogłam zobaczyć
kto się zbliża. Mimo, że księżyc świecił mocniej niż zazwyczaj nie byłam w
stanie rozpoznać nadchodzącego przez drzewa rzucające cień na sylwetkę konia. A
zresztą… I tak jestem za bardzo zmęczona na spotkania z kimkolwiek. Pora się
przespać! Pobiegłam wzdłuż krzaków. Zapomniałam o biegnącym w tamtym kierunku
osobniku i skręciłam w prawo. Coś we mnie uderzyło. Podniosłam się szybko. W
tajemniczym osobniku zobaczyłam…
<
Ktoś…? Coś…? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz