W ostatniej chwili
ocknęłam się. Z uwagi na wariującą głowę i przeszywający ból w klatce
piersiowej udało mi się podnieść tylko głowę. Zobaczyłam dużego baku (czytało
się księgi). Syknęłam. To były sekundy. Zwierzę już wbiło już kły w moją szyję…
- Ashaa… -
szepnęłam bezsilnie.
Mimo to udało mi
się odepchnąć „potwora”. Naraz zaczął wiać potężny wiatr. Skierowałam go na
baku. Zwierzę bezsilnie uderzyło o pień drzewa, które pękło.
Mój łeb znów opadł
na ziemię. Krwawiłam. Kątem oka zobaczyłam Venę. Stała zdezorientowana i
zerkała przez chwilę to na baku to na mnie. Nagle skojarzyłam fakty. Przecież
to Mizuki! Z jednej strony byłam wściekła z drugiej… bałam się o Mizuki…
<Vena? Mizuki? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz