- Kapitan czasem by mógł używać głowy, nie oczu - prychnęła. Popatrzyłem na nią kątem oka. Miała ciemną sierść, dokładnie czarną. Był to skrzydlaty arab. Nie przypominała mi żadnej piratki, bardziej klaczkę, która chodzi z gracją, a ona sama to jedna wielka elegancja.
- Sądziłem, że moja towarzyszka używa jakiejś mocy - odpowiedziałem, a ona się cicho zaśmiała.
- Może tak być. Nie każda go pociąga.
- Ty zapewne tak - przewróciła oczami uśmiechając się.
- Ale on mnie nie - skinąłem głowa i wróciłem do tego krajobrazu. Jest taki piękny, a oglądam go jako porwany koń, ze związanymi skrzydłami. - Pięknie tu, prawda? - ponownie skinąłem głową dalej milcząc. Dopiero po chwili milczenia się odezwałem.
- Szkoda tylko, ze oglądam go jako najemnik - spojrzałem na nią kątem oka.
- Przynajmniej możesz się tutaj poruszać swobodnie - poruszałem skrzydłami dając jej znać, że jej słowa nie są do końca prawdą. - Zrozum nas, inaczej byście nam uciekli.
- Racja - odpowiedziałem. - Albo zostali, bynajmniej ja - wróciłem wzrokiem na wodę, a ona nie kryła zdziwienia.
- Aż tak ci źle u siebie? - zapytała, na co się cicho zaśmiałem.
- Nigdy nie byłem na statku pirackim. Może spodobałoby mi się bycie piratem? - zaśmiałem się. - Ahoj kamraci! Widzicie jakiś statek do obrabowania?! - imitowałem głos starego pirata, wywołując tym samym uśmiech na jej pysku.
<Vena? Jak u ciebie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz