Połączyć stado? Czy on chce się
bawić w jakieś śluby, czy jak? Ech... tego już się nie
dowiedzieliśmy. Szedłem wraz z tłumem do ich wioski, a Vena obok
mnie, najwidoczniej niezadowolona zaistniała sytuacją. Zazwyczaj
żeby złączyć stada trzeba po jednym z wyższej rangi konia, z
jednego klacz, a z drugiego ogiera. Biorą ślub, a wszyscy są
szczęśliwy. Ta... Nie mam pojęcia czy Vena jest wyższej rangi,
ale ja na pewno nie, więc co ja tu mam robić?
- Jak wam się tu podoba? - podeszła do nas ta sama ładna klacz, z którą rozmawiałem.
- Nie jest źle – powiedziałem rozglądając się. - Ale wolę cichsze miejsca – dodałem. Vena się nie odzywała, jedynie przyglądała się temu wszystkiemu i nas słuchała.
- Jak wam się tu podoba? - podeszła do nas ta sama ładna klacz, z którą rozmawiałem.
- Nie jest źle – powiedziałem rozglądając się. - Ale wolę cichsze miejsca – dodałem. Vena się nie odzywała, jedynie przyglądała się temu wszystkiemu i nas słuchała.
- Ja też, ale im masz lepsze stosunki
z innymi, tym wygodniej ci się żyje – stwierdziła. Szliśmy
mniej więcej w środku, co jakiś czas popychani, abyśmy
przyspieszyli. Oczywiście nic to nie dawało, jak tylko satysfakcję
dla tych z tyłu, że są chodź trochę „źli”.
- Chyba coś w tym jest – odparłem jak zawsze obojętnie. W końcu las przestał się ciągnąc, a my trafiliśmy na polanę. Na środku płonęło ognisko, a na całym tym terenie znajdowało się wiele koni. Zauważyłem, że stały tu drewniane boksy, za pewne zrobione przy pomocy magii. Świetnie. Może chociaż będę miał gdzie spać? Jeśli w końcu bez żadnych pogróżek uda mi się zdjąć te liny ze skrzydeł, które zaczynają mnie piec, sen będzie spokojny.
- Jeśli chcesz, mogę cię wieczorem zaprowadzić w spokojniejsze miejsce – zaproponowała. Spojrzałem na nią kątem oka. „Ładna i ma słodki głos” pomyślałem. Zgodziłem się na propozycję, po czym zostaliśmy zepchnięci w sam środek koła, które tworzyły wszystkie konie. Co ciekawsze, z naszego stada byliśmy tylko my. Gdzie reszta?
<Vena? Jak coś, ta tajemnicza klacz będzie mi potrzebna, ale nie w tej podróży>
- Chyba coś w tym jest – odparłem jak zawsze obojętnie. W końcu las przestał się ciągnąc, a my trafiliśmy na polanę. Na środku płonęło ognisko, a na całym tym terenie znajdowało się wiele koni. Zauważyłem, że stały tu drewniane boksy, za pewne zrobione przy pomocy magii. Świetnie. Może chociaż będę miał gdzie spać? Jeśli w końcu bez żadnych pogróżek uda mi się zdjąć te liny ze skrzydeł, które zaczynają mnie piec, sen będzie spokojny.
- Jeśli chcesz, mogę cię wieczorem zaprowadzić w spokojniejsze miejsce – zaproponowała. Spojrzałem na nią kątem oka. „Ładna i ma słodki głos” pomyślałem. Zgodziłem się na propozycję, po czym zostaliśmy zepchnięci w sam środek koła, które tworzyły wszystkie konie. Co ciekawsze, z naszego stada byliśmy tylko my. Gdzie reszta?
<Vena? Jak coś, ta tajemnicza klacz będzie mi potrzebna, ale nie w tej podróży>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz