Biegłam po górce, chciałam wbiec na szczyt, by ćwiczyć formę. Oczywiście, po chwilce byłam już na szczycie niewielkiego wzgórza. Po drugiej stronie szczytu, stał jakiś koń. Podeszłam bliżej.
- "Może choć z kimś zacznę przyjaźnie" - pomyślałam. - Ymm, jestem Death Angel.
Koń zwrócił się do mnie, teraz byłam już pewna, że stała przede mną klacz.
- Marika - powiedziała.
Pokiwałam głową. Słyszałam już co nieco o tej klaczy.
- Death Angel?
- Taak?
- No, czemu się tak nazywasz? - spytała wahając się.
- "Nie ukrywaj, i tak się dowie" - myślałam. - No bo... bo diabłem jestem.
Marika uniosła brew. Westchnęłam.
Marika?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz