Ogier popatrzył na mnie dziwnie. Był bardzo zdziwiony tym
całym zdarzeniem.
- Skąd znasz moje imię? – padło pytanie.
Wzruszyłam ramionami.
- Hm… Zastanówmy się… Tajemnica! – posłałam Lorganowi
szelmowski uśmieszek.
Podszedł bliżej i powtórzył:
- Skąd znasz moje imię?
- Jak powiedziałam, że nie powiem to nie powiem i koniec. Ty
też masz wiele tajemnic, których nie chcesz zdradzić. – zrobiłam pauzę bo ogier
drgnął. - Ale skoro już tu jestem to
przedstawię Ci się: Marika, dowódca morderców. Miło mi Cię poznać. A teraz
jeśli pozwolisz…
Ogier patrzył gdzieś w dal jak zahipnotyzowany. Myślał o
czymś. Coś mu nie dawało spokoju. Spojrzałam w jego oczy i… No nie powiem,
ciekawych rzeczy się dowiedziałam. W głowie odtworzyłam pewien znaleziony
obraz.
Na środku leżał mały źrebak a obok dwa rosłe konie. To
Lorgan i jego rodzice. W tej właśnie chwili obraz rozmył się. Zobaczyłam teraz matkę
ogiera. Z trudem popędzała go do ucieczki. W ostatniej chwili czmychnął gdzieś
w krzaki ale to zobaczył…. Krew wypłynęła, serce zwolniło i zatrzymało się.
Ogier podbiegł i zapłakał…
Nagle coś zabulgotało w jeziorze.
- Ocho! Zbierajmy się! – powiedziałam stanowczo i popędziłam
Lorgana.
Z jeziora wychodziły dziwne stwory. Cwałowaliśmy przez
chwilę. Zmęczeni zatrzymaliśmy się.
- Co to? Czyżby Bagienniki? – spytałam.
Kiwnął niechętnie głową i znów mi się przyjrzał. Zaczęło to
być denerwujące.
- Czego sobie życzysz wilku?
Zamiast odpowiedzi zadał mi pytanie.
- Kim jesteś? I skąd tyle o mnie wiesz? – warknął.
Uśmiechnęłam się serdecznie.
- Bo Cię już wcześniej poznałam. – zażartowałam.
Zbladł.
- Skąd?!
Ruszyłam prosto i kiwnęłam głową aby szedł za mną. Ruszył
niepewnie, jakby się czegoś obawiał. Spojrzałam za siebie.
„Czyży to była ona? Nie… Ale skąd by mnie znała?
I dlaczego wybrała rangę mordercy? Może już to kiedyś
robiła? Jeśli tak to…” – usłyszałam jego szepczące myśli.
O co mu chodziło?
- Opowiesz może jak tu trafiłeś? – przerwałam ciszę.
Przymrużył oczy i rzekł:
-…
Lorgan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz