Skrzywiłam się.
- Ja nie jestem
taka jak WY! Co ty sobie wyobrażasz?! Nowy i…
Nie wiedziałam jak Galant zareagował lecz
byłam pewna, że nie zaczęłam zbyt dobrze u niego. Co prawda nadal kotłowała się
we mnie nie wyjaśniona złość i miałam ochotę wrzeszczeć ale jakoś udało mi się
ją przezwyciężyć i okazać trochę skruchy.
- Przepraszam nie
chciałam… Żeby to tak zabrzmiało… - jęknęłam.
Ogier mruknął coś
na mój temat pod nosem. Vena pokręciła niezauważalnie łbem.
- Marika, tego
akurat się po tobie nie spodziewałam. – odezwała się klacz.
- Przepraszam… –
szepnęłam i kichnęłam głośno.
Wiedziałam, że nie
mają ochoty ze mną debatować. Oddaliłam się zostawiając ich samych. Chyba we
dwójkę rozmawiało się im lepiej.
Pocwałowałam
gdzieś w głąb lasu. Chciało mi się płakać ale to co się stało to była zupełnie
moja wina. Bo kto mądry chodzi po lodzie? Zasmucona udałam się w góry żeby
trochę się ustatkować. Ciągle nie mogłam uwierzyć dlaczego byłam aż tak głupia!
Odłączam się… Przepraszam, że Wam wszystko
popsułam i się wcisnęłam w Wasze opowiadanie. :|
Teraz postaram się być grzeczna.
Oj tam, Mari nic się nie stało :D
OdpowiedzUsuń