Uśmiechnęłam się.
Vena zaparzyła nam
jakiś ziółek i przez jakąś godzinę gawędziliśmy o tym i owym.
- Ja już muszę
lecieć. – powiedziałam.
- Już?
Potrząsnęłam łbem.
- Odwiedzimy was
później. Nie chcę przemęczać Puszka. Chyba wiem co się stało ale na razie nie
mogę nic powiedzieć…
- Okey… No to pa!
Kiwnęłam głową i
wyleciałam z jaskini. Kierowałam się nad wybrzeże. Wkrótce wylądowałam na
miękkim piasku. Puszek smacznie spał. Przemierzyłam całą plażę jednak nie
znalazłam niczego. Znaczy… tego czego szukałam. A więc? Może to był tylko wypadek
albo… nieostrożność? ON chyba się jeszcze nie dowiedział gdzie jestem.
Niespokojna wróciłam do jaskini a tam zastałam… Venę. Wydawała się czymś
podekscytowana.
Vena? Co dalej…? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz