Nie powiem. Ciekawy początek znajomości, chociaż można zaliczyć to coś do początku? A może to taki wstęp do początku znajomości. Ten ogier - Caleb - wydał się miły. Możę z deczka nerwowy. Myślał, że mi przeszkadza. Śmieszny jest.
Myślałam i myślałam, a na niebie zaczęło zachodzić słońce. Ni wiem nawet w którą stronę poszłam. Chyba w stronę gór. Teraz szłam zapatrzona w zachód słońca nie patrząc gdzie idę. I - jak się okazało - wpadłam na kogoś.
- Przepraszam! -krzyknęłam szybko.
- Nic nie szkodzi, Dirinya. -odparł koń. Znajomy głos...
- Caleb? - spojrzałam na ogiera. Tak, to Caleb. - Wybacz, zapatrzyłam się i cię nie widziałam...
- Mhm, też tędy wracasz?
- W sumie wracam na oślep - przekrzywiłam łeb. - Zobaczyłam zachód słońca, a tam skąd pochodzę nie miałam takiej możliwości. No ale cóż, nie przeszkadzam. Teraz ja -zaśmiałam się cicho. - Idę popatrzeć gdzieś ,idziesz czy zostajesz? - dodałam odwracając się. Posłałam ogierowi uśmiech.
<Caleb? Nic w tym dziwnego xd rozwiń to jakoś °~° >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz