Patrzyłam na niebo. Granatowo-czarne tło dla gwiazd sprawiało wrażenie szczęścia lub może podziwu? Nie miałam okazji oglądać u siebie w rodzinnych stronach gwiazd. Po zmierzchu robiło się niebezpiecznie. Tutaj jest inaczej.
Tysiące, miliony małych punktów zwanych "Gwiazdami" migotało raz po raz, by w końcu zgasnąć. Księżyc -dziś- jaśniejszy i okazalszy wisiał na niebie, a cienka srebrna smuga światła padała na trawę. Źrenice powiększyły mi się na ten widok. Uśmiechnęłam się.
Jakieś czarne chmury nadciągały zasłaniając połowę nieboskłonu. Cofnęłam się i odwróciłam w stronę drogi do mojej jaskini.
- Dzięki. -rzuciłam w stronę ogiera.
- Co? A, nie ma sprawy.
- Do zobaczenia , Caleb. - uśmiechnęłam się lekko.
Ciekawe czy mogę go zaliczyć do grona znajomych...
<Caleb? Brak we(ł)ny to nic. Ciśnij na opis i po sprawie €: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz