Byłam
cholernie zmęczona. Opadałam z sił. Marzyłam aby wejść do lodowatej wody i oto
moje marzenie się spełniło. Zatrzymałam się. Przede mną stała klacz. Miała
dziwne „poskręcane” rogi, długą falowaną grzywę i ogon ale „twarz” miała
sympatyczną i opanowaną.
- Cześć. –
usłyszałam.
Przez chwilę
przyglądałam się jej po czym odpowiedziałam.
- Witaj… Czy
wiesz może gdzie się znajdujemy? – spytałam.
- Mhy… - uśmiechnęła się. – Tak. Na terenach stada.
- Należysz
do niego? – spytałam.
<Przepraszam, że tak krótkie. Muszę trochę lepiej poznać Dirinyi. Potem to rozwinę. ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz