Otworzyłem zaspane oczy. Wyszedłem przed jaskinię. Na drzewie nieopodal zauważyłem wiewiórkę, która szybko czmychnęła na kolejne korony drzew. W oddali zauważyłem coś na rodzaj sylwetki konia, a nawet pegaza. Śnieżnobiała sierść. Postanowiłem podejść bliżej.
Okazało się, że miałem dobre przeczucie. Była to klacz pegaza. Pasła się na łące nieopodal lasu. Stępem podszedłem do samicy. Chyba nie należała do stada.
- Cześć- przywitałem się i uśmiechnąłem
Klacz podniosła głowę, leniwie przeżywając jeszcze resztki soczystej, zielonej trawy.
<Marina? Sorki, że krótkie :/ problemyz netem XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz