Usłyszałem, że ktoś się skrada. Mam ciężki sen ale to nie znaczy, że nie jestem czujny. Jako wilk musiałem się tego nauczyć od podstaw. Wstałem i odwróciłem się. Ujrzałem przed sobą .. klacz. Miała na sobie płaszcz, a pysk zasłaniał kaptur. Trudno mi było ją rozpoznać.
- Kim jesteś ? - spytałem.
Przyjrzałem się nogom, i całej reszcie. Wszystko wydawało mi się tak bardzo znajome ... Spojrzałem na jej pysk a raczej jej kaptur. Postanowiłem zaryzykować i ściągnąć go. O dziwo klacz nie protestowała. Stałem jak wryty. Teraz ją poznałem. To była Vena. Miłość mojego życia o której nigdy nie zapomniałem.
- Vena... - wyszeptałem.
Klacz stała, nic nie mówiła. Zrobiłem, coś ... co dawno .. chciałem ... zrobić. Pocałowałem ją. Było tak jak kiedyś. Zapomnieliśmy o wszystkim innym. Byliśmy tylko my, sami na plaży. Poranne słońce oświetlało nas.
<Vena? A może jednak nie byliśmy sami...?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz