Uśmiechnęłam się. Ruszyłyśmy biegiem na polanę. Tam
miał na nas czekać Evil. Stary znajomy mego brata, prawa ręka Death’a.
Dostrzegłyśmy go już z daleka. Jego czarna, metalowa zbroja lśniła blaskiem
księżyca. Posiadacze takich zbroi byli bezwzględni. Mogli zabić za byle co,
nawet dla zabawy. Ogier wyszczerzył zęby na nasz widok.
- Witam panie. Z dziką przyjemnością was wpuszczę
lecz wydaje mi się, że tylko jedna z was była umówiona. – Evil zarechotał.- Ale
Najwyższy Pan i Władca na pewno będzie zadowolony.
Obrócił się
stronę Dema (jak to się
odmienia?!).
- Spiepszaj zapchlony kundlu! Na
ciebie czas jeszcze przyjdzie. – to mówiąc Evil wyciągną miecz z trzema
ostrzami, nasączony trucizną.
Demo zawarczał groźnie. Angel
rzuciła się w stronę ogiera.
- Rób co ci każe! – krzyknęła.
Lis z lękiem w oczach podkulił
ogon i raz po raz obracając się jeszcze za nami pierzchł w krzaki.
„To może być pułapka…” pomyślałam
ale nie chciałam już martwić klaczy.
Z opuszczonymi łbami poszłyśmy za
Evil’em. Z każdym krokiem zapach krwi i stęchlizny nabierał wyrazistości. Klacz
łykała powietrze z obrzydzeniem ale i z lekkim zadowoleniem. Pochodziła właśnie
z tych stron.
- Przyszła…
- Ale wyładniała…
- No co ty…?
- Ojć ojć! Jaka szkapa! To kiedyś była nasza PANI?!
- Chować się! Idą!
Wokół nas zgromadziło się wiele ciekawski
ślepi plotkujących i wyzywających nasze osoby. Byłyśmy już w legowisku demonów.
Szliśmy jeszcze pół godziny w ciemnościach.
- ZOSTAW JĄ W SPOKOJU! – wrzasnął
czyjś głos z daleka. – Puśćcie mnie!
Przyspieszyłyśmy kroku.
- Co wam się tak spieszy panienki?
– zaśmiał się szyderczo nasz „przewodnik”.
Nie odpowiedziałyśmy. Nagle
świece, jedna po drugiej zapaliły się oświetlając nam drogę do siedliska boga
śmierci.
Siedział on dumnie na wysokim
tronie a jego kłach szamotała się niewinna myszka. Na nasz widok uśmiechnął się
i przegryzł zwierzątko. Jego rozerwane ciałko upadło zaraz przed naszymi
kopytami brudząc je świeżą krwią. Klacz zamarła. Nie z powodu myszki lecz…
Cole’go. Krwiożercze wilki śmiejąc się i wyzywając naszego przywódcę raniły
jego czerwoną skórę.
- Angel… Uciekaj! – wymamrotał zmęczony.
Angel naturalnie rzuciła się
cwałem w jego stronę ale Evil chwycił ją za szyje i przyciągnął spowrotem do
siebie. I oto w tym momencie jakby z mgły pojawił się ogier.
- Ojcze masz rację co do urody
tej istoty… - uśmiechnął się do mojej przyjaciółki.
- Po co to wszystko?! O co wam do
cholery chodzi???!!! – krzyknęła pobladła klacz.
- Hm… Postanowiłem darować ci życie
gdyż pochodzisz z mego rodu. W zamian żądam abyś poślubiła mego syna Errege Sufrimendua. To on chciał ciebie za żonę. Rozejrzyj się. Tu
nie ma ucieczki. Tu jestem ja i ty. Zrób jeden krok a moi podwładni przebiją
cię na wylot. Nie masz wyjścia. Poślubisz Errege i przeżyjerz albo rzucisz się
za zdrającą, synem mym Cole’m i będziesz patrzeć jak umiera, jak cierpi... I
zginiesz z żałoby i bólu. – Death wbił wzrok w Angel a ta nawet nie drgnęła.
Death Angel? Sry, że tak długo. Zupełnie o tym zapomniałam:/
Eee... Angel i Cole to rodzeństwo i są razem?
OdpowiedzUsuńEm... Ja to rozmiem tak, że Lucyfer i Death to dwie inne osoby.
Usuń