Czemu to powiedziałam? Szczerze... Nie wiem. Czy aby odgryźć
się Ismenie? Jeśli tak to mi to znów nie wyszło. Przez wojnę? A może z powodu
Lorgana? Tak, czułam to "coś" do niego. Nie wiedziałam jednak czy to
chwilowe zauroczenie czy może coś co już nigdy nie da mi spokoju. Doskonale
wiedziałam, że ogier nie odwzajemnia tego uczucia, nie byłam pewna czy uważa
mnie za chociby przyjacielela. Starałam się ignorować to co czuję lecz
sprawiało mi to trudność. Zresztą ja; pechowiec, słaba istotka z przypadkowym
stanowiskiem u boku takiego ideała jak Lorgan? Nie... I nagle poczułam, że nie
chcę go znać, patrzeć na jego łeb. Nie chcę słyszeć jego głosu. Tego czego tak
pragnęłam lecz nie mogłam nigdy mieć.
- Idzcie już... Ja dam sobie radę. - powiedziałam jeszcze przez łzy.
Zdziwieni trochę opuścili mnie a ja znów zostałam sama. I dobrze. Samotność czasem potrafi być najlepszym przyjacielem. Tak więc załatwiłam to co mialam załatwić i wróciłam do domu. Wieczorem udałam się na krótki spacerek. Na dworze było wyjątkowo zimno. Nagle coś wypadło na drogę i biegło co sił w nogach w moją stronę. Czyżby to była... Ismena?! Na mój widok przewróciła oczami i dreptała w miejscu jakby szukając innego rozwiązania.
- Ech... Choć prędko, nie mamy wiele czasu! - rozkazała z nutką rozpaczy.
Zastanowiłam się czy to nie jakiś podstęp ale... Te jej czerwone oczy, prawie w łzach, zdyszany oddech. Musiało się coś stać.
- Proszę... - jęknęła błagalnie.
Kiwnęłam głową.
- Idzcie już... Ja dam sobie radę. - powiedziałam jeszcze przez łzy.
Zdziwieni trochę opuścili mnie a ja znów zostałam sama. I dobrze. Samotność czasem potrafi być najlepszym przyjacielem. Tak więc załatwiłam to co mialam załatwić i wróciłam do domu. Wieczorem udałam się na krótki spacerek. Na dworze było wyjątkowo zimno. Nagle coś wypadło na drogę i biegło co sił w nogach w moją stronę. Czyżby to była... Ismena?! Na mój widok przewróciła oczami i dreptała w miejscu jakby szukając innego rozwiązania.
- Ech... Choć prędko, nie mamy wiele czasu! - rozkazała z nutką rozpaczy.
Zastanowiłam się czy to nie jakiś podstęp ale... Te jej czerwone oczy, prawie w łzach, zdyszany oddech. Musiało się coś stać.
- Proszę... - jęknęła błagalnie.
Kiwnęłam głową.
- Mimo wszystko ufam ci. Prowadź!
Lorgan? MI SIĘ NIE
SPIESZY:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz