Weszłam
do wody. Idealnie zimna.
-
Oprowadziłabyś mnie potem?
Westchnęłam
po czym wynurzyłam się i podeszłam do Dirinyi.
-
Chętnie ale… ja sama nie mam pojęcia co gdzie jest. – zaśmiałam się. – Teren
jest mi obcy!
-
Ale jesteś przecież Dowódcą… - powiedziała tak cichutko abym jej nie usłyszała.
Ja jednak słuch miałam dobry.
-
Owszem… Teoretycznie. – dodałam.
Spojrzała
na mnie spode łba jakby chciała powiedzieć „Coś kręcisz!” lub „Jesteś
podejrzanym typem…”
-
To znaczy? – zapytała wreszcie.
-
Dużo. – odpowiedziałam z cwanym uśmieszkiem. – A jednocześnie NIC.
Dirinya
pokręciła nieznacznie głową.
-
Co chcesz przez to powiedzieć?
-
Nic. Z tego co pamiętam miałam Cię oprowadzić, co?
-
Chyba podziękuję… - burknęła.
-
Dlaczego? Będziemy się świetnie bawić! Dwie, obce sobie klacze zwiedzają równie
im obce tereny. Miewają zabawne przy…
-
Dobrze tylko czy nie lepiej aby ktoś z nami poszedł? – przerwała mi.
-
NIE! – powiedziałam i odwróciłam się. – Idziesz?!
-
Mhy… - westchnęła. – Ale wyjaśnisz mi o co Ci chodzi.
-
Nie ma mowy! – zaśmiałam się.
<
Dirinya? A tu już trochę przesadziłam. Mam nadzieję, że nie będziesz zła, że
tak sobie porządziłam Dirinyą(?). :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz