-Oj nie ładnie zakradać się w takie miejsca-odezwał się ktoś za mną
Z lekkim zdziwieniem spojrzałam w stronę
z której dobiegł mnie głos ogiera, ale kiedy zobaczyłam ten charakterystyczny
uśmieszek Cole’a moja twarz przybrała swoją normalną obojętną postać.
-I co, dostanę karę?- odpowiedziałam
spoglądając na Cole’a podnosząc jedną brew
W tej samej chwili gdzieś w oddali, w
głębi mrocznej plątaniny roślin rozległ się przejmujący płacz i błaganie o
pomoc. Odruchowo ruszyłam w tamtą stronę, lecz Cole mnie powstrzymał
zagradzając mi drogę.
-To na pewno pułapka.-powiedział poważnie
-Jasne-odparłam szybko-A jak ty byś potrzebował pomocy to nie wołałbyś?
Minęłam samca i z nadstawionymi uszami, podniesioną głową i pełną
gotowością pokłusowałam przed siebie. W lesie powietrze było o kilka stopni
chłodniejsze, wilgotniejsze i jakieś takie cięższe. Po kilku sekundach lekkiego
kłusu miałam już zadyszkę. Miałam wrażenie, że z każdym większym haustem
powietrza coraz mniej tlenu dostaje się do moich płuc. W uszach szumiała mi
krew, a na szyi poczułam niewidzialne dłonie zaciskające się coraz mocniej.
Dusiłam się i zaczęłam panikować. Cole chyba nie wszedł za mną, bo nigdzie go
nie widziałam, a od skraju lasu dzielił mnie mały kawałek. Przez te wszystkie
rośliny nie miałam dobrej widoczności i dawno straciłam kontakt wzrokowy z
pegazem. Do oczu napłynęły mi łzy. Nie potrafiłam wydusić z siebie nawet
szeptu. I co? Tak miałam umrzeć? Tak żałośnie? Ponure myśli powoli zjadały moją
silną wolę i nadzieję, że się wydostanę. W tej chwili dotarło do mnie, że
dlatego nikt się wcześniej nie wydostał z tych ziem. To… To były bagna. Te
bagna. Usłyszałam szepty. Krążyły wokół mnie mówiąc coś w innym niezrozumiałym
dla mnie języku. Miałam ochotę krzyczeć, wyrywać się, ale niewidzialny cień mocno
mnie trzymał. Gdzieś głęboko we mnie tliła się jednak iskierka nadziei na to,
że Cole przyjdzie po mnie. Iskierka, którą nie zdołał zgasić brak tlenu i
ponure myśli. Ta głupia nadzieja na to, że ktoś mi pomoże, bo… Bo ja jestem za
słaba nawet na zadbanie o siebie. Pomyślałam, że Cole miał rację podejrzewając pułapkę. Wzrok zachodził mi powoli mgłą, a ja traciłam
siły. Płuca paliły mnie z braku tlenu.
Dusiłam się…
***
Nagle otworzyłam oczy, wzięłam ogromny haust powietrza, aż się zakrztusiłam.
Podniosłam się, a przynajmniej spróbowałam, bo przez moje ciało przebiegł ból
od koniuszków uszu po końce skrzydeł. Jęknęłam. Poczułam, że ktoś jest obok
mnie.
Cole? Co ty na to? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz