czwartek, 29 września 2016

Od Mariki CD Vena



Było mi głupio. Vena potrafiła się odnaleźć w każdej sytuacji a ja… Szkoda gadać! Zamrugałam oczyma i spojrzałam na Puszka. Dzięki Bogu otworzył oczy! Słaba lecz przytomna podbiegłam do stworka i przytuliłam go skrzydłami najmocniej jak potrafiłam.
- Mii… Mąkiiniii muuu Tia tallo… - szepnął cicho Puszek.
Oznaczało to „Ał… Mdło trochę mi…” (mniej więcej).
- Tak, tak, już. – odpowiedziałam i spojrzałam na Mizuki. – Dziękuję Ci kochana i przepraszam za to, że…
Baku podniosła powoli głowę i popatrzyła na mnie wielkimi, czarnymi oczami.
- Że tak źle o Tobie myślałam! – dokończyłam. – Och, obydwu Wam dziękuję i przepraszam za kłopot… Jesteście złe?
Vena? Mizuki?

środa, 28 września 2016

Od Veny CD Marika


Przez chwilę zastanawiałam się co ona zrobiła. Czemu Puszek był nieprzytomny? Dziwne... z myśli Mizuki wyczytałam iż nie miała ona złych zamiarów. Znalazła go w lesie, po czym przyniosła tu.
- Ona nic mu nie zrobiła. Odnalazła w lesie. - powiedziałam i podeszłam do klaczy.
Wzięłam jakąś szmatkę, namoczyłam w źródełku w jaskini. Przyłożyłam do czoła klaczy.
- I jak? - spytałam.
Ocknęła się.
- Eh... - wstała wreszcie.
Podeszłam do Puszka. Też przyłożyłam mu zimny ręcznik; jak mogę tak go nazwać. Również otworzył oczy.

Marika?

Od Mariki CD opowiadania Veny



Wpadłam w panikę. Vena wyleciała pędem z jaskini a ja obolała wstałam i zdenerwowana przechadzałam się po aksamitnym dywanie. Nie wiem ile to trwało. Nagle coś wbiegło do środka. Mizuki! Przynajmniej ona się odnalazła.
- Mizuki? Co ty… - nagle spostrzegłam Puszka w jej pysku.
Wytrzeszczyłam gały.
Baku położyła Puszka przed moimi kopytami i smutna poczłapała do kąta. Puszek leżał nieruchomo… Nie byłam nawet pewna czy oddychał. Czyżby Mizuki go… NIE! Ona chyba nie chciała go skrzywdzić… Pomogła mu wrócić. Vena stała osłupiona.
- Puszek? Puszek! PUSZEK!!! Odezwij się! – łzy stanęły mi w oczach. – Proszę…
Zrobiło mi się gorąco i… straciłam przytomność.
Vena? To miałaś na myśli? :D

wtorek, 27 września 2016

Od Mariki CD opowiadania Nirvany



Zaśmiałam się w duchu. Żal mi jej!
- Ja sobie życzysz, mała! – zaśmiałam się. – I nie, nie śledziłam cię. Jesteś mało doświadczona i sama nic w życiu nie osiągniesz. Nie rób z siebie durnia! Puszek idziemy!
Zmierzyła mnie wzrokiem.
- I nie, nie jestem irytująca. Dla mnie możesz być kim chcesz i nie obchodzi mnie co myślisz o mojej osobie. – dodałam.
- Miałaś już iś…
- Dobrze. – westchnęłam. – Ale nie po to chyba wstąpiłaś do stada aby trzymać się na uboczu i patrzeć na nas spode łba.
Jej oczy zaświeciły się w gniewie.
- Przepraszam jeżeli cię w jakiś sposób zraniłam lecz mówię to dla twojego dobra.
- Ja ją lubię… - szepnął Puszek.
- Nirvanę? – zmarszczyłam ‘brwi’.
- Nie, Hy… Hy… Hybirid?
- Hybrid. – poprawiłam go.
Spojrzałam na Nirvanę. Byłam bardzo ciekawa jej reakcji…
Nirvana? Nie martw się, mam podobnie!

Od Veny CD Marika

Las, Puszek i GŁODNA Mizuki! Kuźwa...
- Mizuki! Zaraz znowu coś spieprzy..., jak znajdzie tego Puszka.
Klacz zrobiła wielkie oczy.
- Pójdę jej poszukać.
- Idę z tobą! - wykrzynęła.
- Niet! Niech cię kopyta boskie bronią i nie wychodź z tąd. - powiedziałam i wyszłam.

***

Krzyknęłam w lesie. Rozniosło się me echo w lesie.
- Mizuki!
Spojżałam na ziemię; na glebie odbite były tygrysie łapy. Ciekawe czyje! No pewno - Mizuki. Tylko ona tygrysie łapy ów takie posiada.
Po chwili usłyszałam czyjś krzyk. Wyszłam zza krzaków i dostrzegłam... właśnie Baku!
Ujżałam Mizuki, która brała do pyska małe zwierze, podobne do pandy. To był Pusiu!
- Mizuki? Zostaw!
Baku zaczęła uciekać. Ja za nią. Ale będzie miała! Repremendę! A niech tylko skrzywdzi go!
Dobiegłam za nią aż do mojej jaskini, w której odpoczywała Marika.
- Mizuki? Co ty... - zaczęła mówić ale mowę jej odebrał Puszek w pysku stworzenia. Baku położyła go delikatnie koło Mariki, po czym sama poszła do kąta jaskini i położyła się. Nawet nie raczyła na nas spojżeć. Pewnie była zła za to, że krzyczałam...

Marika? <Taka dobra jest xD>

Od Nirvany

 Byłam już tydzień w stadzie. Pech chciał że coraz więcej osób szeptało coś do drugiej osoby, gdy myśleli że nie słyszę. Plusem było to że umiałam wejść do ich łbów i wykasować te marzenia o tym, abym z nimi pogadała. Tak. Nie miałam żadnych przyjaciół. Przywódca? On przecież sie nie liczy. Hybrid mruknęła ostrzegawczo. W krzakach, coś a raczej ktoś, sie poruszył.
-Kto tam? No pokaż sie! Kazali ci mnie śledzić?! - zawołałam.
Parę przechodzących koni popatrzyło na mnie jak na największe dziwadło na świecie, i odeszło. Taaa.... Standard. Nagle zza krzaków wyłoniła sie biała klacz. Już wcześniej ją poznałam. Na odległość. Nazywała sie Marika i była Dowódczynią Morderców. Jakie szczęście że zostałam Magiem.
-Chciałam sie zapytać czy niczego nie potrzebujesz - klacz wzruszyła 'ramionami' - A tak wogóle to jestem Marika.
Uśmiechnęła sie blado.
-Nirvana Puerta Simbada. W skrócie Nirvana. A teraz... Możesz sobie iść - odparłam lecz wiedziałam że klacz tu zostanie.
Ciekawe czy wszyscy są tu tak irytujący... Że nie dają spać. Westchnęłam i zerknęłam kątem oka w stronę Mariki. Obok niej pojawił sie Pusiu. Jedyny przedstawiciel Mleczaków w tym stadzie. Hybrid podeszła ostrożnie do pandy. Pogadali chwilkę w jakimś języku po czym Clock wróciła. Uniosłam pytająco 'brew' lecz ona nadal milczała.

Marika? Kompletny brak weny

poniedziałek, 26 września 2016

Od Mariki CD Vena



Vena pomogła mi wstać.
- Aaa… – jęknęłam z bólu.
Baku zbliżyła się do nas. Vena zaczęła się po niej drzeć. No… Niby nie ma się co dziwić ale jednak trochę żal mi było Mizuki. Ta spuściła łeb i pobiegła w głąb lasu.
- Och, Mari! Bardzo cię przepraszam!
- Nic się nie stało. – burknęłam cicho.
Spojrzałam w kierunku z którego ciekła krew. Co prawda została już zatamowana ale to nie wiele dało.
- Musimy iść do mnie opatrzyć ranę. – powiedziała Vena.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Mam doświadczenie.
- Nie ma mowy! Idziemy do mnie.
Westchnęłam i kiwnęłam głową. Nie czułam się na siłach. Vena pomogła mi dojść do jej jaskini. Była całkiem ładnie urządzona.
- Gdzieś tu powinny być bandaże… - klacz „zanurkowała” w wielkim, dębowym kufrze.
Nagle przypomniałam sobie o Puszku.
- Vena… - zaczęłam niepewnie. – Ja już muszę iść.
- Gdzie? – usłyszałam odpowiedź.
Nie odpowiedziałam. Vena podeszła do mnie i zaczęła owijać moją szyję sporą warstwą bandaży.
- Dlaczego Mizuki mnie zaatakowała?
Wzruszyła ramionami.
- Była „bardzo głodna”. – prychnęła. – Nie przejmuj się nią.
- A… Czy mogłaby teraz też…
- Mhy…
- W lesie jest Puszek i nie daruję sobie jeżeli mu się coś stanie! – warknęłam.
Klacz spojrzała mi w oczy…
<Vena?>

Od Mariny CD opowiadania Lorgana

Pogoda była wręcz olśniewająca. Grzłam się w promieniach słońca wędrując między dziko rosnącymi różami i lawendą. W pobliżu ganiały się malutkie wiewiórki zbierające orzeszki. Z rozkoszą przyglądałam się tym malowniczym krajobrazom, gdy wtem usłyszałam głośny szczek. Zobaczyłam dziwnie znajomego wilka, który skoczył na wiewiórki i zaczął je rozszarpywać. Krew niewinnych stworzonek skapywała mu z pyska, gdy przegryzał ich kości. Z jego gardła wydobywało się głośne warczenie.
- Ach! - krzyknęłam otwierając szeroko oczy i gwałtownie wybudzając się ze snu. Warczenie, które słyszałam wcale mi się nie przyśniło. Nadal rozbrzmiewało tuż przy mojej głowie. Hamując gniew powoli odwróciłam pysk w tamtą stronę. Ismena wpatrywała się we mnie niecierpliwie swoimi wilczymi turkusowymi oczami.
- Wstałaś już łaskawie królewno? Czy życzysz sobie może śniadanie do łóżka? - zapytała z sarkastycznym uśmieszkiem. O ile wyszczerzone kły można nazwać uśmiechem.
- Czy możesz mi łaskawie powiedzieć, dlaczego budzisz mnie w środku nocy? - zapytałam starając się mówić spokojnie, choć głos drżał mi lekko z gniewu. Wadera wyglądała, jakby miała ochotę odpowiedzieć coś naprawdę paskudnego, ale w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Widać było, że coś ją gryzie.
- Słuchaj, nie mamy czasu. Lorgan zniknął. - powiedziała siląc się na rzeczowy ton, choć jej zdenerwowanie było wręcz namacalne. Zamrugałam kilka razy i rozejrzałam się po jaskini. Faktycznie, nigdzie nie było śladu ogiera. Przez pierwszą chwilą pomyślałam, że może miał nas dość i postanowił pójść dalej bez nas. Potem jednak uświadomiłam sobie, że nie zostawiłby swojej najdroższej towarzyszki, panny Ismeny. Choć miałam cichutkę nadzieję, że tak naprawdę nie zostawiłby mnie. W takim razie pozostawało pytanie: gdzie on jest?
- Na co czekamy? - zapytałam zrywając się na równe nogi. - Musimy go znaleźć, i to prędko. Co, jeśli ma kłopoty? - spojrzałam na Ismenę czując rosnącą panikę.
- Nie histeryzuj, zaraz go znajdziemy. - odparła wadera wychodząc z jaskini. Obejrzałam się za siebie. Miodka spała w najlepsze, pochrapując cicho. Obudziłam ją prędko i we dwie wypadłyśmy z jaskini. Ismena czekała pośród drzew, a pod osłoną nieprzeniknionej czerni nocy widać było tylko jej połyskujące ślepia.
- Prowadź. - powiedziałam. Wadera bez słowa pobiegła przed siebie kierując się węchem. Bez zastanowienia, ruszyłyśmy za nią.

***
- Gratulacje! Po prostu nie nadajesz się na przewodnika, ale na dywanik przed kominkiem! - krzyknęłam, gdy po raz setny zrobiłyśmy kółko wokół jaskini. Wschodziło już słońce, a my nadal byłyśmy tak blisko znalezienia Lorgana, co zostania przyjaciółkami.
- Znalazłabym go dawno temu, gdyby nie twój smród! - odszczeknęła wadera.
- Ach tak?! - zapytałam czując jak przepełnia mnie furia.
- Tak! - odparła nie mniej wściekła Ismena.
Przez krótką chwilę stałam trzęsąc się z gniewu. W końcu wzięłam głęboki oddech.
- Dobra, w ten sposób nic nie zdziałamy. Mamy znaleźć Lorgana, a kłótnie nam w tym nie pomogą. - powiedziałam spoglądając na waderę.
- Tylko jak? On może być już bardzo daleko stąd. - powiedziała z nutką rozpaczy.
- Ale nie jest. - powiedział cichy, męski głos.
Zaskoczone w tym samym momencie podskoczyłyśmy i odwróciłyśmy się. Naszym oczom ukazał się przystojny, uroczy, zniewalający, cudowny, gorący... ach, no tak. W każdym razie był to nikt inny jak Lorgan. We własnej osobie. Tylko jedno się nie zgadzało. Zwykle tak silny i nieugięty, wyglądał teraz na... wyczerpanego? Choć starał się starał się stać prosto i dumnie, widać było, że nogi drżały mu lekko z wysiłku, jakby ledwo co się na nich utrzymywał. Z kolei jego czarne oczy były teraz przekrwione i podkrążone.
- Lorgan! - krzyknęła Ismena na chwilę zapominając o swojej chłodnej obojętności. Szybko jednak się opanowała i ze zmieszaniem wymamrotała coś pod nosem. Uradowana Miodka zaczęła bez opamiętania fruwać wokół Lorgana ćwierkając wniebogłosy. Zrobiłam krok do przodu chcąc przywitać się z ogierem. On jednak tylko skinął mi lekceważąco głową i podszedł do Ismeny, z którą zaczął rozmawiać przyciszonym głosem. Starając się nie okazywać jak bardzo mnie to zabolało, odeszłam na kilka kroków udając nagłe zainteresowanie leżącą na ziemi szyszką. W końcu Lorgan i Ismena zmilkli i ruszyli w głąb lasu. Oglądając się na chwilę przez ramię. Lorgan krzyknął:
- Marina, idziesz? Postanowiliśmy, że ruszamy w dalszą drogę.
- Tak, tak... idę. - odparłam ruszając z Miodką za oddalającą się dwójką. Normalnie dodałabym jakiś marny suchar, ale w tej chwili całe moje poczucie humoru prysło jak bańka mydlana. Szybko dogoniłam swoich towarzyszy podróży i tym razem w całkowitym milczeniu szliśmy przez las. Wsłuchiwałam się w rytmiczny odgłos kroków i towarzyszący mu trzask gałązek próbując zająć czymś krążące wokół tamtej dwójki myśli. Martwe jesienne liście pokrywały całą drogę przed nami. Nagle to poczułam. Niebezpieczeństwo. Szelest liści, trzask gałęzi. Chciałam ich ostrzec. Jeszcze kilka kroków... tak, to było blisko.
- Czekajcie...- zaczęłam. Lorgan tylko nieznacznie przekręcił głowę dając mi znak, że mnie słucha. Ismena nawet nie zareagowała. - Posłuchajcie mnie, ja... ja... chyba coś się zbli... AAA!!!! - nagle wraz z krokiem idącej na przodzie Ismeny ziemia pod nami zniknęła zastąpiona głęboką, czarną dziurą. Wraz krzykiem wszyscy wpadliśmy do niej i zaczęliśmy spadać coraz bardziej w dół. Miodka chyba zapomniała o lataniu, bo z głośnym piskiem zagłębiała się z nami w głąb dołu uczepiona kurczowo grzywy Lorgana. Nagle bez ostrzeżenia tunel rozdzielił się na dwa mniejsze. Zanim zdążyłam zareagować. wpadałam do tunelu po lewej tuż za Ismeną, z kolei Lorgan i przyczepiona do niego Miodka zniknęli w tunelu po prawej. Tunel ciągnął się i ciągnął, a im głębiej spadałyśmy, tym ciemniej się robiło. W końcu tunel gwałtownie zakręcił i z wrzaskiem wypadłyśmy na twardą. skalistą posadzkę, wzbijając przy tym obłoki pyłu, kaszląc i się krztusząc. Po chili podniosłam z ziemi obolały zad i rozejrzałam się.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam, a echo zwielokrotniło mój głos przyprawiając mnie o gęsią skórkę.
- Och, może w norce Białego Królika. Jestem pewna, że zaraz zaprosi nas na podwieczorek. To chyba jasne, wpadłyśmy w pułapkę! - odparła Isemna ze złością. Posłałam jej lekceważące spojrzenie i przeszłam kilka kroków w głąb tunelu. Za jakie grzechy wpadałam tu z NIĄ? Nagle wydało mi się, że zza ściany dobiegł mnie jakiś krzyk.
- Słyszałaś? - zapytałam.
- Co? - warknęła Ismena. Zamilkłyśmy obie nasłuchując. Tym razem bez wątpliwosci usłyszałyśmy krzyki.
- Miodka, czy mogłabyś przestać ćwierkać? Próbuję się skoncentrować. Hej, hej, trzymaj ten język z dala ode mnie. No naprawdę, Marina mogłaby nauczyć cię zasad dobrego wychowania. Swoją drogą mam nadzieję, że razem z Ismeną są całe i zdrowe... No nic, musimy iść przed siebie.
- Coś czuję, że będziemy miały dobre słuchowisko. - wyszeptała Ismena za moimi plecami. Odwróciłam się do niej z niepohamowanym uśmiechem.
- Chyba tak. - odparłam również szeptem.
- To jak, idziemy? - zapytała prawie bezgłośnie wskazując głową na rozpościerającą się przed nami ciemność. Przez chwilę stałam zastanawiając się. W końcu skinęłam łbem. Poszłyśmy wiec prosto w czarną otchłań tunelu.
(Lorgan? Co się z tobą działo w międzyczasie?)

piątek, 23 września 2016

Od Veny CD Mariki

Mizuki! Kuźwa jak zawsze musiała coś spieprzyć...
- Ja pier*ole! Marina przepraszam! - wykrzyknęłam i podbiegłam do klaczy. Była osłabiona i miała ranę. Pomogłam jej się podnieść. Zatamowałam krwawienie w ranie.
- Wszystko ok...? - spytałam.
Dopiero teraz Mizuki wstała o własnych siłach.
Po chwili przyszła Mizuki. Skrzyczałam ją.
- Ładnie to tak krzywdzić innych?! Najpierw pomyśl, a potem zrób!!
Baku spuściła łeb i odbiegła do lasu. Nie chcę jej widzieć.

Marika?

czwartek, 22 września 2016

Nirvana Puerta Simbada - Mag

"Wojownik, wojownikiem zostanie. Zdrajca zostanie zdrajcą. A ty zostaniesz tym kim jesteś"
IMIĘ: Jej imię? Brzmi ono NPS2034. Jednak przyznacie że to ciężkie w wymowie i o wiele za trudne do zapamiętania. Tak więc zwracają sie do niej Nirvana Puerta Simbada. A jeszcze prościej? Po prostu Nirvana.
PŁEĆ: ♀
WIEK: 2 lata i 8 miesięcy
RASA: Została obdarzona skrzydłami. Czyli jest ona pegazem. Ale tak naprawdę to w 68 % robot.
RANGA: 3
HIERARCHIA: Mag. Nie chciałaby znowu zabijać. Nie lubi sprawiać krzywdy innym. Pomimo całej historii i budowy jej ciała, to wrażliwa Siwa klacz, która ma uczucia.
GŁOS: Sylwia Lipka
MOCE:
* Spełnianie marzeń. Potrafi o czymś pomyśleć i zaraz to ma. Natomiast umie także wejść do czyjejś głowy i spełnić jego trzy marzenia. Taka końska odpowiedniczka złotej rybki.
* Przewidywanie ruchów. Potrafi przewidzieć czy usiądziesz zanim to zrobisz. Bardzo przydatne podczas walki. Co ciekawe umie także przewidzieć co za chwilę powiesz.
* Robot. Co noc zmienia się w mechanicznego konia. Stąd ta zbroja na jej ciele, bo część jej ciała to blachy i kable a reszta to skóra, kości, żyły i mięśnie.
 UMIEJĘTNOŚCI:
Siła: ★★★★★
Wytrzymałość: ★★★★
Zwinność: ★★
Szybkość: ★★★★
Czujność: ★★★
EKSTERIER:
Budowa: Silna budowa Nirvany, podobna jest do umięśnienia ogierów. Ale tak to już bywa...
Maść: Ciemnokasztanowata
Głowa: Co najmniej 5/6 jej łba jest mechaniczna. Pokrywa tą część złota zbroja. Jej oczy są przenikliwe i kryje się w nich mądrość. Uszy są proporcjonalne do reszty ciała.
Grzywa: Długa, falowana i jedwabista. Tu jest sie czym pochwalić bo to coś z czym nasza Nirvana się narodziła.
Ogon: Tak samo długi, a nawet dłuższy niż grzywa. Podobnie jedwabisty, falowany i zawsze zadbany. To także nabytek od matki Nirvany.
Nogi: Złote kopyta (ze stali nierdzewnej), pokryte złotymi wzorkami. Silne, długie i wytrzymałe. Niczym u robota, mechanicznego konia. Istoty bez serca i rozumu.
TEMPERAMENT: No i tu sie zaczyna jazda jak na rollercoasterze. Nigdy w życiu chyba nie poznałeś tak dziwnej klaczy jak nasza kochana Nirvana. Jest ona cicha i spokojna. Tak, tak. Kiedyś była zmuszona do zabijania. Była czymś w rodzaju królika doświadczalnego. Lecz naprawdę jest inna.
Wyrozumiała. To pierwsze co nasuwa sie na język, jak chodzi o Nir. Zawsze cie wysłucha, pocieszy i przytuli gdy zajdzie taka potrzeba. Wydaje sie być taka dzielna, niczym ktoś bez strachu. Jednak to tylko pozory. Ona jest dla wszystkich jak starsza siostra lub druga matka i nie odchodzi jej twój charakter i twoje fochy.
Zadziorna. Kiedy trzeba to umie pokazać kopyta. Nie pozwoli sie zrobić w konia. Jest na to zbyt inteligentna. A tylko spróbuj ją obgadywać to cię rozszarpie. Nie jest taka znowu bezbronna moi mili.
Kreatywna. Zawsze znajdzie wyjście z opresji. Ma wiele szalonych pomysłów i nigdy nie waha sie ich wykorzystać co ma odmienne skutki. Nie zawsze wszystko przecież idzie po naszej myśli, prawda?
Zabawna. Ma specyficzne poczucie humoru, które nie każdy potrafi zrozumieć, choćby naprawdę tego chciał. Potrafi sie śmiać z niczego i dla niej wcale nie jest to dziwne. Gadaj co chcesz a ona zacznie sie śmiać. Możesz być nawet sztywniakiem a ona roześmieje sie na cały głos.
Lojalna. Gdy już ci zaufa to zrobi dla ciebie wszystko. Nie będzie stała i patrzyła jak umierasz tylko zrobi co sie da aż po prostu stracisz oddech. Nigdy by cie nie zdradziła bo tak i już. Musi mieć naprawdę dobry powód aby to zrobić.
Wrażliwa. Może i nie mdleje na widok krwi lecz porusza ją widok rannego ptaszka. Nie przejdzie obok cierpiącego obojętnie tylko mu pomoże jak tylko sie da. Nirvana nie lubi siedzieć bezczynnie i gapić sie jak inni ratują czyjeś życie.
Kąśliwa. Nie obędzie sie bez tego że ta klacz, jest plotkarą. Potrafi wyszukać najmniejszy powód by cie znienawidzić. Krytykuje co jej sie podoba i kiedy jej sie podoba. Nie podoba ci sie coś? Tam są drzwi.
Cicha. Nie wychyla sie za bardzo z tłumu. Stara sie nie wyróżniać co i tak jest trudne przez te wszystkie blachy. Nie cierpi dużych zgromadzeń. Taka już jest.
Inteligentna. Wspomniałam już że w jej oczach kryje sie mądrość. Otóż to. Ale pomińmy to że część mózgu ma mechaniczną i udoskonaloną, ok?
RODZINA:
Matka - Riptide - Starała sie uchronić córkę przed wszelkimi wypadkami i sie jej nie udało. Nirvana ostatni raz widziała ją gdy miała 6 miesięcy.
Ojciec - Lazar - W zasadzie to zmarł przed jej narodzinami [*]
Brat - Hotaru - Nie zdążyła go dokładnie poznać. Jest starszy od niej o 1 rok. Widziała go ostatni raz w wieku 2 lat.
TOWARZYSZ: Clockwork Hybrid
PARTNER: Pokocha ktoś robota? Cała magia polega w tym że nie. Natomiast ona ma serce prawdziwe a nie mechaniczne więc ją to boli.
HISTORIA: Urodziła sie w okolicach Irlandii. Wiodła spokojne dzieciństwo wraz z matką i starszym bratem. Pół roku później, udała sie do lasu i ujrzała niedźwiadka. Podeszła do niego i matka niedźwiedzica wybiegła z lasu. Mała klaczka o imieniu Soul, była bezbronna. Niedźwiedzica rozwaliła jej trochę łba, połowę korpusu, zmiażdżyła kopytka i rozorała jeszcze wiele rzeczy. Parę minut po zajściu, znaleźli ją ludzie. Postanowili wypróbować na niej nowe protezy mechaniczne. Już wtedy klaczkę wyrastały skrzydła. Nazwali ją obiektem NPS2034. Wbudowali jej protezy i nauczyli ją z tym żyć. Potem kazali jej wykonywać polecenia. Na początku były to drobne kradzieże. Następnie kazali jej mordować. Pewnego dnia kazali jej zabić magiczne konie z lasu. Bez zastanowienia tam podążyła. Lecz gdy ujrzała swego brata który błagał o litość to zaczęła jasno myśleć. Jej serce obudziło sie ze snu i po prostu odleciała. Płakała potem przez 2 dni. Włóczyła sie po całym świecie, zdruzgotana tym co prawie zrobiła, i tym co zrobili z jej ciałem. Chciała sie nawet zabić lecz wtedy spotkała Hybrid. Ta powiedziała do niej "Tylko głupcy i zabójcy popełniają zbrodnie. Tymi złymi byli ludzie którzy robą sterowali a nie ty". Nauczyła klacz korzystać z mocy i pomogła jej wybrać nowe imię. Na końcu została jej towarzyszką i zaprowadziła do Cole'a. Był on przywódcą Kings of the Hill, gdzie Nirvana dołączyła.
KONTAKT: Komunia03