poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Impulsa CD Mariki

Łypnąłem na demona spode łba. Odsunął się od klaczy i stanął naprzeciw mnie.
- Impuls! Jak miło!- wypalił.
- Odejdź.- mruknąłem, powoli ruszając w stronę ogiera. Demon spojrzał na mnie niepewnie i uciekł, znikając w cieniu drzew. Zbliżyłem się ostrożnie do Mariki i pomogłem jej wstać.
- Znasz go?- zapytała. Nie odpowiedziałem. Nie miałoby to sensu. Rozejrzałem się szybko po okolicy i wytężyłem zmysły, szukając jakiegokolwiek zagrożenia.
- Jesteś bezpieczna. Jednak zważając na twój talent do pakowania się w kłopoty, powinnaś być ostrożna.- ogłosiłem po chwili i wyminąłem powoli klacz i ruszyłem w stronę rzeki, zostawiając samotną klacz na pastwę losu.
- Poczekaj!- zawołała za mną gdy byłem już w całkiem pokaźnej odległości.
- Idąc ze mną, pakujesz się w ogromne kłopoty.- ostrzegłem.
- Nie sądzę. Gdyby nie ty ten demon by mnie zniewolił.- zaprotestowała.
- Nie ufasz mi. Moim zdaniem to dobrze. Nie pozwolę Ci iść, nie teraz Masz tu zostać i czekać na stado. Niedługo się spotkamy.- oznajmiłem.Przyśpieszyłem. Klacz ruszyła za mną. Parsknąłem z oburzeniem i zmieniłem się w bezkształtny dym. Owinąłem się raz wokół klaczy i ruszyłem przed siebie.
 ~~~~~~~~~
Stanąłem przed ojcem, otoczonym grupą najbardziej zaufanych demonów. Na mój widok oczy rodzica rozbłysły niebezpiecznym czerwonym blaskiem.
- Synu!- zawołał z radością.
- Witaj, ojcze.- ukłoniłem się nisko.
- Pracujesz nad planem?- zapytał jeden z oficerów armii.
- Tak.- odparłem jednoznacznie i podniosłem głowę, górując nad demonami. Ojciec uśmiechnął się podle i skinął głową na jednego ze zgromadzonych. Moje ciało ogarnął ból. Przejrzałem tłum, szukając mojego oprawcy. Po prawicy ojca ujrzałem demona, szepczącego zaklęcie. Ból zwiększył swoją moc. Opadłem na kolana. Zadrżałem kilka razy i ryknąłem ze złości. Wiedziony instynktem, rzuciłem się na demona, zadającego mi ból. Przycisnąłem go do ziemi, łamiąc mu żebra. Ogromny ból urósł na potęgę i zelżał. Ogier zaczął wić się w agonii.
- Jestem zaskoczony twoją siłą, synu. Na myśl o twej postawie, moje ciało napawa duma.- ogłosił ojciec. Czyli to był trening. Oczywiście, ból i bliskość śmierci pcha istotę do działania. Schyliłem się w oznace szacunku dla dowódcy armii i opuściłem zgromadzenie, kilka razy machając skrzydłami. Wzbiłem się ponad drzewa Martwych Ziem i spojrzałem na teren z góry. Wygląd tego skrawka był adekwatny do jego nazwy. Na myśl o zniszczeniu i zagładzie, ogarnęła mnie rozkosz. Z dnia na dzień coraz bardziej zbliżałem się do demonów, Ta myśl przerażała mnie. Nie chciałem być taki jak oni. Jednak w głębi duszy czułem, że już jestem demonem. Przynajmniej w jakiejś części. Stłumiłem te myśli i odleciałem w stronę terenów stada.

Marika? <Wymyślisz coś?>
                                                                   

niedziela, 29 stycznia 2017

Od Mariki (do Vertus'a)

Od rana, dotychczas mało emocjonalne chmury, zaczęły wylewać swoje gorzkie łzy na opustoszałe tereny stada. Dziś wyjątkowo nie miałam humoru. Pragnęłam być sama jak ten oto kwiat, jedyny żywy pośród umarłych roślinek. Wstałam dość wcześnie i omotałam wzrokiem pogrążonych we śnie członków. Oczywiście najdroższy wartownik również uciął sobie drzemkę. Na pierwszy rzut oka bardziej przypominał ubitą świnię z obwieszony, lepkim jęzorem. Przechodząc obok kopnęłam owego osobnika w zadek lecz ten jedynie wymamrotał coś w stylu ‘’Kochanie nie tak wcześnie…’’. Warknęłam pod nosem parę przekleństw w jego kierunki i zaszyłam się w gąszczu. Deszcz obmywał skrupulatnie me ciało a lodowaty wiatr dla żartu zamrażał krople wody na mojej sierści tak, że wkrótce stałam się lodowym posągiem. Przedzierałam się przez gęstwinę drzew i krzewów, sobie tylko znanymi ścieżkami. Nagle coś chrupnęło mi pod nogami. Pode mną leżało bezwładnie ciało jakiegoś ogiera. Spoglądał blado na mnie. I pewnie ten obraz nie zdziwiłby mnie wcale gdyby nie fakt, że ów samiec zginą co najwyżej jakieś 5 - 10 minut temu. Szyję miał przebitą na wylot, z otwartej rany lała się rzeka krwi wraz ze zmiażdżonymi kawałkami kości. Już chciałam ominąć trupa gdy poczułam zimny oddech bestii na plecach. Bez wątpienia ten ogier był jej ofiarą a ja byłam następna w kolejce. I wierzcie mi, nie był to typowy demon. Bydle wielkie nie ma co, szpony długie na 3 metry a kły ostre jak brzytwa. Poczułam jak ogromne cielsko spycha mnie na bok i lecz w dół. Sturlałam się ze stromego wzgórza lecz na szczęście wylądowałam na miękkiej zaspie. Stwór jednak pragną mej śmierci gdyż bez zastanowienia rzucił się za mną. Nagle ziemia się załamała i wpadłam do lodowatej wody. Nerwowo próbowałam wydostać się z jeziora lecz to wydawało się nie mieć końca. Nogi mi struchlały, straciłam czucie. W oddali dostrzegłam jakiś ruch więc błagalnie krzyknęłam ‘’Pomocy!!!’’ i zanurzyłam się w ciemnej tafli.

Vertus? Nie miałam innego pomysłu :\

Od Ailli C.D Lorgana

Wynurzając się z wody poczułam na swoim ciele czyiś wzrok. Subtelnie spojrzałam w prawą stronę plaży, gdzie to znajdowała się sylwetka konia, a ściślej rzecz ujmując ogiera, którego w świetle pełnego, stojącego wysoko na niebie księżyca odcinała się od ciemnego tła, budząc grozę.
Patrzył na mnie, stojąc zaledwie kilka metrów dalej, w bezpiecznej odległości. Był bardzo wysoki, a jego ciemna, długa grzywa powiewała na wietrze, podobnie jak ogon.
Co ciekawe, nie przestraszyłam się, a speszyłam, że akurat o tej porze musiałam kogoś zastać na plaży. Zrobiłam krok w tył i zwróciłam swe jasnoniebieskie oczy ku niebu, jednak moje spojrzenie było nieme i skierowane do wewnątrz, a z kącików lekko otwartego pyska wypływały cienkie strużki słonej morskiej wody. Perliły się po mojej brodzie i szyi, aż w końcu znikały gdzieś na klatce piersiowej.
,,A co ja będę się cofała do morza - pomyślałam. - Przybyłam tu w celach odpoczynku, a nie towarzystwa, nie muszę z nim gadać.''
W pełni wyszłam z wody, a nieznajomy ruszył wolnym krokiem ku mnie.
Nie uciekałam, ani nie odchodziłam w przeciwnym kierunku. Po prostu czekałam, co wydarzy się dalej.
I właśnie po chwili stał przede mną niezwykle wysoki i dobrze zbudowany, ten sam ogier.
-Jesteś całkiem prawdziwa - wymamrotał jak gdyby do siebie.
-Oczywiście, że jestem prawdziwa. - Wyszeptałam i spojrzałam mu prosto w oczy. Ich turkusowy zimny blask mnie zaintrygował. ,,Wyglądają jak morskie fale'' - pomyślałam.
Na chwilę zapadła cisza, jeśli ciszą można nazwać szum morza.
-Gdzie moje maniery - przerwał ciszę nieznajomy i uśmiechnął się nikle. - Jestem Lorgan, a ty jaką nosisz nazwę?
-Lorgan? - rozbudziłam się. - Lorgan... Piękne imię... - zastygłam. - Natomiast ja jestem Ailla.
-Twoje imię również jest piękne tak samo jak jego znaczenie.
-Znasz celtycki?
Przytaknął.
No proszę co za miał niespodzianka, pierwszy raz spotykam "ziemskiego" konia, który zna Celtycki.
-Skąd jesteś? Nie wydaje mi się, abyś tu mieszkał, często przebywam tu z moją siostrą. Jest znaną szamanką w tych stronach, a więc znam prawie wszystkie konie z tej okolicy.
-Nie, właśnie niedawno tu przybyłem. Zatrzymałem się w tym lesie, tam na wzgórzu - powiedział, wskazując ruchem łba, na zalesione wzniesienie. - Może ją kojarzę, czyżby się nazywała...
-Nora.
-A, racja, Nora... - zamyślił się. - Chyba ją dzisiaj widziałem z moim dawnym przyjacielem. Wydaje mi się, że był ktoś jeszcze z nimi, ale nie jestem pewien.
Nieśmiało spojrzałam na jego lice. Miał coś w sobie przyciągającego, ale i też...niebezpiecznego? Ciekawe w jakich celach przybył na te tereny.
-Zapewne to byłam ja. Wszędzie jej towarzysze, dużo przydatnych rzeczy mnie nauczyła w dziedzinie magii.
Posłał mi zimny uśmiech i zlustrował mnie wzrokiem.
-Wyczuwam od ciebie magię - szepnął zamyślony, po czym dodał głośniej. - Jest strasznie zimno. Poczekaj chwilę, znajdę kawałek drewna.
Chciałam mu powiedzieć, że morskie stworzenia, takie jak ja, są odporne na zimno, ale ogier już się oddalił. Po chwili wrócił z kawałkiem drewna i kępą suchej trawy. Następnie ułożył to wszystko w zgrabny stosik. Spodziewałam się, że poprosi mnie o przysługę zapalenia mini "ogniska", ale ku mojemu zaskoczeniu pochylił się nad stosikiem i przymknął oczy. Poczułam, jak wokół mnie formuje się niezwykle potężna magia w spiralę, i nagle zeschnięta trawa zajęła się ogniem. Byłam zachwycona.
-Nie wyczułam, że dysponujesz tak potężną magią. Świetnie zamaskowałeś swoją moc! - wybuchłam, zbyt zaskoczona, aby kontrolować to, co mówię.
Ogier podniósł łeb, a płomyki ognia malowały czerwone wzory na jego pysku i włosach. Chyba się zmieszał.
-Przepraszam za moją zbyt głośna uwagę. Po prostu pod pozornie prostym zaklęciem wyczułam twoją moc, jest bardzo silna, a mimo tego świetnie ją zamaskowałeś - powiedziałam to tym razem o wiele spokojniej.
-Nie, nic się nie stało - odparł uprzejmie. - Nie wiedziałem, że kogoś to tak zaintryguje. - Ogier uśmiechnął się porozumiewawczo.
Spojrzałam na niego, raz jeszcze podziwiając turkusowy kolor jego oczu.
Uśmiechnęłam się jeszcze raz, bo ostatnie godziny minęły mi bardzo przyjemnie. Czułam się tak, jakbym rozmawiała z jednym z moich braci, choć oczy żadnego z nich nigdy mnie tak nie urzekły.
-Za godzinę wschód słońca. Będzie trzeba się zbierać nim John się zorientuje, że mnie nie ma.
Skinęłam łbem.
Racja, przegadaliśmy prawie całą noc. Nigdy w życiu z nikim tak długo nie gadałam, nawet z moją siostrą, a co dopiero z nowo poznanym mi ogierem.
Pożegnałam się z Lorganem. Raz jeszcze spojrzałam na jaśniejące niebo i ruszyłam biegiem do morza.
Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek spotkam tego ogiera, ale mam nadzieję, że tak...

Następne trzy dni minęły mi bardzo wolno, a do tego moja siostra zaginęła, nie dawała znaku życia od trzech dni. Przeczuwam, że mogło wydarzyć się coś złego i  w zasadzie jeszcze o tym nie wiedziałam, ale nie myliłam się...
Tej nocy musiałam pewnej starej klaczy dać kilka wywarów leczniczych, przygotowanych przez moją siostrę. Odkąd zniknęła Nora, to wszystkie jej obowiązki spadły na mnie.
Wredna cholernica, nic nie powie i od tak sobie znika...
Może spacer mnie trochę odpręży, nie chce mi się jeszcze wracać do morza.
Okolice były puste, ale ja dostrzegłam rów przebiegający pomiędzy popękaną ziemią a niewysokimi wzgórzami. Zeszłam na dół i szłam nimi jak ścieżką w kierunku czarnych skałek oddzielających plażę od rzeki.
Coś tam leżało. W pierwszej chwili sądziłam, że to duża sterta wyschniętych wodorostów, ale gdy podeszłam bliżej, okazało się, że to zielonowłosa klacz, spoczywająca na skałkach pyskiem w dół, do połowy w wodzie. Popędziłam ku niej - tylko po to, by zobaczyć krążące nad jej tułowiem muchy i unoszący się na wodzie ogon, którego łuski połyskiwały w świetle księżyca.
W tamtej chwili poczułam, że tracę grunt pod nogami, a wszystkie inne dźwięki tego świata zamilkły, świat zawirował w szalonym tempie tych radosnych z nią wspomnień.
Stałam nad trupem Nory, mojej siostry.

Siostra Ailli (Nora):

(Lorgan?)

Vertus - Zwiadowca


"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."

IMIĘ: W dniu narodzin nadano mu imię Vertus, jednak ogier ma tendencję do przedstawiania się za pomocą licznych pseudonimów.
PŁEĆ: Ogier.
WIEK: 6 lat 8 miesięcy
RASA: Pegaz.
RANGA: 3
HIERARCHIA: Zwiadowca.
GŁOS: Set It Off
MOCE:
• Gdy jego organizm wyczuje zagrożenie, lub silnie wpływające na podejmowane decyzje uczucia, jego ciało niemal natychmiastowo zaczyna blednąć, by w przeciągu kilkunastu sekund stać się całkowicie niewidoczne dla oczu innych istot,
• Silne skrzydła umiejscowione w okolicach kłębu potrafią ponieść go z prędkością nieosiągalną dla innych koni. Niestety, czynność ta zabiera mu mnóstwo energii, dlatego też Vertus używa jej tylko w ostateczności,
UMIEJĘTNOŚCI:
• Siła★★
• Wytrzymałość
• Zwinność★★
• Szybkość★★★★★
• Czujność: ★★★★
EKSTERIER:
• Budowa: Drobna, smukła budowa ciała czyni z Vertusa ogiera niewiele większego od przeciętnej budowy klaczy. Mimo to silnie zaakcentowane w niektórych miejscach mięśnie oraz sposób poruszania się pozwala prawidłowo rozpoznać jego płeć bez zaglądania pomiędzy tylnie nogi.
• Maść: Trudno określić maść tego konia jednym słowem. Jego sierść w większości pokryta jest kolorem grafitowym, niekiedy przejaśnionym do delikatnego odcienia szarości. Na nogach znajdują się czarne skarpetki, natomiast pysk pokrywa szara latarnia. W niektórych miejscach – przykładowo na lewej tylnej nodze – znajdują się jasno szare kreski, kształtem przypominające paski zebry.
• Głowa: Proporcjonalna do ciała, z szarą odmianą latarni. Jej najważniejszym fragmentem są bursztynowe oczy.
• Grzywa: Długie, czarne włosie w niektórych miejscach przeplatane pasmami siwizny.
• Ogon: Wiecznie ciągnący się po ziemi kilka kroków za właścicielem, kolorystycznie identyczny jak grzywa.
 • Nogi: Długie oraz smukłe, niekiedy naznaczone delikatnie wyrzeźbionymi mięśniami. Przyozdobione czarnymi skarpetkami.
TEMPERAMENT: Uh, dokładne określenie temperamentu tego cudacznego ogiera nigdy nikomu nie przychodziło z łatwością. Jest to samotnik, typ choleryka, niełatwo nawiązujący kontakty z innymi zwierzętami jego gatunku. Matka natura obdarzyła go beznadziejnym poczuciem humoru, przez co ni jak nie potrafi dogadać się ze źrebakami. Cechuje go wielkie zaangażowanie w pracę której się podejmuje, jednak to zazwyczaj kończy się wybuchem irytacji z powodu wiecznie nieudolnych starań. Ma tendencję do wygłaszania filozoficznych wywodów – jest to skutek niezwykle roztrzepanych myśli, które przyczyniają się również do braku spójności w jego wypowiedziach. Jego przemyślenia często tyczą się śmierci, przez co większość pozytywnie nastawionych koni uczy się omijać go szerokim łukiem.
Hmm, tak jest zazwyczaj. Trudności w określeniu temperamentu tyczą się głównie tego, że w chwilach wypełnionych wielkimi emocjami, lub nieznajomymi odczuciami, jego charakter może ulec drastyczniej zmianie. Niestety nie na długo.
RODZINA: Matka Lizzy oraz ojciec Merden. Vertus nie widział ich od lat,
TOWARZYSZ: Brak.
PARTNER: Ten upośledzony uczuciowo paranoik w żadnym stopniu nie orientuje się w tych sprawach. Prędzej świnie zaczną latać, niż Vertus sam z siebie spróbuje sił u jakiejś klaczy.
HISTORIA: Przeszłość Vertusa zawsze kojarzyła mu się z bólem, odrzuceniem i samotnością. Faktem jest to, że w wieku dwóch lat samiec wygnany został ze swojego rodzinnego stada. Zdany sam na siebie, zdziwaczał oraz odzwyczaił się od towarzystwa innych koni.
KONTAKT: Kufikiri.


Od Armeny CD Dankana

Odkąd Phantom'a i Veny nie było już w stadzie,nudziło mi się.Nikogo oprócz nich nie znałam.
No więc co miałam robić? Mogłam tylko sobie spacerować i się nudzić.Z powodu mojej nieśmiałości nie mogłam się z nikim zaprzyjaźnić.Poszłam tam,gdzie poznałam się z Phantomem. Znajdował się tam patyk.
Postarałam się go kopnąć,najdalej jak potrafiłam.Upadł w krzaki.Nagle usłyszałam donośne "trach!".Ktoś musiał ten patyk zdeptać.Krzyknęłam jak mogłam najgłośniej z przerażenia.Usłyszałam śmiech.Rzuciłam się pędem do ucieczki.Ale ten koń musiał być wyjątkowo szybki.Dogonił mnie.Stanął ode mnie w pewnej odległości.Cofnęłam się.Uśmiechnął się ironicznie i powiedział:
-Jestem aż taki straszny?
-N-nie.-Powiedziałam cicho.-J-jestem Armena.-Wyjąkałam po chwili.-M-możesz mnie nie kojarzyć,bo nie jestem tu zbyt długo.Kolejny raz się cofnęłam.On się zaśmiał.Miałam ochotę rzucić w ucieczkę,ale powstrzymałam się.
-Kim jesteś?-Powiedziałam z lekką odwagą.Byłam zdziwiona.Potrafiłam być czasem odważna,lecz wtedy zaskakiwałam samą siebie.Ogier prychnął.
-A więc?-Nie dawałam za wygraną.Tym razem podeszłam do niego bliżej.On znowu uniósł brwi.Miałam nadzieję,że będzie milszy niż wszyscy,których znałam.Ale nie byłam tego taka pewna.

Dankan? Przepraszam, że tak długo nie pisałam :c

Od Soll CD Impuls

Ten cały Impuls zdawał się być od samego początku uprzejmym ogierem. To chyba dobrze. Pewno nie mieszka tu od dawna, ale to nie wyklucza faktu, że zna moje imię. Nigdy wcześniej go tu nie widziałam, ale na pierwszy rzut oka wyglądał mi na jednego z pierwszych członków stada. Buł tak obeznany. Ciekawe, czy już od razu zna innych?
Spojrzałam najpierw na jabłka potem na leżącego ogiera. Wstałam i zaczęłam jeść nieco zimne owoce jabłoni. Ogier odpoczywał zasłonięty skrzydłami; być może umęczony. Przyjrzałam się mu. Nagle uniósł głowę i rzekł:
- Smakują ci?
Nieco oszołomiona odpowiedziałam:
- Oczywiście...
- Mam taką nadzieję... - ogier uśmiechnął się.
Przez chwilę nie mogłam sobie przypomnieć co się stało jakiś czas temu. Wiedziałam, że mam do czynienia z niezidentyfikowaną mocą. Była bardzo silna.
- Długo tu leżę? - spytałam. Całkowicie straciłam poczucie czasu, jednakże w towarzystwie pgiera czułam się bardzo dobrze.
- Nie. Aż tak długo nie. - odpowiedział i wstał.
- A więc... jak mnie znalazłeś przy Duszach Drzew? - spytałam.

Impuls?

Od Soll CD Dankan

Wleciałam czym prędzej do lasu niszcząc przy tym niektóre gąszcza. Im dalej leciałam tym czułam, że dźwięk jest coraz to bliżej. Usłyszałam przeraźliwe rżenie konia oraz dziwne, mocne tupanie o ziemię. Zwolniłam tępa i cicho przemieszczałam się między gałęziami. Dostrzegłam zwalone drzewo, a następnie szamoczącą się pod jego ciężarem postać. Nie musiałam się długo zastanawiać, że to koń. Koń, który wydał mi się niezwykle znajomy. Ten kolor, skrzydła i przebiegłe oczy... to przecież Dankan! Konar drzewa przygniótł go do ziemi i nie mógł się ruszyć. Pędem zmierzyłam ku niemu niczym czarna chmara. Wzniosłam się ponad pniem, po czym z łatwością go zniszczyłam; pozostały niewielkie gałęzie oraz trociny drzewne, które poleciały na wszystkie strony. Ogier leżał umęczony i poraniony na ziemi. Zmieniłam się w konia i podeszłam do niego; spojrzał na mnie z (chyba) wdzięcznością. Dopiero teraz zobaczyłam dalej w lesie, że ku nam zmierza niejaki wielki troll.
- Uważaj! - zdążył wykrzyknąć Dankan.
Ziemia zaczęła się trząć, a potwór był coraz bliżej. Nie mogłam tak stać i się patrzeć; musiałam użyć swej mocy do czegoś innego...
Przemieniłam się w obskurusa i pędem wleciałam w trolla; upadł bezwładnie jak popada drzewo. Jednak nie na długo. Podniósł się i próbował dosięgnąć. Bezskutecznie; umykałam mu jak mały ptaszek. Był zezłoszczony.
- Odejdź od niego! Niech ciebie nie widzę na terenach stada! - ozwałam się szybko.
Zaczęłam otaczać trolla; nie miał jak wyjść. Pętla całkowicie go otoczyła. Po chwili upadł w morderczym uścisku; niczym chmara zaczęłam się przylepiać do jego ciała. Siłą mogę uznać, że wyssałam z niego życie... Po chwili trolla już nie było; niczym rozsypał się na proch, który porwał wiatr.
Wzniosłam się szybkim ruchem w powietrze, następnie upadłam na ziemię robiąc dziurę. Sama z siebie zmieniłam się w konia. Padłam umęczona...

Dankan?

sobota, 28 stycznia 2017

KotHowe Info

Em... Przyznam, że ten event to był niewypał. Wzięła w nim udział 1 para! *brawa* No i potem... Ekchem.... Nie przewidziałam tego. Mówi się trudno. Oficjalnie uznaję event za skończony i skazuję go na wieczne zapomnienie. Formalnie nigdy go nie było, nie jest i już go nie będzie. Tym samym ogłaszam, że nie nadaję się do pisania eventów (XD) i czekam NADAL na pomysły dotyczące rozwoju bloga. ZNÓW proszę aby spróbować po promować nas we wszelki możliwe sposoby i gorąco dziękuję tym, którzy się tym zajmą :D Może by tak spróbować wkleić nasz baner na facebooka? Sama bym to uczyniła gdyby nie fakt, że nie mam fb.
To chyba tyle... Komentarze są mile widziane! XDD
~Mari:3

Od Impulsa CD Soll

Stanąłem przed nieprzytomną klaczą i spojrzałem na nią z góry. Cień opuścił jej ciało, przywłaszczając sobie jej energię i zaszył się gdzieś pod ziemią. Westchnąłem cicho i zarzuciłem klacz na grzbiet. Była to Soll. Znałem wszystkie konie w stadzie, a one nie miały pojęcia o moim istnieniu. Jednak może niedługo to się zmieni. A może Soll będzie łatwiej przekonać od Mariki? Przeniosłem klacz nad rzekę i położyłem ją na brzegu. Ochlapałem ją wodą, a klacz po chwili otworzyła oczy.
- Co się stało?- zapytała, nie do końca odzyskując świadomość.
- Zasłabłaś.- odparłem krótko.
- Kim jesteś?- poderwała się z ziemi i lekko zachwiała.
- Impuls. Musisz odpoczywać.- ogłosiłem.- Ty jesteś Soll, prawda?
- Skąd znasz moje imię?- warknęła.
- Odrobiłem pracę domową.- zaśmiałem się.
Klacz osunęła się na ziemię i westchnęła. Czuła się słaba. A im słabszy koń, tym szybciej ulegnie.
- Przyniosę coś do jedzenia. Odpoczywaj.- ruszyłem w stronę drzew.
Przyśpieszyłem, nie mogłem pozwolić żeby uciekła. Wtedy mój genialny plan spłynąłby na niczym. Zerwałem kilka jabłek z pobliskich jabłoni i ruszyłem do miejsca przy rzece. Klacz dalej tam leżała. Mimowolnie poczułem satysfakcję. Położyłem jedzenie koło głowy Soll i oddaliłem się trochę. Opadłem ciężko na ziemię w pobliżu jakiegoś drzewa. Był to ciężki dzień. Nakryłem się skrzydłami i zamknąłem oczy. Westchnąłem ciężko i osunąłem się w objęcia Morfeusza.

Soll?

piątek, 27 stycznia 2017

Od Mariki CD Impuls

Pobiegłam za zanikającym dymkiem jednak ten zginął mi z oczu.
-Zaczekaj! - krzyknęłam za ogierem.
Żadnej odpowiedzi… A więc zostałam znów sama. Szybko zorientowałam się gdzie jestem. Biorąc pod uwagę skalę zniszczeń i tysiące zmiażdżonych kości umarłych stworzonek znajduję się gdzieś przy granicy Sunny Forest, nieopodal Martwych Ziem. Idąc na wschód powinnam natknąć się na ogromną przepaść, słusznie nazwaną Otchłanią Wojny. Po drugiej stronie przepaści demony rozbiły swój tymczasowy obóz aby w razie czego skryć się w mroku Martwych Ziem i zregenerować moce w Mrocznym Zagajniku. Czy Impuls czmychnął w kierunku siedziby Death’a? Dlaczego MY go mamy potrzebować? Kim jest? I… Czy kłamie? Ruszyłam przed siebie, w kierunku obozu bestii w nadziei, że odnajdę odpowiedzi na swoje pytania. Wiał zimny wiatr. Wyrzucał niewidzialną dłonią w górę biały puch tworząc niezwykły widok. Tym samym zdejmował z ziemi miękki płaszcz odkrywając wszystko co ukryła zima. Nagle mój wzrok zatrzymał się na połyskującym w świetle księżyca przedmiocie. Podeszłam bliżej aby go obejrzeć. Okazało się, że jest nim niewielki amulet o nieznanych mi dotąd znakach. Coś zaszeleściło w krzakach. Z ciemności wyłoniły się chytre, małe oczka a za nimi parszywe wilczysko o pozornie mizernej posturze.
-Witaj… - zacharczał potwór i przybrał postać konia. - Dawno się nie widzieliśmy… Tęskniłem.
-Czy my się znamy? - spytałam go spokojnie.
Samiec nie był młody ale też nie za stary gdyż wydawał się wysportowany co stwierdziłam po jego lekkich i płynnych ruchach.
W odpowiedzi na moje pytanie zaśmiał się nieszczerze.
-Oczywiście. Byłabyś moja gdyby nie wasza nic nie warta armia i ta wojna, która nie mogła skończyć się inaczej. Byłabyś cała moja i do mojej dyspozycji. Widzę jednak, że zmieniłaś się ale i tak cię poznałem. - rzekł szczerząc kły.
Podszedł bliżej i wyszeptał mi do ucha:
-Takich jak ty nie zapomina się łatwo nawet jeśli zmieniają ciało.  
I stało się jasne kim był. Czyżby ciąg dalszy przygód z Angel? Nie… Straciłam już nadzieję, że się jeszcze kiedyś pojawi. Nie zobaczyłam jej odkąd uciekłam z lochów. Ani jej, ani jej dziecka. Czy ją zabili? Byłoby to możliwe gdyby nie to, że nosiła JEGO dziecię. A może zabiło ją cierpienie? Spojrzałam z odrazą na nowo przybyłego
-Odejdź! - krzyknęłam.
Hm… Robię się chyba za bardzo wybuchowa i emocjonalna. Trzeba będzie popracować nad tym!
-Widzę, że znalazłaś interesującą rzecz… - ogier zignorował mój rozkaz. - Poszczęściło mi się; nie dość, że odzyskałem ten piękny medalion to jeszcze dostałem na własność pewną… Pewną klacz.
Popchnął mnie na ziemię i już otworzył usta aby wypowiedzieć zaklęcie gdy…
-Zostaw ją. - rozległ się spokojny głos, który już gdzieś słyszałam.
Impuls wrócił.

Impuls? Brakimus wenustotalimus 😂😂😂

czwartek, 26 stycznia 2017

Od Dankana CD Soll

Magic Forest ? Tak to moje drugie ulubione miejsce z wszystkich które poznałem. Las roił się od przeróżnych zwierząt, od tych zwykłych bo takie które posiadały niezwykłe umiejętności. Z drzewami i roślinami było tak samo. Niestety po przegranej wojnie, która zdecydowała o dalszych losach KOTH dotknęła także zwierzęta i rośliny. Zaraza zmieniała zwierzęta w bezdzuszne istoty.
Kilka godzin temu opuściłem słoneczną, plażę i udałem się do lasu. Hmm... coś mi tutaj nie pasowało. Rośliny były pokryte dziwną czarną mazią, a wokół mnie panował dziwny swąd.
Udałem się głębiej w las. Pokryte śniegiem korony drzew zasłaniały prawie całe słońce próbujące oświetlić chociaż kawałek lasu. Im głębiej, tym światła było coraz mniej, a na roślinach ( tak mi się przynajmniej wydawało ) było coraz więcej dziwnej mazi, chociaż było to trudne do stwierdzenia w panujących ciemnościach. Nagle, w oddali odezwał się huk, trzask i ciche sapanie. Hałas był coraz bliżej, stwierdziłem że nie może to być zwykłe zwierzę a pewnie jakiś zwierz dotknięty zarazą albo wysłannik Death'a. Wyjrzałem zza krzaków, a moim oczom ukazał się średniej wielkości troll. Pokryty był cały tą mazią, a jego ciało było jakby z kamienia. Z niektórych części ciała padały iskry ognia. Teraz musiałem podjąć decyzję, czy zaatakować czy zostawić w spokoju. To było oczywiste, że wybrałem tą pierwszą.
Rzuciłem się w jego stronę. Troll, ospałym ruchem odwrócił się w moją stronę chociaż trwało to sekundę nie było trudno dostrzec, że całe jego oczy były czarne.
Ozwał się głośnym rykiem w stronę mnie. Zamachnął się, a ja w mik byłem z tyłu, na jego plecach zrobił się odcisk mojego kopyta od mocnego uderzenia. Troll rozpadł się na mniejsze oraz większe kawałki skał. Miałem opuścić miejsce zbrodni ale... zauważyłem, że wszystkie kamienie wokół mnie zaczęły drgać a później zebrały się w jedno miejsce i niestety, złączyły się razem, powstał ogromny troll, buchający ogniem. No to klapa... - pomyślałem. Stałem jeszcze przez chwilę, jakby omamiony jakimiś czaramu. Miałem tylko jedno wyjście ucieczka. Gnałem przed siebie, nie mogłem wbić się w powietrze, drzewa rosły za gęsto. Troll wyrwał drzewo i rzucił w moją stronę. Konar drzewa przygniutł moje ciało. Zacząłem rżeć boleśnie. Próbowałem się wyczołgać, ale konar za mocno leżał na moim ciele.
To chyba mój koniec....

Soll ? 

niedziela, 22 stycznia 2017

Od Impulsa CD Mariki

Spojrzałem na klacz, lekko przekrzywiając głowę.
- Ja nic nie chcę, to KotH mnie potrzebuje.- odparłem, podnosząc się z ziemi.
- Dlaczego?- Marika wyraźnie się zmieszała.
- Starciliście wielu wojowników, stado potrzebuje kogoś do obrony. Szczególnie, że demony myślą nad kolejnym atakiem.- wyjaśniłem, postępując krok do przodu.
- Jesteś jednym z nich?- zapytała klacz.
W moich myślach rozpoczęła się walka. Jeśli powiem jej prawdę, zaatakuje mnie, nie chciałem jej skrzywdzić. Aczkolwiek jeśli bym skłamał, a kiedyś prawda wyszłaby na jaw, miałbym bardziej przechlapane. Oczywiście, w moim przypadku wybór nie był trudny.
- Nie.- stwierdziłem bez wachania.
- Robi się ciemno.- zauważyła klacz.
- Faktycznie, w związku z tym powinienem już iść.- ruszyłem w stronę klaczy.
- Gdzie?- Marika cofnęła się trochę.
- Jeszcze nie wiem.- podążyłem na przód.
Klacz odsunęła się trochę, po czym rzuciła nożem w moją stronę. Broń wbiła się w moją pierś, mijając serce o zaledwie kilka centymetrów. Zaśmiałem się cichym, stłumionym głosem.
- Chcesz mnie sprowokować. Nie zaatakuję cię. Biorąc pod uwagę okoliczności...- wyciągnąłem zakrwawiony nóż i rzuciłem go na bok.- jednak powinnaś mi ufać, bez względu na okoliczności.
Marika otworzyła szeroko oczy, przypatrując mi się ze zdziwieniem.
- Au revoir!- rzuciłem, przemieniając się w dym. Ostatni raz spojrzałem na klacz i zniknąłem między drzewami.

Mariko?

Od Soll (Do Impulsa)

Coś cicho jest ostatnio w tym stadzie. Nic się zbytnio nie dzieje... Nie poznałam też zbyt wiele koni. Większość z nich jest niezwykle nieuchwytna... albo po prostu się wstydzą? Są zbyt nieśmiali? Być może. Sama taka kiedyś byłam.
Niezwykle daleko się oddaliłam od domu, a mianowicie znajdowałam się przy jakiejś rzece wypływającej z morza. W oddali ujrzałam jakieś gąszcza, które z każdym krokiem były coraz bliżej.
Przypominało mi to trochę bagna, ale nie były takie mroczne. Nie pamiętałam nazwy tego miejsca. Emanowała tu jakaś dziwna energia; była tu niezidentyfikowana przeze mnie magia. Czułam jej niezwykłą potęgę. Drzewa były zarośnięte mchem i innymi roślinami, których nie mogłam pokojarxyć. Z pieni wyrastały również jakieś skały. Kamienie te pewnie były dosyć stare zarówno jak całe te miejsce, któro było prawie niedostępne.
Poczułam ciepły wiatr, który przeleciał przez mą długą grzywę. Wciągnęłam nosem powietrze i rozluźniłam się. Przez moje kopyta przeszedł jakby ciepły prąd. Po chwili wiatr zaczął wiać mocniej; zamknęłam oczy i poczułam jakby coś do mnie weszło; siłą umysłu usiłowałam przejść w tą moc. Po chwili odczłam jak robi mi się słabo; ta moc mnie wykończyła po czym upadłam bezwładnie na bok. Przed oczyma miałam ciemność.
- Nie da się przejąć tej mocy. - usłyszałam gdzieś głos.

Impuls?

środa, 18 stycznia 2017

Od Mariki CD Impuls

Wpatrywałam się jak zaczarowana w rytmiczny ruch skrzydeł ogiera. Nie należał do nas. Nie wzbiłby się w powietrze gdyż inteligentny i zdrowo myślący członek KotH nie używałby skrzydeł ze względów bezpieczeństwa. Zresztą wydałam rozkaz aby broń Boże nie pokazywać się obcym, nie latać, nie używać magii. Demon? Jeden z NICH? Nie ulegało to wątpliwości. Nie wiem co mnie skusiło, że poleciałam za nim choć dobrze wiedziałam, że zależało mu na tym. Naraziłam na niebezpieczeństwo całe stado. I… Nie mogę już wrócić do nich. Las ma oczy, las widzi i słyszy. Las jest cichy lecz nie wolno mu ufać. Nikomu nie wolno ufać.
- Czekaj! - krzyknęłam za nim.
Impuls odwrócił się tylko a na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek.
Dogoniłam go i złapałam zębami jego grzywę po czym pociągnęłam z całej siły w dół. Impuls błyskawicznie odwinął się. Zaczęliśmy szamotać się w powietrzu. Wreszcie upadliśmy na ziemię. Wstałam i podbiegłam do wciąż leżącego ogiera. Wyjęłam nóż zza skrzydeł.
- Co od nas chcesz? - warknęłam.
Jego bystre oczy zaświeciły się niebezpiecznie.

Impuls?

Od Soll CD Dankan

Zamurowało mnie. Poznałam go dosłownie dziś, a on już się ze mną tak żegna? Wow, nigdy wcześniej nie spotkałam tak miłego i jednocześnie szarmanckiego ogiera... Dankan, to było jego imię, tak. A na początku był zupełnie innym koniem; oschłym buntownikiem, który nie potrzebuje nikogo u boku. Czyżby się zmienił tylko dlatego, że spędził ten czas ze mną? Nie... wątpię. Ale wiele rzeczy na to wskazuje.
- Do zobaczenia... - powiedział ogier.
- T... tak, paa... - odparłam lekko zdezorientowana zachowaniem konia. Ogier uśmiechnął się do mnie, po czym wzniósł się w powietrze. Wzleciał niczym do księżyca, po czym zniknął za lasem. Przez chwilę jeszcze tak stałam wpatrzona w tą pełnię. Ciszyłam się, że dnie stają się coraz to dłuższe nie tak krótkie jak pod koniec jesieni. Nie mogłam się wprost doczekać tych upalnych dni, pełnych słońca i upałów...
Wróciłam do swej jaskini po dość długim pałętaniu się po ciemnościach terenów. Minąwszy Sunny Forest oraz jego podobną wersję czyli Magic Forest dotarłam do "naszych siedlisk". Nie miałam jako tako jakiejś swojej jaskini, a więc musiałam sobie jakąś znaleźć... i sprawdzić, czy nie jest zajęta przez innego lokatora.
Nie chciałam tak "z buta" wejść do czyjegoś domu; delikatnie nachylałam się i sprawdzałam wnętrza niczym jakiś incognito. W końcu gdy tak łaziłam dotarłam do jaskini na klifie, z której rozciągał się widok na morze. Rozglądnęłam się; była pusta. Dziwne, przecież każdemu by się pewno taka spodobała. Wyleciałam na chwilę z mej pieczary i wzniosłam się do góry. Stanęłam na samej górze klifu i odwróciłam się. Dostrzegłam w oddali ciemność, a wśród tych ciemności wielkie coś; z daleka wyglądało trochę jak jakaś twierdza lecz przez tą ciemność trudno mi było zidentyfikować co to jest. Ale wydaje mi się, że to Góra Prawdy i Oszczerstwa. Przynejmniej o takich terenach słyszałam. Jutro to sprawdzę... - pomyślałam.
Wleciałam znów do jaskini. Na środku zobaczyłam bardzo stare palenisko. Ktoś być może wcześniej tu mieszkał - pomyślałam. Leżaly tu też w około wiele nieużywanych patyków. Panował też tu swoisty nieład pochodzący z nie teraźniejszych czasów. W rogu dostrzegłam jakieś łoże; jedynie ta rzecz była w dość dobrym stanie. Jutro sobie urządzę resztę. - pomyślałam. Ułożyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy me oczy się same zamknęły.

~RANO~

Obudziły mnie ostre promienie słońca wpadające od strony morza do jaskini. Dopiero teraz zauważyłam ile patyków tu jest. Zaczęłam wszystkie znierać po kolei i ułożyłam w jeden stos obok paleniska. Me łoże nie było zbyt wygodne więc i to musiałam zmienić. Wyleciałam z jaskini; dosłownie chwilka minęła i już byłam na plaży. W odddali zobaczyłam Magic Forest. Tam zmierzyłam i po chwili już byłam na jakiejś polance. Były tu rośnily już w nie tak bujnej aurze jak w cieplejszych miesiącach roku. Znajdowały się tu rośliny uodpornione na ziimno. Zebrałam kilka i zaczęłam zmierzać ku jaskini.
Rozłożyłam już swoje potrzebne rzeczy w jaskini. Na ścianach dałam też pochodnie, które mogłam zapalić w późniejszych porach dnia. Wyleciałam więc sprawdzić Górę Prawdy i Oszczerstwa. Czy napewno?
Stanęłam na klifie i odwróciłam się; był tu naprawde piękny wschód słońca. Za sobą miałam w oddali las, a wokół klifu rosło dużo drzew. Pięknie to wyglądało...
Z lasu dało się słyszeć dziwny wrzask jakby demony nadal przebywały na naszych terenach.... lekko się przeraziłam. Słyszałam też rżenie pojedynczego konia. A co jeśli ten koń został zaatakowany? - pomyślałam. Zmieniłam się w obskurusa tak dla pewności i zaczęłam szybko lecieć w stronę lasu pozostawiając po sobie niemały rów na łączce.

<Dankan? Byłeś jakoś z tym związany? xd>

wtorek, 17 stycznia 2017

Odejście

Żegnamy Melody! Tak jak właścielka chciała ;)

Od Impulsa CD Mariki

Przez moje ciało przeszła fala prądu, pobudzając mnie do życia. Uczucia powróciły, a zmysły się
wyostrzyły, powracając do poprzedniego stanu. Nabrałem łapczywie powietrza i otworzyłem oczy. Ujrzałem stojącą obok klacz i przewróciłem się na drugi bok.
- Przykro mi, że widzisz mnie w takim stanie, Mariko.- sapnąłem, zduszając palący ból.
- Co ci się stało? I kim jesteś?- zapytała klacz, kierując na mnie spojrzenie ciemnych i zmartwionych oczu.
- Problemy ze zdrowiem.- westchnąłem i podniosłem się na uginającyh się nogach.
- To kim jesteś?- spytała klacz ponownie.
- Impuls.- ukłoniłem się i zakryłem skrzydłami podły uśmiech, który zatańczył na moich ustach.
Podniosłem wzrok i skierowałem go na Marikę.
- Jesteś piękniejsza niż mówią.- oznajmiłem niższym głosem.
Klacz uśmiechnęła się nikle po czym odwróciła się i ruszyła w drugą stronę.
Westchnąłem cicho i podążyłem za nią, od czasu do czasu sycząc z bólu.
- Mam ci ufać?- zapytała Marika po drodze.
- A dałem ci powód żebyś mi ufała? Lepiej nie.- zaśmiałem się cicho i bezszelestnie rozwinąłem skrzydła.- Konie które mi ufają kończą w piekle.
- Co to znaczy?- klacz zatrzymała się.
- A chcesz wiedzieć?- odparłem pytaniem na pytanie i wykonałem kilka mocnych ruchów skrzydłami, podlatując nad ziemię. Uśmiechnąłem się do klaczy po raz ostatni i wzbiłem
się w powietrze.

Marika?

Od Mariki CD Lorgan



Westchnęłam i uśmiechnęłam się lekko do Ismeny.
- Pewnie masz rację… - szepnęłam. - I wiem, że Lorgan nic do mnie nie czuje ale ja do niego tak… Jeśli to tylko zauroczenie to czemu tak… Tak… Głębokie i silne? Czemu moje serce przyspiesza gdy go widzę? Czemu jego szlachetny łeb przyprawia mnie o dreszcze? Dobrze niech ci tam będzie! Tylko chodźmy już stąd. - zaśmiałam się.
- Jak sobie życzysz. - odrzekła wadera.
Ruszyłyśmy na przód. Spacerkiem przemiszczałyśmy się wzdłuż płynącej obok rzeki. W powietrzu dało się wyczuć coś niepokojącego, niespotykanego. Ziemia jakby drżała, przerażona jakimś zdarzeniem. Nagle coś trzasnęło za nami. Obróciłyśmy się lecz nic nie dostrzegłyśmy.
- Ktoś nas śledzi. - szepnęłam.
- Daj spokój! - niemal wykrzyknęła Ismena i z dumą ominęła mnie.
Dogoniłam ją. Wadera truła mą głowę swoimi mądrościami i nie przeszkadzałoby mi to wcale gdyby nie fakt, że moje czujne uszy usłyszały jakby szczęk zbroi.  
- STAĆ W IMIENIU KRÓLA! - zza gęstwiny wydobył się gruby ryk.
Samica zamilkła i nie ukrywała zdziwienia. Poczułam jak coś splątuje mi kopyta, zakłada dziwną tkaninę na pysk i wstrzykuje w zad truciznę. Nogi mi zwiotczały, upadłam.
Ismena? Ja? XD

Żegnamy Phanthoma!

Phanthom odchodzi z polecenia właścicielki :(

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Od Dankana CD Soll

Cały dzień spędziłem na plaży, nie ukrywam że czasami widząc sylwetke konia w oddali miałem nadzieję że to Soll. Ale zawsze moje nadzieje były błędne.
Przez cały dzień nie odczuwałem głodu, a nie miałem ochoty nie piesze wycieczki. Był już prawie koniec zimy ale i tak słońce ogrzewało piasek który w połowie był pokryty śniegiem. Nie wydawał się tak bardzo złoty jak latem ale i tak nieźle ogrzewał moje zimne ciało. Od czasu do czasu przytrawfiła się jakaś większa chmura która zakryła na chwilę słońce w całości, wtedy było można odczuć chłodny powiew zimy. Fale szumiły jak zwykle, dając tak bardzo kojącą melodię, że każdemu zachciałoby się spać. Kocham takie miejsca, chyba będę powtarzał to wkółko. Spokojne, ciche, można się naprawdę zrelaksować, ale też i bardzo romantyczne. Zachodzy słońca są cudne także zimą.
Popołudniu wstałem ze swojego stałego miejsca na plaży by rozprostować kości. Nagle usłyszałem za sobą trzask gałęzi. Pewnie to jakieś zwierzę, pomyślałem. Ale nagle coś zarazem lekkiego ale i ciężkiego uderzyło we mnie. Po chwili spróbowałem podnieść swoje własne cielsko, odwróciłem się i ujrzałem... Soll.
- Co ty wyprawiasz ? - odezwałem się zaskoczony.
- A nie widzisz ? -prychnęła z wielkim oburzeniem.
Spojrzałem na chwilkę w jej cudne, niebieskie oczy ale gdy skapnęła się, że jej się przyglądam odwróciła się i skierowała w stronę lasu bez słowa pożegnania. Tym razem nie miałem zamiaru odpuścić.
Podbiegłem do niej z gracją, tak mi się przynajmniej wydawało. Klacz kolejny raz spojrzała na mnie z oburzeniem, a ja szedłem z dumą.
- Co ty tak się prężysz?
- A co nie wolno mi iść z dumą obok takiej pięknej klaczy jak ty ? - odpowiedziałem z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
Klacz popchnęła mnie lekko zadem i zaczeła się śmiać.
-Że ja ? - spytała nie przestając się śmiać.
Odpowiedziałem jej skinieniem głowy.
Kilka godzin chodziliśmy po zaśnieżonych ścieżkach. Od czasu do czasu z drzew spadł śnieg, oczywiście na nas, albo specjalnie uderzałem ciałem o drzewo aby śnieg spadł na Soll. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, jaką magią władamy, oraz jakie umiejętności posiadamy. Oczywiście wreszcie temat szedł na to gdzie się wychowaliśmy i jakie dzieciństwo mieliśmy. Nie chętnie mówiłem o swojej przeszłości ale przecież mogłem jej zaufać. Pod koniec spaceru wreszcie spytała mnie jak brzmi moje imie, oczywiście jej odpowiedziałem. Była już dobra 22.00 jak się nie mylę kiedy postanowiliśmy zakończyć spotkanie, dałem jej buziaka na pożegnanie, ona zaś była trochę zakłopotana. Może trochę się pośpieszyłem ? Sam nie wiem. Ale wiem jedno, że nie oczekuję od niej zbyt wiele.

Soll ? :3