poniedziałek, 26 września 2016

Od Mariki CD Vena



Vena pomogła mi wstać.
- Aaa… – jęknęłam z bólu.
Baku zbliżyła się do nas. Vena zaczęła się po niej drzeć. No… Niby nie ma się co dziwić ale jednak trochę żal mi było Mizuki. Ta spuściła łeb i pobiegła w głąb lasu.
- Och, Mari! Bardzo cię przepraszam!
- Nic się nie stało. – burknęłam cicho.
Spojrzałam w kierunku z którego ciekła krew. Co prawda została już zatamowana ale to nie wiele dało.
- Musimy iść do mnie opatrzyć ranę. – powiedziała Vena.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Mam doświadczenie.
- Nie ma mowy! Idziemy do mnie.
Westchnęłam i kiwnęłam głową. Nie czułam się na siłach. Vena pomogła mi dojść do jej jaskini. Była całkiem ładnie urządzona.
- Gdzieś tu powinny być bandaże… - klacz „zanurkowała” w wielkim, dębowym kufrze.
Nagle przypomniałam sobie o Puszku.
- Vena… - zaczęłam niepewnie. – Ja już muszę iść.
- Gdzie? – usłyszałam odpowiedź.
Nie odpowiedziałam. Vena podeszła do mnie i zaczęła owijać moją szyję sporą warstwą bandaży.
- Dlaczego Mizuki mnie zaatakowała?
Wzruszyła ramionami.
- Była „bardzo głodna”. – prychnęła. – Nie przejmuj się nią.
- A… Czy mogłaby teraz też…
- Mhy…
- W lesie jest Puszek i nie daruję sobie jeżeli mu się coś stanie! – warknęłam.
Klacz spojrzała mi w oczy…
<Vena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz