piątek, 9 września 2016

Od Naix'a CD Mariki

Miałem dzisiaj wyjątkowo dobry nastrój.
Miałem.
Wstałem idealnie. Ni to późno, ni wcześnie, a w sam raz. Obudzony przez delikatne słoneczne promienie muskające mój grzbiet, wokół słysząc jedynie szum pobliskiego potoku i lekko szemrzącą trawę. Zero upierdliwych ptaków, zero niespodziewanych wizyt czy dziwnych bóli rozchodzących się z blizny. Nico, po prostu cud-miód!
Wesołym kłusem pohasałem napić się wody, poskubałem nieco trawy i chciałem ochłodzić się w przyjemnym potoku, gdy Sherry po raz kolejny postanowiła mi poprzeszkadzać.
~ Ooo, pan Leniwiec już wstał? ~ posłała mi sygnał w myślach, tworząc tym samym między nami więź i przysiadając na pobliskiej gałęzi.
~ Zamknij się, psujesz atmosferę i niszczysz krajobraz. ~ burknąłem. podnosząc wzrok. ~ Sama zresztą zaspałaś, przyznaj! Zrezygnowałaś ze swoich ulubionych, porannych tortur bombardowania mojego umysłu. ~ podniosłem wzrok na kruka i posłałem pytające spojrzenie.
~ Miałam inne sprawy.
~ Mhm, jasne. ~ przewróciłem oczami, znów schyliłem się do potoku, by się napić. ~ Może szukałaś sobie faceta? Przydałaby się ktoś kto, by Cię ujarzmił.
~ Miałam przeczucie.
~ Tsa, tak samo jak ostatnio. ~ skrzywiłem się. ~ Przebiegliśmy chyba pół świata, by uciec przed ślepym niedźwiedziem, który nie miał szans nam coś zrobić.
~ To było coś innego, mówiłam Ci, durniu. ~ zamyśliła się, spoglądając jakby w dal. ~ Gdybyś nie ja już byś nie żył.
Mimo wszystko zabrzmiało poważnie.
~ O co tym razem chodzi? ~ spytałem, znów skupiając się na ptaku.
~ Musimy stąd uciekać.
~ Znów?
~ Tak.
~ Pogięło Cię, przenosimy się po raz setny, a jakoś nikt nas nigdy nie śledził.
~ Przypominam, że ktoś tu ma "lekkie" tendencję do zapominania wielu faktów.
- Wypominasz mi to po raz setny! - oburzyłem się, unosząc gwałtownie łeb. - Mam amnezję, ale od Twojego pojawienia się pamiętam wszystko!
~ Rusz się po prostu!
Zrezygnowany potrząsnąłem pyskiem, ale mimo wszystko - ruszyłem za nią.

~~ Wieczorem ~~

~ Sher, cokolwiek nas goni to nie ma niekończących się zapasów energii. ~ warknąłem, ciesząc się, że nie muszę chociaż otwierać pyska i psuć, już i tak nierównego, oddechu. ~ Ja zresztą też.
~ Ty nie masz kondycji, ciołku.
~ Wywrę Ci ten kłamliwy dziób, zgredzie! ~ rzuciłem i już trzymając się na nogach jedynie dzięki krwiożerczemu zapędowi - pognałem za nią.
Oczywiście w moim stanie, po dłuższym biegu, było to niemożliwe. Niemniej goniłem chwilę tego stwora, aż nie zniknęła mi z oczu, a ja nie zwolniłem, by się rozejrzeć. Niestety, ptaki mają to do siebie, że latają u góry, a patrząc do góry nie widać dołu... I tym sposobem udało mi się z czymś spotkać i wywalić na ziemię.
- Psiakość! - rzuciłem, zdumiony.
Szybko jednak stanąłem na nogi, czując jak lekko drżą mi kolana, a oddech się urywa, niemniej chciałem odnaleźć to z czym się spotkałem i zabić Sherry. Szczególnie to drugie. Ku mojemu zdziwieniu udało mi się jednak dostrzec ładną klaczkę.
- Um, przepraszam. - to ptaszysko zawsze musi mnie wpakować w jakieś durne sytuacje? - Ładne mamy niebo, prawda?

< Marika? XD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz