poniedziałek, 5 września 2016

Od Mariki CD Cole



Liama już nie spotkałam. Po stadzie rozeszły się plotki… Plotki?! Pfu! To były prawdziwe fakty! Niedawno zostałam poinformowana, że Liam nie żyje. Co więcej przywódcą został nie jaki Cole którego miałam już okazję poznać.
Był piękny ranek. Postanowiłam zajrzeć na Polanę Poziomek jak ją nazwałam. Miałam nadzieję, że coś znajdę. Zastanawiałam się nad paroma drobiazgami gdy…
- Uważaj jak le… - zaczął ogier stojący przede mną ale nie dokończył.
Od razu go poznałam.
- Nie twoja rzecz. – uśmiechnęłam się chytrze a zarazem serdecznie.
Zmierzył mnie szyderczym wzrokiem. Chciał coś rzec ale powstrzymał się.
Wstałam szybko. Upadki nie należały to przyjemnych. Cole nie wyglądał na zadowolonego. Ba! W jego oczach krył się cień. Gdyby nie to, że w tych samych oczach kryła się odrobinka troski i tęsknoty za szczerą miłością (co zapewne wzięło się z opiekuńczości Liama) byłby istnym potworem zabijającym samym wzrokiem. Ja byłabym zaś wypchaną ozdobą do jego mrocznego pałacu. Heh. Chyba za mną nie przepadał. Albo po prostu ma taki zabawny wyraz łba!
Stał chwilę w miejscu jakby czekał na przeprosiny. Zawrócił z rezygnacją. Byłam dziś w wyśmienitym humorze i przeszkadzała mi jego gburowatość. Kiedy on wreszcie pokaże się od tej dobrej strony? Podreptałam za nim wesoło.
- Czyżbyś tęsknił za bratem, sir? – zadrwiłam.
Poczułam niemiłe ukłucie. Mimo wszystko Liam był moim przywódcą. Przyjął mnie do stada… i zginął. Cole też chyba coś poczuł bo drgnął niedostrzegalnie. Albo mi się tylko wydawało.
- A może ty jesteś z tym wypadkiem jakoś związany? – powiedziałam nie mniej pewnie.
Odwrócił się nagle. Jego oczy świeciły niebezpiecznie. Czyżbym się doigrała? Zabawne.

< Cole? Brak pomysłu. Przepraszam, że tak długo.
Małe kłopoty ze zdrowiem i przygotowania do szkoły. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz