niedziela, 31 lipca 2016

Od Melody CD Halta

Patrzyłam na mojej wybawcę, czekając na odpowiedz. Widać, że nie chciał udzielić odpowiedzi... no trudno.
- To ja już ... pójdę .. - wstałam lekko się chwiejąc.
- Nie nie ... jesteś za słaba, zostaniesz u mnie na noc.
Spojrzałam się na niego z niedowierzaniem.
Nie zbyt chciałam zostać u niego na noc ... przecież znałam go tylko kilka godzin.
- Nie patrz się tak na mnie, przecież nic Ci nie zrobię. - zaśmiał się pod nosem.
- OK.. ale jutro pójdę do domu.
- Oczywiście. - odparł

Przykrył mnie cieplutkim kocem. Niby noce są ciepłe ale dzisiaj było jakoś dziwnie chłodno. Rozpalił małe ognisko i położył się po drugiej stronie. Spało mi się mega wygodnie. Nigdy nikt tak o mnie nie zadbał ...
Wpadłam na pomysł dosyć głupi. Zdejme mu tą maskę jak będzie spał. Zrzerała mnie ciekawość.
Była może północ ? Kiedy cichutko wstałam, i podeszłam do niego. Ognisko jeszcze troszeczkę sie paliło
Lekko ściągnęłam mu maskę. Jego oczy były do okoła poparzone.
Rozumiem jego ból ... sama przeżyłam coś .. co zostanie mi w sercu do końca życia.
Nagke otworzył oczy. Kiedy zrozumiał, że zdjełam mu maskę nagle ....
    < Dokończ Halt ;3 >

Od Veny CD Lorgan

- Masz rację... znajdę jakiegoś medyka... Dzięki.
- Pójdziesz sama? - spytał po chwili.
- Jakbyś chciał to możesz iść ze mną...
- Czemu nie...
Szliśmy przez las. Byłam pewna, że w największej jaskini widziałam niegdyś inne konie. Między innymi medyków.
- Wiesz, gdzie mogą być? - spytał po chwili.
- Tak, pamiętam jaskinię, gdzie odbywały się ważne zdarzenia. Był tam między innymi Liam, gdy przyjmował nowe konie.
- Masz orientację.
- Być może...
Gdy tak szliśmy wpadliśmy na jakiegoś ogiera... był to czarny ogier, z niebieskimi znaczeniami na ciele. Nie widziałam go wcześniej...
- Kim jesteś...cie? - spytał pierwszy.
- Ja to Vena, a to Lorgan. Szukamy medyków i jesteśmy ze stada Kings of the Hill. A ty również? - spytałam podejżliwie.
- T...Tak Caleb jestem i... należę do stada... Yyyy...
- Coś nie tak? -spytał Lorgan.
- Nie... wszystko ok. Muszę iść... pa! - odbiegł.
I tyle go widzieliśmy.

<Lorgan? Jak na razie BW :C>

Od Veny CD Dragon Queen

Odłożyłam dzidę, którą poraniłam tego Rotona...
- Więc... mam wam "odpuścić"? Niech będzie... - odpowiedziałam z wyrzutem. - Jeśli chcesz u nas zostać to zapraszam do dowódcy. 
Smoczyca z powrotem zmieniła się w klacz. Zaczęła iść za mną.
- Nie wiedziałam, że znasz tamtego smoka... - powiedziałam po chwili.
Klacz się nie odzywała. Chyba już na samym początku za mną nie przepadała... Ech, ale co ja mam poradzić? Skąd miałam wiedzieć.

*** 

Doprowadziłam klacz do jaskini Liama. Ogier od razu podszedł do mnie.
- Co cię sprowadza do mnie? - spytał ze swoim jak zawsze entuzjazmem.
- Mam to taką o nową osobę... - wskazałam na klacz.
- Liam jestem.
- Dragon Queen...
- Jeśli chcesz do nas dołączyć to zapraszam! Kim chcesz tylko zostać?
- Zwiadowcą, chyba... najbardziej chyba się nadaję do tej roli.
- Dobrze to... witaj w stadzie!

<Dragon Queen? Brak pomysłu>

Od Halt'a CD opowiadania Melody

Od wczoraj stałem się członkiem dość małego stadka. Vena mnie oprowadziła po terenach i zostawiła przy bagnach. Usłyszałem krzyk. Ktoś potrzebował pomocy. Pomyślałem o smoku. Skupiłem na na szczegółach i poczułem jakbym przedzierał sie przez kleistą ciemną maź do światła. Byłem już w ciele smoka. Rozejrzałem sie powoli dookoła i ujrzałem pegazicę którą złapała bagienna ośmiornica. Wzbiłem sie w powietrze na smoczych skrzydłach i przegryzłem mackę ośmiornicy która złapała klacz. Potwór schował sie wgłąb bagna, uciekł. Zamknij klacz spadła, wziąłem ją na smoczy grzbiet, kierując sie prosto do lasu.
~~~
Dałem jej parę ziół, już pod swoją prawdziwą postacią. Klacz otworzyła powoli oczy.
-Co sie stało? Kim jesteś? - zadała pytania.
-Ośmiornica wciągała ci do bagna. Uratowałem cie. Jestem Halt - odparłem spokojnie, jak zwykle z kamienną twarzą.
Klacz przypatrywała sie mojej masce i pelerynie.
-A ty to...? - ciągnąłem by przerwać ciszę.
-Melody. Szpieg w KotH - stwierdziła.
-Świetnie. Ja jestem Szamanem w tym samym stadzie więc nie ma problemów... - wzruszyłem 'ramionami'.
-Widziałam smoka... To byłeś ty? - przekrzywiła łeb Melody.
Milczałem.
Melody? Bo pochłonęła mnie wena...

Od Liama CD opowiadania Primy

Do naszych uszu dobiegł krzyk. Prima pobiegła w las. Wiedziałem, że nie ma sensu biec za nią. Tylko ta klacz.... Wydawała mi się jakaś znajoma... Ale po chwili namysłu dałem se spokój.
Niedługo potem z nieba delikatnymi i maleńkimi kropelkami zaczął sączyć się deszcz. Był to ciepły letni deszczyk. Byłby całkiem przyjemny gdyby nie to, że zrodziła się z niego ulewa. Prima jeszcze nie wracała. No, ale wypadło zaczekać. W tej samej chwili dołączyła do mnie klacz. Była dość smutna. Słysząc wcześniej krzyk tej innej klaczy, którą znała Prima domyśliłem się co się mogło stać. Nie pytałem o szczegóły. Odprowadziłem tylko Primę do jej jaskini, a sam wróciłem do swojej.

<Prima? Brak weny :S >

Halt - Szaman

Commission :: Winter Royalty by SilverSummerSong
"Ciągniemy nasze krzyże w nadziei, że dotrwamy do następnej nocy. Niesiemy nasze odważne serca w obietnicę nowego dnia. Z miłością: namiętnym poszukiwaniem prawdy innej niż nasza. Z pragnieniem: czystą, niewysłowioną tęsknotą za zbawieniem. Bo dopóki los czeka, żyjemy dalej. Niech nam Bóg pomoże. Niech nam Bóg wybaczy. Żyjemy dalej." ~Shantaram, Georgy David Roberts
 IMIĘ: Ten koń otrzymał piękne i dźwięczne imię którego nie da się pomylić z żadnym innym. Brzmi ono Halt. Niekiedy nazywają go "Koniem Bez Wyrazu" ale wyjaśnienie co do tej nazwy znajdziecie w punkcie "Eksterier".
PŁEĆ: ♂
WIEK: 3 lata i 3 miesiące
RASA: Po prostu koń.
RANGA: 3
HIERARCHIA: Szaman
GŁOS: Armin van Buuren & DJ Shah feat. Chris Jones
MOCE:
+ Halt potrafi po prostu zmienić siebie w dowolny przedmiot, rzecz a co najważniejsze w osobę. Nazywa się to zmiennokształtnością.
+ Widzi dusze zmarłych i potrafi z nimi rozmawiać. Czasem także zmarłe dusze nawiedzają jego sny gdy mają mu coś do przekazania a w jego łbie siedzi duch jego brata bliźniaka.
+ Czyta w myślach, kasuje je, nasuwa jakieś wspomnienia... Po prostu włazi innym do łbów jak ma na to ochotę. Czuje wtedy jakby przedzierał się przez jakąś barierę.
UMIEJĘTNOŚCI:
Siła: ★★
Wytrzymałość: ★★★
Zwinność: ★★★
Szybkość: ★★★★
Czujność: ★★★★★
EKSTERIER:
Budowa: Halt to delikatnej budowy koń który nie nadaje się do walki i nie jest silny fizycznie tylko umysłowo. Niekiedy go przez to wyśmiewają ale budową przypomina klacz.
Maść: Siwa. Innymi słowy biała jak śnieg.
Głowa: Jego głowa podobnie jak budowa ogólna, jest o delikatnych rysach. Jego oczy zasłania biała maska której Halt nigdy nie zdejmuje. Nie chce by ktoś ujrzał to jak bardzo skaleczyła go historia... Po prostu ma wielki ślad po poparzeniu wokół oczu oraz na grzbiecie.
Grzywa: Grzywa Halt'a jest zwyczajnie długa. Nigdy nie jest uczesana tylko wiecznie... Niechlujna i gęsta?Tak to dobre określenie. Lecz mimo tego jest naprawdę jedwabista.
Ogon: Ten jest podobnie długi jak grzywa, gęsty i jedwabisty. Wyróżnia tą część to iż jest uczesana.
Nogi: Długie aczkolwiek przypominają bardziej cztery delikatne patyczki niż silne i umięśnione nogi, którymi nie są.
TEMPERAMENT: Halt to miły koń który szuka przyjaciół a nie wrogów. W zasadzie to prawie nie wychyla nosa z jaskini. Jest nieco nieśmiały i nie znosi być w centrum uwagi. Woli ciesze i spokój. W tej duszyczce znajdziecie wielkie pokłady nadziei. Halt trzyma się z dala od wojen, bitew i takich innych. Nikt nie może stwierdzić jakie uczucia właśnie krążą w łbie tego ogiera bo zawsze zachowuje kamienną twarz do wszystkich, wszystkiego i zawsze. Potrafi siedzieć w bezruchu nawet kilka godzin. Porusza się bezgłośnie. Nigdy nie opuści przyjaciół w potrzebie. Jest bardzo troskliwy i opiekuńczy. Broni słabszych, ale nie poprzez walkę tylko inaczej... To tajemnica. Taki właśnie jest Halt. Ale jak postrzegają go inni? Uważają go za mrukliwego konia bez uczuć który jest obojętny na losy innych. Uważają go za tchórza i poniekąd się go boją. Wolą trzymać się od Halt'a jak najbardziej z daleka i omijają go szerokim łukiem. Przez to stał się bardzo wytrzymały psychicznie. Możesz mówić o nim co chcesz ale on nie zwróci na to najmniejszej uwagi. Takiego właśnie osobnika macie przed sobą.
RODZINA:
Matka - Polinezja - Zawsze wspierała dzieci. Dawała im miłość [*]
Ojciec - Sektor - Uratował Halt'a poświęcając swoje życie [*]
Siostra - Abra - Halt kochał ją nad życie [*]
Brat - Sean - Okazało się że to bliźniak Halt'a. Zmarł zaraz po narodzeniu i trafił do umysłu swego brata pomagając mu w trudnych chwilach.
Babcia od strony ojca - Vanilla - Żyje nadal choć sam ogier nigdy jej nie widział.
Dziadek od strony ojca - bóg Eden - Rzadko się zdarza by się widywali. Ale czasem dziadek objawia się swojemu wnukowi.
TOWARZYSZ: Brak. Halt nie potrzebuje towarzysza do szczęścia.
PARTNER: Kto go pokocha? Kto podejmie wyzwanie by pokochać takiego jak Halt?
HISTORIA: Jego życie nigdy nie było normalne. Wręcz nie miało prawa takie być. Bóg Eden pokochał piękną klacz imieniem Vanilla. Tym sposobem urodził się Sektor. Dumny, wyniosły, czarny ogier. Ten pokochał Polinezję i tak narodził się Halt. Jego bliźniak zmarł po porodzie i wylądował (swoją duszą) w łbie brata. Rok potem narodziła się równie piękna jak babka - Abra. Rodzina żyła sobie spokojnie dopóki nie wybuchł pożar w lesie. Ojciec ratował swoje dzieci jak mógł lecz Abra od razu zmarła razem z matką gdy zabierały swój dobytek. Halt także usiłował im pomóc co skończyło sie tym że drzewo z ognia spadło na niego. Uratował go dziadek. Wtedy właśnie Halt dowiedział się że jest wnukiem Edena. Tak więc Eden podarował wnukowi płaszcz i maskę by zasłoniły ślady po oparzeniach. Zaprowadził go pod osłoną nocy do stada zwanego Kings of the Hill. Liam ochoczo przyjął nowego członka w szczególności że on sam jest synem jednego z bogów - Death'a. Tak Halt wybrał stanowisko i osiedlił się w nowym stadzie. Teraz pisze swoją nową historię, tutaj.
DOŚWIADCZENIE: 0
KONTAKT: Komunia03

Cole - Przywódca

 "Baw się, zaczepiaj, rozrabiaj, myl się, potykaj się, czuj, hałasuj, śmiej się, kochaj. Wyluzuj. Bądź sobą!"
IMIĘ: Cole
PŁEĆ: ♂ 
WIEK: 5 lat 5 miesięcy
RASA: Pegaz
RANGA: 1
HIERARCHIA: Przywódca; Główny Dowódca
GŁOSLukas Graham
MOCE
~ Jedyną nieprzychylną mocą odziedziczoną po ojcu jest The fullness of the darkness. W każdą pełnię zamienia się w bezmyślną bestię, która zabije wszytko co stanie mu na drodze.
~ Oto moc przez którą zazdrości mu jego brat. Cole jest nieśmiertelny. Moc rownież od ojca.
~ Jego żywiołem jest zdecydowanie ogień. Potrafi zrobić z nim wszytko.
UMIEJĘTNOŚCI:
Siła: ★★★★
Wytrzymałość: ★★★
Zwinność: ★★
Szybkość: ★★★
Czujność: ★★★★
EKSTERIER:
Budowa: Cole jest wysokim i postawnym ogierem. Swoją budową przewyższa niejednego ogiera, klacz, a skrzydła dodają mu trochę. Umięśniona i silna sylwetka - heh treningi na coś się zdały.
Maść: Cole jest czarny jak węgiel. A na jego karej sierści odznaczają go tylko niebieskie pióra na końcach skrzydeł.
Głowa: Głowa dobrze osadzona na silnym karku. Jego ciemne, bystre oczy patrzą na świat z iskrą ciekawości.
Cole i Liam mają dużo wspólnego. Ale jedno co da się od razu zauważyć jest ten szelmowski uśmieszek na twarzach obojga braci.
Grzywa: Ciemna jak noc. Dość długa i gęsta 
Ogon: Jak grzywa.
Nogi: Długie i silne.
TEMPERAMENT: Cole i Liam są inni to fakt, ale dużo ich łączy. Gesty, postawa, uśmiech. To tylko niektóre. Ale skupmy się na Cole'u. Samiec jest miły i czarujący. Lubi towarzystwo innych koni. Na początku jest kulturalny i nie mówi za dużo o sobie. Jednak jeśli poznasz go bliżej możesz na nim polegać, bo stanie się prawdziwym przyjacielem. Na jego twarzy zawsze gości ten sam uśmieszek co u Liama. Ogier jednak jest opanowany i spokojny. Czasem w trudnych sytuacjach może być przerażająco spokojny, ale to tylko zasługa treningów. Umie postawić na swoim. Jest stanowczy i przekonujący. Cole jeśli wie, że coś jest słuszne będzie do tego brnął. Jest rozważny. Zastanowi się kilka razy zanim coś zrobi. Nie działa pochopnie. Życie nauczyło go konsekwencji pochopności. Nie chce nikogo narażać. Już za dużo stracił w życiu. Mimo, dość nietypowej, przeszłości Cole jest entuzjastycznie nastawiony do życia, cieszy się z najmniejszych rzeczy, bo wie, że kiedyś to się może skończyć. Samiec jest mądry i inteligentny. Umie znaleść wyjście z trudnej sytuacji, zachowując przy tym zimną krew. Co nie jest łatwe. Cole w porównaniu do Lee nie jest jak otwarta księga. Trudno wyczytać z niego jakieś emocje, gdyż skrywa je pod skorupą. W pewnych momentach można o nim powiedzieć, że jest tajemniczy? Cole jest wygadany. Więc nie mierz się z nim na słowa, komplementy lub groźby. Bo i tak wygra. Twardo stąpa po ziemi. Żyje tu i teraz. Nawet gdyby bardzo pragnął nie może zapomnieć o przeszłości. Jest już na to trochę uodporniony, ale i tak lepiej będzie dla ciebie gdy nie będziesz poruszał tego tematu. Jest uparty. Zawsze stawia sobie poprzeczkę wyżej niż powinien. Jest ambitny. Cole uwielbia podróże. Nie umie usiedzieć długo w miejscu. Przy nim nie będzie nudno. Jest potworem i dobrze o tym wie. Nie wmówisz mu, że jest inaczej. Cały czas musi być uważny. Nie może pozwolić sobie na chwilę nieuwagi. Dlatego też przyzwyczaił się do samotności, ale nie przeszkadza mu to. Samiec jest odważny. Ale jak to on mawia: Ratuję tylko damy z opresji. Ogiery radzą sobie same.
Cole jest zabawny i wyrozumiały. Kolejna cechy, które łączą braci. Za brata (chociaż nie chce 
okazywać wylewnych emocji wobec brata. Nie przychodzi mi to łatwo, więc jak zdobędzie się ja jakiś przyjazny gest wobec Lee to wiedz, że przyszło mu to z trudem) przyjaciół lub bliższych mu osób oddałby życie. Bo przecież nie odda życia za ojca lub matkę, która ich porzuciła. Nie nawidzi kłamstwa. Walnie ci prosto z mostu prawdę lub co o tobie myśli gdy będzie coś nie tak. Zawsze mówi to co myśli. Nie przejmuje się zdaniem innych, nie patrzy na reakcje innych. Jest wyluzowany i jest po prostu sobą!
RODZINA: Ojcem jest Death jak pewnie wiecie już z opowieści Liama, ale Cole przejął po nim mniej cech niż jego brat. Matką była zwykła ziemska klacz. No i, wspomniany już wcześniej, młodszy brat Liam, który zginął w walce z Death'em. Cole walczył u jego boku. Obwinia się za jego śmierć.
TOWARZYSZ: Nyklen
PARTNER: Death Angel 
HISTORIAW opowiadaniu
KONTAKT: Arbuz :3

Od Lorgana CD Veny

Spojrzałem na nieprzytomną Venę. Kiedy zobaczyłem, że się nie rusza, zamarłem. Nie chciałbym, aby ktoś ucierpiał przez moje problemy, bo akurat już się domyśliłem kim jest ten koń...
Znowu kogoś wysyła, aby mnie sprzątnąć - pomyślałem. - Żałosne...
Tym razem miałem do czynienia z bardziej "psychiczny" przypadkiem, widać było to po jego oczach. Jak najszybciej stworzyłem powłokę ochronną, lecz mimo tego koń zaatakował. Pod pływem uderzenia cofnąłem się o parę kroków. 
Westchnąłem ciężko.
Akurat w takiej chwili musiał zaatakować...
Moja siła leżała teraz gdzie indziej. Będę musiał znów pożyczyć energię od drzew, ale przyrzekam, że zwrócę im ją. Tak jak z poprzednim się rozprawiłem to z nim też. 
Po kilku krwawych z mojej strony atakach, koń leżał martwy na ziemi. Tym razem tego o to osobnika nie oszczędziłem. Pozwoliłem korzeniom zabrać zwłoki do ziemi. 
Trochę słabo, że w pierwszych dniach w stadzie musiałem się posunąć do takich czynów, oczywiście w obronie własnej. 
Spokojnym krokiem podszedłem do leżącej na ziemi klaczy. Co najważniejsze żyje, słyszałem bicie jej serca. Musiała mocno uderzyć głową, ale raczej nic poważniejszego jej się nie stało. 
-Vena... - trąciłem ją, aby się ocknęła.
Na dźwięk mojego głosu otworzyła gwałtownie oczy i uniosła głowę, ale zaraz rozluźniła się i położyła ją znów na trawie. 
-Wszystko mnie boli - odpowiedziała, łapiąc oddech.
-Zaraz przejdzie, tylko nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów. 
Zaczęła pomału się podnosić, aż w końcu przystała na leżeniu w pozycji, na mostku z uniesioną głową.
-Myślałam, że nie jesteś typem hazardzisty, a pięknie pograłeś z naturą. - zakrztusiła się lekko ze śmiechu.
-Wydawało mi się, że jesteś nieprzytomna. 
-Powiedzmy, że przez ułamkiem sekundy nie byłam i widziałam. To była magia na wyższym poziomie - ciągnęła. - Skąd umiesz takie rzeczy? 
Nic nie odpowiedziałem. Spojrzałem tylko za siebie, aby przyjrzeć się drzewom.
-Zbierajmy się. Radzę Ci wybrać się do medyka, na wszelki wypadek. - zmieniłem temat.

(Vena?)




Od Melody

Nie wiem jakim cudem ale znalazłam sie na granicy bagien. Nigdy tutaj nie byłam, ale słyszałam pogłoski, że kto tu wszedł juz nigdy nie wyszedł. Jestem ciekawską klaczą, i chciałam sprawdzić czy to prawda.
Upewniłam się, że nikogo w pobliżu nie ma.
Na paczątku szło się nawet dobrze ale wpewnym momencie coś pociągnęło mnie w dół. Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć. Próbowałam wznieść się do góry ale dziwna mazia mi to uniemożliwiła. Skleiła moje skrzydła a ja opadłam z sił. Myślałam, a raczej byłam przekonana, że to już koniec ....

 <Może ktoś mnie uratuje ? ;3 > 

Od Wolfa CD Veny

Usłyszałem, że ktoś się skrada. Mam ciężki sen ale to nie znaczy, że nie jestem czujny. Jako wilk musiałem się tego nauczyć od podstaw. Wstałem i odwróciłem się. Ujrzałem przed sobą .. klacz. Miała na sobie płaszcz,  a pysk zasłaniał kaptur. Trudno mi było ją rozpoznać.
- Kim jesteś ? - spytałem.
Przyjrzałem się nogom, i całej reszcie. Wszystko wydawało mi się tak bardzo znajome ... Spojrzałem na jej pysk a raczej jej kaptur. Postanowiłem zaryzykować i ściągnąć go. O dziwo klacz nie protestowała. Stałem jak wryty. Teraz ją poznałem. To była Vena. Miłość mojego życia o której nigdy nie zapomniałem.
- Vena... - wyszeptałem.
Klacz stała, nic nie mówiła. Zrobiłem, coś ... co dawno .. chciałem ... zrobić. Pocałowałem ją. Było tak jak kiedyś. Zapomnieliśmy o wszystkim innym. Byliśmy tylko my, sami na plaży. Poranne słońce oświetlało nas.

<Vena? A może jednak nie byliśmy sami...?>

Od Caleba CD Dirinya

No dobra, przyznam. Była miła.
- Do zobaczenia. - powiedziałem i również zacząłem odchodzić.

***

Dotarłem do siebie... do swojej jakby "jaskini". Kurde, miałem szukać siostry..., a spotkałem Dirinyę. Ta... jestem bardzo mądry. Rano pójdę poszukać jakichkolwiek śladów.
Położyłem się gdzieś dalej i zapadłem w błogi sens.

~~RANO~~~

Wyszedłem nad morze, by się lekko ochłodzić od przytłaczającego upału. Wszedłem do wody, jaka chłodna! W porównaniu do panującego powietrza...
Po chwili wyszedłem do lasu. Cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie śledzi... dziwne uczucie. Po chwili jednak usłyszałem czyjeś kroki.
- Mógłbyś przestać mnie cały czas śledzić? - spytałem poirytowany.

<Dirinya lub ktoś inny jakby mógł?>

Od Veny CD opowiadania Liama

Nie wiedziałam co się stało... Ale wiem, że przez Death'a Liam się całkowicie zmienia. Ale to nie od niego zależy! Oj nie...
Postanowiłam poszukać ogiera. Przeszłam przez las, a następnie do jego jaskini; nie było go.
Ale gdy doszłam nad rzekę zobaczyłam go leżącego; miał na pysku oraz sierści ślady krwi... Wiedziałam że Death ma z nim coś wspólnego...
- Wszystko ok...? - spytałam by go nie przestraszyć. - Powinieneś się przemyć...

Liam? <Sorry że krótkie>

Odejście

Vida odchodzi. Jakoś tak. Pewnie i tak by tu przyszłości nie miała (przynajmniej według mnie XD )

Ale na jej miejsce i tak przyjdzie ktoś nowy (((: xdd

~Arbuzek

Od Dragon Queen

Obudził mnie promień światła, który wkradł sie do jaskini Grous (smoczej matki Queen). Westchnęłam przeciągle. Smoczyca łypnęła na mnie okiem. Mała Frousie podleciała do mnie i ułożyła sie na moim smoczym skrzydle gdyż wśród smoków zmieniałam sie w niego. W białą smoczycę z czerwonym rogiem... Tego już nie da sie zamaskować. Roton podejrzliwie spojrzał w kierunku słońca. Zapowiadało sie na kolejny deszczowy dzień.
-Queen? Może dziś znajdziemy ci stado? - stwierdziła łagodnie Grous.
Wbiłam w nią nieugięte, twarde spojrzenie. Natychmiast wycofała temat.
-Okej. Rotonie? Jak ono sie nazywało? - odparłam na przekór myślą smoczycy.
-Nooo.... Kings of the Hill - steierdził niepewnie Rot.
Wyruszyliśmy godzinę później. Frousie i Grous zostały w jaskini.
-Lepiej jak będę koniem - powiedziałam lecz oczywiście w języku koni tak więc Roton mnie nie zrozumiał.
Zleciałam na dół i dokonałam przemiany. Smok skomentował to jedynie przewracając oczami. Dookoła był las a za krzakami jeżyn znalazłam śliczne jeziorko. Ptaki odgrywały swój dzienny koncert. Nigdy nie myślałam że bycie koniem ma swoje plusy... Mała sarenka uciekła w głąb puszczy. Wciągnęłam w płuca to jakże świeże powietrze i, usłyszałam krzyk. Długi aczkolwiek głośny i przeraźliwy krzyk. Prędko pobiegłam na polankę. Ktoś zranił w skrzydło Rotona. Podbiegłam do niego przerażona ale drogę zastąpiła mi brązowo, czarno, biała pegazica.
-Stój! To niebezpieczny smok! - warknęła.
-Nie! To moja rodzina! Odsuń sie morderco! - krzyczałam przez łzy.
Po chwili uniosłam dumnie łeb i spojrzałam wyzywająco klaczy w oczy.
-Kim jesteś że to robisz? - zażądałam odpowiedzi.
-Vena. Dowódca Szpiegów w stadzie Kings of the Hill - uśmiechnęła sie bez cienia litości - A kim ty że uważasz sie za córkę smoka?
-Dragon Queen. Miałam przyłączyć sie do twojego stada... A Roton mnie prowadził. Zmieniam sie w smoka i je rozumiem. Zajęły sie mną gdy matka mnie wygnała - zmierzyłam klacz lodowatym spojrzeniem.
Gdyby wzrok zabijał to już by nie żyła.
Vena? Miłe powitanie ze strony Queen.

Od Dirinyi CD opowiadania Caleba

Patrzyłam na niebo. Granatowo-czarne tło dla gwiazd sprawiało wrażenie szczęścia lub może podziwu? Nie miałam okazji oglądać u siebie w rodzinnych stronach gwiazd. Po zmierzchu robiło się niebezpiecznie. Tutaj jest inaczej. 

Tysiące, miliony małych punktów zwanych "Gwiazdami" migotało raz po raz, by w końcu zgasnąć. Księżyc -dziś- jaśniejszy i okazalszy wisiał na niebie, a cienka srebrna smuga światła padała na trawę. Źrenice powiększyły mi się na ten widok. Uśmiechnęłam się. 

Jakieś czarne chmury nadciągały zasłaniając połowę nieboskłonu. Cofnęłam się i odwróciłam w stronę drogi do mojej jaskini. 
- Dzięki. -rzuciłam w stronę ogiera. 
- Co? A, nie ma sprawy. 
- Do zobaczenia , Caleb. - uśmiechnęłam się lekko. 

Ciekawe czy mogę go zaliczyć do grona znajomych... 

<Caleb? Brak we(ł)ny to nic. Ciśnij na opis i po sprawie €: >

sobota, 30 lipca 2016

Od Liama CD opowiadania Veny

Szedłem dalej przed siebie.
-Czemu? Czemu?!- zadawałem sobie to pytanie
Czasem miałem ochotę "strzelić sobie" kulką w łeb. Aby skończyć cały ten teatrzyk. Alby nie narażać nikogo więc.... Jak dawniej.... Spóściłem łeb. Czemu ja? W pewnej chwili usłyszałem jakby krzyk.
Oddaliłem się trochę od jaskiń i terenów stada, fakt, ale nie na tyle, aby moje wyostrzone zmysły nie działały jak powinny. Gwałtownie zawróciłem i pobiegłem w stronę dźwięku. Niestety... Tak jak powiedział ojciec - niedługo pełnia - czyli dzisiaj. Miałem mało czasu. A jako przywódca musiałem czasem ratować kogoś z opresji. Chociaż wolałbym, aby każdy umiał się obronić i poradzić sobie.
Gdy dotrałem przed jaksinię, nie skupiałem się jakiej, miałem na to za mało czasu. Ujrzałem 
Death'a i Venę. Stanąłem nagle pomiędzy nimi. Ojciec zaśmiał się ze mnie spoglądając w niebo.
- Nie zdążysz!- zaśmiał się- Niech W S Z Y S C Y zobaczą kim NAPRAWDĘ jesteś!-zaszydził
Czułem jak krew zaczyna mi szybciej pulsować. Czułem ten przeszywający do szpiku kości ból! 
I wiedziałem, że on też. Tylko samica, która stała za mną wystraszona, nie miała o niczym bladego pojęcia. I się nie dowie. Powoli moje oczy zaszły czerwonym blaskiem, a ja zapragnąłem krwi. Death zniknął, śmiejąc się całym sobą i ciesząc się z tego widoku. Nie zważając na nic pobiegłem cwałem w las. Nikt nie mógł ucierpieć. Byłem zbyt blisko innych koni.
Wbieglem w gęsty las. I teraz zaczęła się prawdziwa jazda w własnym sobą.

****

Obudziłem się rano nad jakąś rzeczką. Pysk i klatkę piersiową "zaśmiecała" mi krew. Nie pamiętałem nic odkąd uciekłem spod jaksini, a Bóg zniknął. Wszedłem do rzeczki i zmyłem ślady czerwonej krwi.

<Vena? >

Od Liama CD opowiadania Mariny

Zaśmiałem się pod nosem od entuzjastycznej odpowiedzi klaczy.
Skinąłem łbem, aby ta poszła za mną.
Wiem, że jak na kilka minut znajomości mogło wydawać się to dziwne, ale klacz po chwili zastanowienia udała się za mną. Czyli jednak nie byłem, aż tak straszny.
- To może na początek- zacząłem- jakieś stanowisko?- spytałem i zerknąłem na klacz
- Hmm.... Może medyk?- odparła pytająco
Uśmiechnąłem się szelmowko jak zawsze.
Dotraliśmy akurat do niewielkiej łąki, na której pasło się kilka koni. Przystanęliśmy.
- To jak? Zostajesz? Czy oprowadzić cię po terenach?- zaproponowałem i wyszczerzyłem swoje białe zęby w uśmiechu
<Marina? :3 brak we(ł)ny xddd>

Od Veny CD opowiadania Wolfa

Ech... byłam pewna, że to był... właśnie on. Chciałam tylko wiedzieć, czy to wszystko prawda. Czy on NAPRAWDĘ przeżył?
Poszłam go szukać... tak wiem, że jest już ciemno. Pomyślałam, iż ogier będzie na plaży... Tak, pamiętam. Lubił bardzo na nie chodzić, więc czemu by nie sprawdzić?
Ale... najpierw poszłam do swej jaskini. Wzięłam czarną pelerynę, z kapturem i założyłam na siebie...
Ruszyłam na plażę.

***

Gdy tak szłam śpiewałam cicho tą piosenkę...:


Po chwili zaczęłam ją śpiewać nieco głośniej. Akurat dotarłam na plażę. Nikogo nie widziałam... Ale! Ale w oddali zobaczyłam czarną sylwetkę konia. Leżał i chyba spał... Podeszłam cicho... Zaczęłam się przyglądać ogierowi, ale leżał tyłem do mnie i nie mogłam zobaczyć pyska... po chwili zaczął się budzić. Miałam kaptur na głowie i... chyba by mnie nie poznał. Serce waliło mi jak młot. Ogier odwrócił się w moją stronę... to był... Wolf!
- Kim jesteś? - spytał podejrzliwie, nie widząc mojego pyska. Przyjrzał się nogom i całej reszcie. Na jego twarzy zawitało zdziwienie. - My się znamy... chyba?
Chciał chyba... ściągnąć mój kaptur... Trudno, niech się dowie...

<Wolf? XD zdemaskowałeś mnie>

Od Veny CD Lorgan

Serio? Skąd on wiedział... ma aż tak wyostrzone zmysły?
- Masz aż tak wyostrzone zmysły?
- Można tak powiedzieć...
Po chwili przez krzaki przemknął siwy, albo i myszaty... trudno określić, ogier.


-Kim jesteś? - spytał Lorgan.
- To nie istotne. Ważne kim wy jesteście...
Ogier rzucił się na Lorgana.
- Ej ty! - wykrzyknęłam.
Chcąc mu pomóc, pobiegłam w stronę ogiera. Chciałam się rzucić na niego, ale ten mnie... kopnął. Upadłam na bok i dalej nic nie pamiętam...

<Lorgan? Trochę akcji XD>

Od Caleba CD opowiadania Dirinyi

 Myślałem, że zostanę sam. Ale jak widać los chciał inaczej. Nie żeby ona mi przeszkadzała, czy coś... po prostu nie dołączyłem tu do stada, by uganiać się za dziewczynami... Chciałem poznać siostrę.
- Niech ci będzie... mogę pójść. - powiedziałem i zacząłem iść za nią.
Nie wiem, gdzie chciała iść. Raczej prowadzić, oby nie w jakieś jaskinie lub inne takie... niezbyt lubię się też szwendać po jakiś zacienionych mrocznych lasach...
Zeszliśmy już z górskiej ścieżki. Znaleźliśmy się na podgórskiej polanie, czy tam łące. Stało tu pojedyncze drzewo.
Słońce już zaszło i ukazało nam się naprawdę ładne gwieździste niebo. Rzadko kiedy się tak patrzyłem, no bo okazji nie miałem...


Dirinya? <Też pomysłu nie miałam...>

Melody - Szpieg

"Nie ufaj za bardzo. Nie kochaj za bardzo. Nie angażuj się za bardzo. Bo kiedyś "za bardzo" może cie zranić za bardzo."

IMIĘ: Melody ( Melodia) 
PŁEĆ: ♀ 
WIEK: 3 lata
RASA: Pegaz 
RANGA: 3
HIERARCHIA: Szpieg
GŁOS: Rihanna
MOCE: 
• czytanie w myślach - używa jej bardzo rzadko.
•  natychmiastowe uspokojenie - potrafi uspokoić swoją mową każdego.
• niewidzialność-  ogranicza się do kilku minut ponieważ na tą moc nie jest zbyt odporna.
UMIEJĘTNOŚCI: 
• Siła: ☆☆☆
• Wytrzymałość: ☆☆☆☆
• Zwinność: ☆☆☆☆
• Szybkość: ☆☆☆
• Czujność: ☆☆☆☆☆
EKSTERIER: 
• Budowa: Delikatna, zgrabna.
• Maść: Trudno określić... cremello?
• Głowa: Proporcjonalna do sylwetki.
• Grzywa: długa, jedwabista, gęsta.
• Ogon: Długi, jedwabisty, gęsty.
• Nogi: Długie, zgrabne.
TEMPERAMENT: Melodia jest bardzo przyjacielska, uwielbia poznawać nowe konie, ale to nie znaczy, że nie jest zadziorna. Niestety po tym co przeszła nie chce mieć jako przyjaciela ogiera.  Lecz kto powiedział, że będzie tak zawsze? Może kiedyś pozna kogoś kto będzie ją kochał, taką jaką jest. Uwielbia patrzeć na gwiazdy, to ją uspokaja. Wtedy jej oczy mienią się niebieskim blaskiem.
RODZINA: 
• Amy - matka
• Ojca niestety nigdy nie widziała.
TOWARZYSZ:
PARTNER: Na razie nikogo nie ma  ... 
 HISTORIA: Za górami, za lasami ... i tak dalej i dalej. Pomińmy te ,,baśniowe" wstępy.
Historia klaczy  nie jest jakaś niezwykła, lecz jest w niej odrobina magii. Może sami sie przekonacie ? Zapraszam do czytania. 
Legendy głoszą, że zrodziła się ze spadających gwiazd, ale jak naprawdę było zaraz się dowiecie. Klacz urodziła się w stadzie zwanym Kings of the Hill. Dość niedawno, a tak dokładnie 3 lata temu. Dorastała w świetnym towarzystwie. Codziennie przechadzała się po zielonych polach. czego chcieć więcej.  Niby nic jej nie brakowało, lecz była jedna rzecz za którą oddałaby wszystko. Chciała poznać swojego ojca. Lecz jej matka zawsze odbiegała od tematu. 
Gdy była nastolatką poznała ogiera, Lukę. Spędzała z nim bardzo dużo czasu. Zakochała się jak każda młoda klacz. Ale był jeden .. problem. Zakochała się bez wzajemności. Luka tak naprawdę nigdy jej nie kochał. Bawił się nią.  Ona zaślepiona miłością tego nie zauważała.  Ale gdy opanowała jedną ze swoich mocy, wszystkiego się dowiedziała. Zerwała z nim. Bardzo za nim tęskniła,  z każdym dniem była coraz słabsza. Aż pewnego dnia nie wytrzymała, i uciekła w góry.  Jest tam do dziś. Codziennie wpatruje się w gwiazdy i ma nadzieje, że jutro będzie lepiej.
KONTAKT: Suczka Lamberta

Od Primy CD opowiadania Liama

Obudziłam się w swojej jaskini.No ale jak?!.Po chwili dostrzegłam śpiącego obok Liama. Nie wiem co działo się podczas mojej nieobecności i raczej wolę nie wiedzieć.Ostrożnie podniosłam się i ruszyłam w stronę wyjścia.Wciąż wszystko wokół mnie się kręciło. Po krótkiej chwili znalazłam się już na łące.Było tam zupełnie pusto, żadnej żywej duszy.Zaczęłam się paść.Po kilku minutach ruszyłam w stronę swojej jaskini.Ale coś przykuło moją uwagę.Mianowicie był to pegaz płci żeńskiej w czarnej pelerynie. Śnieżnobiała grzywa powiewała na wietrze a głębokie , brązowe oczy zaczęły mi się przyglądać.Podeszłam trochę bliżej.Klacz również się zbliżył.W końcu stanęliśmy dosłownie 1 metr od siebie.Wtedy nieznajoma podeszła i odgarnęła mi grzywkę sprzed oczu.
-Prima?!-Wykrzyknęła wystraszona.Przekrzywiłam tylko śmiesznie łeb.
-A ty to?
-Nie pamiętasz mnie?!
-Nie?Czekaj , czekaj....Dream?!
-No brawo
Rzuciłam się na szyję klaczy ze łzami w oczach.To była ona...Ona!W tej chwili jednak coś przerwało tą radość.Przybiegł Liam a Dream czmychnęła w las zostawiając za sobą tylko podartą pelerynę.
Zgromiłam ogiera wzrokiem i podeszłam do roślinności dzielącej mnie od zbiorowiska drzew.
Wzięłam w pysk czarny materiał i wtedy usłyszałam krzyk.Bez wahania pobiegłam w stronę źródła dźwięku ale zastałam tam tylko plamę krwi.Zaczęłam przeczuwać tą smutną wiadomość ale potwierdziła to jedna rzecz jaką było leżące na ziemi zwłoki Dream.Przełknęłam ślinę.Nie chciałam znowu płakać ale zbierało mi się na to.Okryłam ciało czarną peleryną i ruszyłam w stronę Liama. Ten stał wciąż nieświadomy tego, co się stało.Po chwili chyba już wiedział bo popatrzył na mnie z takim "współczuciem".Ale skąd wiedział? Mógł o tym świadczyć mój pysk mokry od łez które jak dwa wartkie potoczki spływały po mnie.Wyminęłam go i ruszyłam w stronę swojego "domku".Jedno nieszczęście po drugim...

<Liam? :3 >

Od Lorgana C.D Veny

Nie znałem tych terenów, a więc wolałbym, aby to ona wybrała jakieś lepsze miejsce do... Np. rozmowy. Wtem klacz odwróciła się, a ja podążyłem w jej ślady, docierając do jakże pięknego lasu.
-To jeden z naszych piękniejszych terenów: Sunny Forest. - powiedziała, zwracając się do mnie. 
Przytaknąłem. 
-To fakt. Bardzo tu pięknie. - rozejrzałem się dookoła.
Las miał w sobie duży urok, do tego czuć było esencje ciepła. Kolory ciepłe i przyjemne dla oka, racja, piękne miejsce. 
Szliśmy obok siebie ścieżką prowadzącą wzdłuż szemrzącego małego strumyka. Klacz najprawdopodobniej spodziewała się jakiejś rozmowy z mojej strony, lecz ja do tych nie należałem, co zaczynają rozmowę.
Nagle... Poczułem pod skórą przypływ ciepła i drżenia - to magia i krew napływały do mojego całego ciała.
-Coś nie tak? - spytała zaniepokojona Vena. 
-Ktoś lub coś do nas biegnie... - odpowiedziałem zamyślony. -Słyszę właśnie z oddali bicie serca, prędkie i wciąż nabierające tępa... 
Vena spojrzała na mnie zaskoczona.
(Vena? Brak weny xd)

Od Liama CD opowiadania Primy

Klacz odbiegła odemnie. Nie miałem nic ciekawszego do roboty, poszedłem w stronę Free Moutain. Wszedłem po krótkiej chwili w głąb lasu, robiąc sobie skrót w stronę gór. Przechodząc przez labirynt drzew iglastych i liściastych zauważyłem dosyć dużego niedźwiedzia. Nigdy wcześniej nie zapuszczały się tak daleko z gór. Bo najczęściej tam miały swoje "siedziby". Zaskoczony tym, pobiegłem po jego śladach zostawionych na leśnej ściółce. Przez to, że zwierzę, było na terenach stada miałem tylko nadzieję, że nikt nie był w jego pobliżu. Ale jeszcze bardziej od tego, że niedźwiedź zapuścił się w te tereny, zdziwiło mnie to, iż był lekko... Zdezorientowany?
Podczas biegu zobaczyłem przed sobą coś białego na ziemi. Przypominało mi to sylwetkę konia. Wzdrygnąłem się na myśl, że coś mogło się tu stać. Gdy dobiegłem do białej "zwłoki" ujrzałem, że była to Prima. Serce zaczęło mi podchodzić do gardła. Jednak ku mojemu zdziwieniu, nie było tam żadnych śladów krwi. Klacz nie miała ran. Po prostu była nieprzytomna. Przez liście, które powiewały swobodnie na koronach drzew, dostały się do nas ciepłe promyki słońca. Na szyi klaczy mignęło coś. Zniżyłem łeb. Prima miała na sobie coś na rodzaj wisiorka. Ah, te klacze. Jednak sam wisiorek nie przykuł mojej uwagi tak jak czarna czaszka zawieszona na nim. Moje oczy prawie wyszły mi z orbit. Szybko zdiąłem wisiorek z szyi klaczy i rozwaliłem go kopytem. Gdy mała czaszka pękła uniós się z niej mały dym.
Uff. Nie było go za dużo. Czyli klacz jeszcze żyła. Była za to pewnie bardzo osłabiona. Czemu ten padalec wpie*rzał mi się cały czas w życie?! Czemu nie umiał odpuścić?! Nie mogłem mieć nawet normalnego życia. Przezemnie mogło stać się coś złego. Gdybym nie spotkał go tamtego wieczoru....

Zaniosłem klacz do jej jaskini. Nie była daleko. Położyłem Primę na skórze, która leżała na ziemi. Nie miałem pojęcia jak długo miała na sobie "naszyjnik" i jakdługo może jeszcze być nieprzytomna.
<Prima? >

Od Mariny CD opowiadania Liama

Był ciepły, rześki poranek. Słońce dopiero nieśmiało wschodziło wyłaniając się zza chmur i rozświetlając niebo złotym blaskiem. Stałam na rozległej łące pasąc się niespiesznie świeżą trawą. Zastanawiałam się w jakim miejscu się znajdowałam. Tereny wokół mnie wydawały się być niezwykle malownicze, kusiły mnie, by wyruszyć i je zwiedzić. Piękna pogoda zapowiadała równie piękny dzień. Zatopiona w myślach, nawet nie zauważyłam jak ktoś do mnie podszedł, dopiero niski głos uprzytomnił mi, że nie jestem sama.
- Cześć. - powiedział nieznajomy. Powoli uniosłam głowę i napotkałam spojrzenie intensywnych, bursztynowych oczu. Przede mną stał ogier, a właściwie pegaz. Przyjrzałam mu się dokładnie. Miał umięśnioną, masywną sylwetkę, bułaną sierść oraz brązową grzywę i ogon.
- Cześć. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Jestem Liam. - przedstawił się.
- Marina. - odpowiedziałam
- Zdaje się, że nie należysz do stada. - zauważył.
- Stada?- spytałam szczerze zdziwiona. Nie miałam pojęcia, że jest tu jakieś stado.
- Stada Kings of the Hill - wyjaśnił - może chciałabyś do nas dołączyć?
Nie musiałam długo myśleć. To było właśnie to, czego potrzebowałam. Przygody. Gdzie indziej szukać przygód, jeśli nie w stadzie Kings of the Hill?
- Oczywiście! - wykrzyknęłam wesoło. Czułam, że to początek czegoś wyjątkowego.
<Liam?>

Od Dirinyi CD opowiadania Caleba

Nie powiem. Ciekawy początek znajomości, chociaż można zaliczyć to coś do początku? A może to taki wstęp do początku znajomości. Ten ogier - Caleb - wydał się miły. Możę z deczka nerwowy. Myślał, że mi przeszkadza. Śmieszny jest. 

Myślałam i myślałam, a na niebie zaczęło zachodzić słońce. Ni wiem nawet w którą stronę poszłam. Chyba w stronę gór. Teraz szłam zapatrzona w zachód słońca nie patrząc gdzie idę. I - jak się okazało - wpadłam na kogoś. 
- Przepraszam! -krzyknęłam szybko. 
- Nic nie szkodzi, Dirinya. -odparł koń. Znajomy głos... 
- Caleb? - spojrzałam na ogiera. Tak, to Caleb. - Wybacz, zapatrzyłam się i cię nie widziałam... 
- Mhm, też tędy wracasz? 
- W sumie wracam na oślep - przekrzywiłam łeb. - Zobaczyłam zachód słońca, a tam skąd pochodzę nie miałam takiej możliwości. No ale cóż, nie przeszkadzam. Teraz ja -zaśmiałam się cicho. - Idę popatrzeć gdzieś ,idziesz czy zostajesz? - dodałam odwracając się. Posłałam ogierowi uśmiech. 

<Caleb? Nic w tym dziwnego xd rozwiń to jakoś °~° >

Od Veny CD opowiadania Lorgana

Sama nie wiem co ja tu szukałam..., ale za to tego konia wcześniej nie widziałam. Może jakiś nowy?
Ogier odwrócił się w moją stronę.
- Czy szukam? Hmm... chyba nic tutaj nie znajdę... żadnej żywej duszy. Może ja spytam: czego ty tu szukasz?
- Dobre pytanie... W sumie, to poszłam na spacer.
- W takie miejsce? No nie powiem...
- Ta... nie należy do najprzyjemniejszych.
- Może i masz rację. A i... Loregan jestem.
- Vena, miło poznać.
- Mi również.
- Jesteś może ze stada?
- Kings of the Hill, pod przywództwem Liama? Tak. Z resztą... chyba bym się nie wkradł na czyjś teren.
- Może i masz rację...
Nagle w drzewach coś zatrzeszczało, ale to był tylko kruk. Z starego drzewa zleciało kilka gałęzi.
- Wiesz... może pójdziemy nad bardziej "urodziwe" miejsce. - powiedziałam.
- Masz rację...

Loregan?

Od Veny CD opowiadania Liama

Zasnęłam u siebie, ale... coś mi nie nie dawało spać.. Słyszałam jakby ktoś coś mówił do mnie, albo miałam jakieś zwidy w postaci duchów... Dziwne naprawdę! Jakby mnie ktoś nawiedzał...
Gdy się podniosłam przede mną pojawiły się jakieś czarne cienie... mówiły coś typu: ''Nie bój się'' albo ''Nasz pan zaraz przyjdzie''... Jaki ''pan''? Wzdrygnęłam się i odsunęłam.
- Kim jesteście...? Cz...Czego chcecie?!
Nagle z tych cieni wyłonił się bóg... bóg śmierci Death?!


Spojżał na mnie swoimi ślepiami... Serce waliło mi jak młot.
- Więc to ty jesteś Vena? Heh, teraz wiem z kim zadaje się mój syn!

<Liam?>

Od Liama CD opowiadania Veny

-Vena?- zawołałem
Klaczy za mną nie było. Postanowiłem wrócić po śladach.
Samica stała i patrzyła się w jakiś punkt w głąb lasu.
- Co jest?- szepnąłem, żeby nie przestraszyć klaczy
Ta tylko pokręciłam łbem i spojrzała znów na mnie. Jakby wyrywając się z transu.
- Nie, nic, nic. Tylko....- urwała na moment, przegryzając wargę- nie ważne- dokończyła i spojrzała na ziemię
Nie chciałem drążyć tematu. Dużymi krokami zbliżał się wieczór, więc zaproponowałem Venie, że mogę ją odprowadzić. Wędrówka do jaskini minęła nam w ciszy, a nie była ona jakos krępująca.
Gdy dotarliśmy do "domu" Veny, moja grzywa i ogon zmieniły kolor, a na sierści wystąpił złoty pył. Samica na pożegnanie się uśmiechnęła. Odwzajemniłem gest.

Wracając do jaskini. Miałem wrażenie, że słyszę jakieś głosy. Coś mi nie grało. Znów w oddali usłyszałem jakieś szuranie i łamane gałęzi i liści. Jako pół bóg miałem bardziej wyostrzone zmysły niż inni. Nie miałem zamiaru, znów spotkać swojego ojca, ale jak na złość pojawił się przede mną. Wyszczerzył swoje zakrwawione zęby w krzywym uśmiechu. Już zniszczył mi i tak życie. Czemu teraz mnie nawiedzał?
- Czego chcesz? -warknąłem
- Oj synu-zaczął Death- Niedługo pełnia- wysapał
- I co ci do tego?-odchrząknąłem- I tak mi już zniszczyłeś życie- dokończyłem
Death tylko się wzdrygnął i zniknął.
<Vena?>

Od Primy CD opowiadania Liama

-Nie ma sprawy - Z uśmiechem na pysku spojrzałam na Liama.-Chociaż trochę było mi przykro....i jeszcze on...
-On?Jaki on?
Przez chwilę milczałam .Było to dla mnie straszne przeżycie.
-Bóg śmierci....Death
Samiec zamilkł.Przez chwilę zdawało mi się, że znowu mnie zostawi.A jednak nie.
Zimny wiatr od oceanu sprawił, że zatrzęsłam się.
-A teraz wybacz, ale ja muszę Cię zostawić - wciąż uśmiechnięta odgalopowałam w stronę lasu.Wyczułam czyjąś obecność.Nie był to koń, lecz niedźwiedź.W sumie to cieszyłam się, że to nie Death.Zaczęłam uskakiwać na bok .Po kilku skokach niedźwiedź rozjuszony rzucił się w moją stronę.No...już nie było tak przyjemnie.Broniłam się kilka chwil , ale kupa futra przygwoździła mnie do podłoża.Nie mogłam się ruszyć.Stworzenie przełożyło swój oślinony pysk do mojej szyi gdy zaczęłam się śmiać.Nie wiem skąd , ale naprawdę śmiałam się jak niedorozwinięta. Niedźwiedź się wycofał a ja walałam się ze śmiechu.
Jednak po krótkiej chwili dostrzegłam do błyszczącego w trawie.Ostrożnie wyjęła stamtąd wisiorek, z czarną czaszką.Gdy go założyłam od razu zemdlałam.Czułam ból, przenikające w głąb ciała.No i naturalne usłyszałam głos Liama

<Liam? Brak weny xD>

Od Veny CD opowiadania Liama

Do takich to trzeba mieć podejście. Czasem mi się wydaje, że mam doczynienia ze źrebakiem, ale gdy chwilę porozmawiam z owym panem to zmieniam swoje poglądy na jego temat.
- Dobra, ale jak już chcesz iść to tam, gdzie ja chcę. - powiedział stanowczo ogier, niczym źrebak. - Pokażę ci coś.
Szliśmy nieco górzystą ścieżką gór Free Mountain, w lesie. Raczej... to on mnie gdzieś prowadził. Przechodziliśmy przez jakąś naprawdę rozległą i piękną górską łąkę otoczoną drzewami.
- Ładnie, co? - odezwał się po chwili.
- T-tak...
Po chwili weszliśmy do lasu. Ogier po chwili zwrócił się w moją stronę:
- Gonisz!
I zaczął automatycznie uciekać. Stałam tak chwilę, by pojąć co się właśnie stało. Zaczęłam biec za ogierem. Gdy tak biegłam nagle straciłam Liama z oczu. Zatrzymałam się i zaczęłam iść spokojniej, by uspokoić też oddech. Było trochę gęsto w tym lesie... Nagle, gdy wyszłam z krzaków wpadłam na kogoś.
- Oj... sory... niezdara ze mnie. - uniosłam wzrok i... zobaczyłam czarnego ogiera. Stał dosłownie przede mną i... i... wyglądał jak... Wolf?
Przez chwilę tak staliśmy w milczeniu. Ogier patrzył mi głęboko w oczy. Nie zdołałam nic z siebie wydusić.
- Vena! Gdzie jesteś? - usłyszałam w głębi lasu głos Liama, odwróciłam wzrok. Ogier przybiegł, ale... tamten uciekł.

Liam? I jak chce Wolf ;3

piątek, 29 lipca 2016

Od Lorgana CD Vidy

No tak... Od razu stwierdzę, że irytują mnie takie oto osobniki. Po prostu nie odpowiada mi ten typ zachowania. Tak, wiem, nie znam jej, ale sądząc po jej zachowaniu dużo się już od niej nie da spodziewać. Może i przyznam była urodziwa, ale co do charakteru powiedziałbym co innego. No nieważne... Rozejrzę się po terenach, dobrze byłoby znaleźć jakąś łąkę. 
Ruszyłem przed siebie. Droga, którą szedłem wiła się przede mną jak szara blizna na krajobrazie, zdając się zupełnie zanikać tam gdzie opadał wąwozami. Przez długi czas nie widziałem nic, tylko niekończące się, miejscami wypalony dywan kolcolistu i kępy włosokwiatu, które zdusiły wszelką inną roślinność z wyjątkiem dziwacznego drzewa, przypominającego akacje. 
Można byłoby iść wiele kilometrów i nie spotkać żadnej żywej duszy. Bardzo opustoszałe miejsce.
Przeszedłem przez szczyt wzniesienia i zacząłem kierować się w dół. Wtedy z mgły, w której tonęło dno doliny, zaczęły pomału wyłaniać się dwie duże sosny. To ponure miejsce nie zaprzątało jednak długo mojej uwagi. Teren stał się bardziej płaski i pojawiło się więcej sosen. Ehh... Męczące to...
Nagle usłyszałem za sobą czyjś głos.
-Szukasz czegoś? 

(Vida? A może ktoś inny?)

Od Veny CD opowiadania Wolfa

Ech... gdybym chociaż wiedziała, czy on żyje... Pewnie znalazł sobie kogoś innego, bo... na mnie nie zasługuje. Uciekłam wtedy, byłam głupia... chyba go zostawiłam... Jak mogłam! Być bezmyślna!
Pobiegłam do lasu. Magic Forest, naprawdę piękne miejsce... Gdy tak biegłam, nagle poczułam zapach innego, obcego konia. Gdy podeszłam do krzaków, okazało się, że dalej jest polana. Ale nie widziałam lasu... Poszłam dalej i okazało się, że jest tu niewielka górka. Dalej, zobaczyłam... innego konia?! Napewno nie ze stada.
- Hej! Co tu robisz?
Była to klacz, rasy pegaza. Po chwili uciekła.
Co dziwne nie... była tu sama. Dalej zobaczyłam jakiegoś czarnego konia, stał koło krzaków i wyglądał tak... znajomo.
- Kim jesteś? - spytałam już nieco spokojniej. Zaczęłam podchodzić do ogiera, ale ten... chyba chciał uciec. Był naprawdę dalej i nie byłam pewna czy... on wyglądał jak Wolf?!

Wolf?

Od Caleba CD opowiadania Dirinyi

Klacz chyba była ciekawa co tu robię... Cóż, nie jestem zdziwiony.
- Ym... Caleb jestem. I przecież, gdybym nie należał do stada to nie miałbym co tu robić. Raczej...
Klacz stała chwilę tak w milczeniu i pomyślałem, że przedzkodziłem jej w jakiś sposób.
- Rozumiem, że ty też chciałaś się napić. - lekko się uśmiechnąłem. - Proszę, teraz masz miejsce... - wskazałem głową rzekę.
- Ou... nie trzeba było ale...
- Nic nie mów! Taki już jestem. - przerwałem jej. - Nie przeszkadzam ci, do zobaczenia.
I tyle mnie widziała.
Tak... wiem, że to trochę dziwne z mojej strony..., ale cóż nie lubię innym przeszkadzać. Chociaż często to robię... jak to ja.
Szedłem jakąś nieco stromą ścieżką gór Free Mountain. Z niektórych stron było widać piękne widoki... ech kocham góry.
Dotarłem do takiej jakby... panoramy. Było widać tu zachodzące już słońce. Było naprawdę pięknie...

Dirinya? <Tak wiem dziwna konwersacja xd>

Od Liama CD opowiadania Veny

Klacz wynurzyła się z wody. Jej dość długa, a teraz również mokra, grzywka opadła jej na oczy. Zacząłem się śmiać. Vena wyglądała jak jakiś stwór z jeziorka. Na samym czubku głowy, znajdował się duży, okrągły liść lili wodnej. W pierwszych chwilach sama ona nie zorientowała się z czego tak się śmieję, ale po chwili zrozumiała, gdy roślina zsunęła się z jej głowy.
- Ha ha! Bardzo śmieszne!- odparła ironicznie
- A żebyś wiedziała- powiedziałem ledwo łapiąc powietrze w płuca
Gdy mój oddech po chwili się wyrównał, dalej siedziałem w wodzie. Jak mały źrebak. Za to klacz zaczeła wychodzić z wody. Przybrałem "inteligentny" wyraz pyska i tak sobie siedziałem i patrzyłem.
Vena po chwili skinęła na mnie abyśmy poszli. Ja pokiwałem przecząco łbem.
- No chodź!- nalegała
- A może ja nie chce!- zaprotestowałem- Skoro już tu wylądowałem za czyjąś sprawą- zaakcentowałem "czyjąś", a klacz się zaśmiała- może mam ochotę tu posiedzieć- odparłem i dumnie uniosłem pysk
Dobrze widziałem, że zachowuje się teraz jak młody źrebak, który pierwszy raz na oczy widzi wodę, ale trudno.
- No fajnie. Kwiecista wymowa, a teraz ruszamy dalej- skwintowała mnie klacz
Przewróciłem swoimi bursztynowymi oczami i podniosłem się, dalej zachowując powagę i dumnę. Vena pod nosem chichotała.
<Vena? Xddd>

Od Liama CD opowiadania Primy

-Cholera, cholera, cholera....- cały czas szeptałem zły do siebie
Po co tam wogóle szedłem? Mogłem uniknąć tego spotkania! Ale ja musiałem tam oczywiście pójść!
Byłem tak zły i sflustrowany na siebie. Wiele uczuć mieszało się we mnie.
Szedłem tak zamyślony, że nie zauważyłem wychodzącej z wody, mokrej Primy. Podbiegłem do klaczy.
Nie wiedziałem co sobie myśli po tym jak w wczoraj wieczorem, zły zostawiłem ją.
Podbiegłem do klaczy.
- Hey!- krzyknąłem
Prima odgarnęła mokrą grzywkę z oczu i lekko się uśmiechnęła.
- Co jest?- spytałem i slinąłem na mokrą sierść samicy
- Trenowałam i się rozproszyłam i tak samo z siebie wyszło- zaśmiała się
Uśmiechnąłem się do klaczy.
- Aha, a tak apropo wczoraj- zacząłem- Nie chciałem ciebie zostawić tam tak samej, ale po prostu byłem zdenerwowany i samo wyszło- przyznałem się, chodź przyszło mi to ciężko
<Prima?>

Od Dirinyi CD Caleba

Stałam po drugiej stronie wodopoju. Przyszłam się w prawdzie ochłodzić, ale takze by napić. Zauważyłam ogiera stojącego po przeciwnej stronie wody. Przekręcilam głowę próbując go skojarzyć. Nic. Pewnie jest nowy. 
- Dzień dobry! - zaczęłam wesoło i podbiegłam do ogiera. 
- H-hej? -odparł zdezorientowany. - To ty mi się przyglądałaś? 
- Wiesz, wszedłeś mi w widok, wiec... tak. -odparłam. - Dirinya. A ty? Jak nie chcesz rozmawiać to spoko, a tak w ogóle to należysz do stada?? 

<Caleb? Grunt to dobry początek, ale nie z Didi>

Od Wolfa

Moje życie polega tylko na polowaniu i niczym więcej.  Obwiniam się o jedno ,  że zostawiłem ją, miłość  mojego życia. Chciałem o niej zapomnieć... ale nie mogłem. Z każdym dniem ... coraz bardziej pragnąłem ją zobaczyć.
Aż w końcu pewnego dnia ... Nie wytrzymałem i pognałem w poszukiwaniu jej.

W oddali widziałem ogromne góry. Zwane Free Mountain. Wędrowałem tak tydzień. Aż w końcu udało mi się tam dotrzeć. Ścieżki były bardzo wąskie. Jeden zły ruch i koniec. Aż w końcu dotarłem do jakiejś jaskini. Postanowiłem kilka godzin odpocząć. Wieczór był gwiaździsty. Patrzyłem tak kilka minut aż w końcu usnąłem.
Był słoneczny ranek. Wstałem z niechęcią  i udałem się dalej. Byłem tak wysoko, że dookoła leżał śnieg, była duża różnica temperatury niż tam na dole.  Czułem zmeczenie, ale cheć zobaczenie jej było silniejsze . W pewnym momencie, poczułem ogromny  ból. Próbowałem stanąć dęba ale ... nic nie moglem zrobić. Bylem jak sparaliżowany. Poczułem kolejne uderzenie, tego było już za wiele. Zemdlałem.

Nie wiem ile leżałem, obok nikogo nie było.Wstałem, nogi mi się trochę trzęsły ale to nie było teraz ważne. Wyszłem z jaskini, i ujrzałem ją ! Nie byla to Vena, lecz inna klacz. Serce zaczęło mi bić szybciej. Stałem jak głupi i się patrzyłem.

Tak dobrze czytacie ! Niedługo dojdzie do nas klaczka  ;3 < Vena dokończ jeżeli chcesz ;3 >

Od Caleba

Nie byłem pewien, czy to co było to prawda...
Nie byłem pewien, że jej życie nagle się ulotniło...
Nie byłem pewien, czy on naprawdę gorzko popłacił...
Moje życie było pełne pytań, różnych zagadek. A przybyłem tu, bo chciałem wiedzieć, czy Vena żyje. Nie byłem pewien co do tych pogłosek.

***

Wyszedłem z mojej jakby... jaskini, którą sobie znalazłem. Wciągnąłem świerze powietrze i zacząłem iść leśną ścieżką, Sunny Forest. Bardzo ładne miejsce. Jest tu bardzo dużo... różnorodnych roślin, a także i grzybów. Latały tu również świetliki, a drzewa dawały cień w taki upał. Gdy tak szedłem przez ten las zobaczyłem rzekę; można było przez nią przejść dzięki kamieniom. Podszedłem do wody i postanowiłem się nieco ochłodzić. Woda płynęła wartko, ale dało się wejść do niepłytkiego strumienia. Gdy zacząłem pić zorientowałem się, że ktoś stoi na drugim brzegu i mnie obserwuje...

<Ktoś dokończy? C;>

Od Liama do Mariny

Poranne, świerze powietrze przedarło się do mojej jaskini. Ciepłe promienie słońca grzały mi w mój jeszcze zaspany pysk.
Otworzyłem zaspane oczy. Wyszedłem przed jaskinię. Na drzewie nieopodal zauważyłem wiewiórkę, która szybko czmychnęła na kolejne korony drzew. W oddali zauważyłem coś na rodzaj sylwetki konia, a nawet pegaza. Śnieżnobiała sierść. Postanowiłem podejść bliżej.

Okazało się, że miałem dobre przeczucie. Była to klacz pegaza. Pasła się na łące nieopodal lasu. Stępem podszedłem do samicy. Chyba nie należała do stada.
- Cześć- przywitałem się i uśmiechnąłem
Klacz podniosła głowę, leniwie przeżywając jeszcze resztki soczystej, zielonej trawy.
<Marina? Sorki, że krótkie :/ problemyz netem XD>

Marina - Medyk

 "Nasze życie ma cztery wielkie cele: żyć, kochać, uczyć się i pozostawiać po sobie coś cennego"
IMIĘ: Marina
PŁEĆ: 
WIEK: 3 lata
RASA: Pegaz
RANGA: 3
HIERARCHIA: Medyk 
GŁOS: Indila
MOCE: 
♥ Żywiołem Mariny jest ziemia. Włada nim perfekcyjnie, można powiedzieć, że posiada nad nim pełną kontrolę. Dzięki swej mocy potrafi nie tylko bronić się przed atakami, ale także zadbać o naturę.
♥ Posiada zdolność odczytywania aury roślin, dzięki czemu zna stan ich zdrowia oraz potrafi dowiedzieć się o nadchodzącym zagrożeniu.
♥ Kiedyś dostała dar od szamana, dzięki któremu jest w stanie leczyć rany. Kosztuje to ją jednak dużo wysiłku.
UMIEJĘTNOŚCI:
• Siła: ★★
• Wytrzymałość: ★★
• Zwinność: ★★★★
• Szybkość: ★★★★
• Czujność: ★★
EKSTERIER: 
• Budowa: Niska, o szczupłej sylwetce.
• Maść: Tarantowata (jasnobrązowe kropki)
• Głowa: Dość duży, ale za to zgrabny łeb, ciemno-orzechowe oczy z długimi, białymi rzęsami. 
• Grzywa: Długa, falowana, biała wpadająca w odcień różu.
• Ogon: Długi, w tym samym kolorze co grzywa.
• Nogi: Smukłe i niedługie.
TEMPERAMENT: Marina to ciepła, miła i dobroduszna klacz o pozytywnym usposobieniu. Jest bardzo pomocna i opiekuńcza, nigdy nie zostawi przyjaciela w potrzebie. Jest wrażliwa na czyjąś krzywdę. Cechuje ją nieokiełznana żądza przygód, spontaniczność i uczuciowość. Jej postawą na co dzień jest szlachetność i rycerskość. Z tego powodu nie toleruje ona egoizmu, chamskości, czy sarkazmu.Tej klaczy nigdy nie brakuje dobrego humoru. Optymizm i pogoda ducha jej nie opuszczają. Zazwyczaj nie da się na nią długo gniewać, gdyż kiedy chce potrafi być bardzo urocza. Posiada ona bowiem bardzo romantyczną i zalotną duszę, która idzie w parze z jej łatwowiernością i naiwnością. Jej wadą jest lekkomyślność i pochopność, często działa zanim pomyśli.
RODZINA: Rodzinę posiada, ale daleko od stada.
TOWARZYSZ: Miodka
PARTNER: Czeka na tego jedynego.
HISTORIA: Jej historia nie jest ani drastyczna, ani różowa. Pochodziła ze szczęśliwej, wielopokoleniowej rodziny, gdzie wychowała się w atmosferze miłości i troski. Jednak jej potrzeba przygód kazała jej wyruszyć w świat i tak oto po długich wędrówkach trafiła tutaj.
KONTAKT: Lawendowy sen

Od Dirinyi CD Marika

Na moje przywitanie odpowiedziało ciche "witaj". Odwróciłam łeb za siebie dostrzegając białą, łagodną klacz. Oby łagodną...
- Należysz do niego? -spytała słysząc iż wiem, gdzie się znajdujemy.
- Od kilku godzin, kim jesteś? Znaczy jak masz na imię i jaką masz profesję...? (Mogę to tak nazwać, nie?) -odparłam odchodząc od tafli wody.
- Em...Marika, Dowódca Morderców . A ty to...?
- Dirinya, Medyk. Miło mi - uśmiechnęłam się. - przyszłaś się napić? Tak stoisz, a pewnie chce ci się pić...
- W sumie to chciałam się ochłodzić. -odparła patrząc na wodę.
- Nie przeszkadzam. -zaczęłam się powoli oddalać, gdy odwróciłam się. - Oprowadziłabyś mnie potem?

<Marika?? >

czwartek, 28 lipca 2016

Caleb - Strateg

"Czas służy, ale nie istnieje"
~Moony Witcher

IMIĘ: Caleb
PŁEĆ: ♂ 
WIEK: 5 lat
RASA: Koń z dość dziwnymi trzema rogami...
RANGA: 3
HIERARCHIA: Strateg
MOCE: 
• Podróż w czasie - Caleb potrafi przekroczyć granice wszechświata i cofnąć się w czasie lub zobaczyć przyszłość, lecz nie może jej zmienić...
• Fascynacja -  inaczej ''Głos Perswazji''. Potrafi swym przekonującym głosem, przeciągnąć kogoś na swoją stronę. Dobrą lub złą. Moc tą testował od dawna i nadal ją udoskonala.
UMIEJĘTNOŚCI: 
• Siła: ★★★★
• Wytrzymałość: ★★★
• Zwinność: ★★★
• Szybkość: ★★
• Czujność: ★★★
EKSTERIER: 
• Budowa: Ma on umięśnienie tak dla typowego konia, szczupły. 
• Maść: Kara z niebieskimi znaczeniami...
• Głowa: Dość duża, z trzema rogami. 
• Grzywa: Bardzo długa, niebieska. 
• Ogon: Bardzo długi, niebieski. 
• Nogi: Umięśnione, długie. 
TEMPERAMENT: Caleb jest... nieco dziwny. Znaczy... nie dziwny, ale na przykład niezwykle kulturalny. Zwłaszcza dla klaczy. Ma myślenie bardzo strategiczne; przemyśla każdy swój ruch i nie robi głupot. W końcu od czegoś jest strategiem?
Jakby to powiedzieć... nie potrafi zbyt ''rozmawiać'' z końmi. Nie umie czasem wymyśleć jakiegoś tematu. Ale nowe przyjaźnie lubi zawierać. Jest po prostu... nieśmiały. Mówiąc w skrócie. Ale ogółem to bardzo lubi się śmiać, a śmieje się jak... no prawie jak zebra (XD). Wstydzi się swojego śmiechu, dlatego też trudno go rozśmieszyć...
Nienawidzi, gdy ktoś rani innych. W takich sytuacjach szybko reaguje, by obronić kogoś poszkodowanego.
RODZINA: 
• Vena - siostra - Caleb wiedział o jej istnieniu. 
• Gallahad - ojciec. 
• Ariadna - matka. 
• Wolf - "przyjaciel" Veny. Caleb nie przepadał za nim, bo nie chciał, by jego siostra popełniła jakiś życiowy błąd i nikt jej nie zranił. 
TOWARZYSZ: —
PARTNER: Jak na razie nie jest tym zainteresowany... Ale? Kto wie? Jak na razie szuka kogoś, kto go pokocha takim, jaki jest. Kto będzie umiał rozśmieszyć ten jego kamienny wyraz pyska...
HISTORIA: Może zaczniemy od narodzin Caleba? Tak, bo to chyba jest najistotniejsze w każdej historii. 
Otóż, gdy ogier się urodził stado jego rodziców było równie potężne. Caleb dorastał w wspaniałym otoczeniu. Ale gdy ukończył dwa lata postanowił, że będzie działać na własne kopyto. Odszedł ze stada. 
Przez dłuższy czas niezbyt oddalał się od swojego stada, ale miał powód... Urodziła mu się siostra - Vena. 
Ogier działał w ukryciu... obserwował jej dzieciństwo, a zwłaszcza bardzo dobrze znanego jej ogiera Wolfa. Caleb niezbyt przepadał za nim. Powód? Nie chciał, by ktoś zranił jego siostrę... a zwłaszcza taki ogier jak on.
Pewnego dnia, gdy na stado Gallahada napadło inne stado... Caleb stanął w obronie rodziców. Ale gdy zobaczył już dorosłą Venę oraz Wolfa postanowił również im pomóc, ale za późno... Wolf obronił klacz, sam popłacając życiem. Caleb był zdumiony... sam nie wiedział, czy ogier żyje... Jego ostatnim spojżeniem na Venę było, gdy ta uciekła...
Caleb uciekł, by odnaleźć siostrę i dotarł tu, tak jak mu pogłoski mówiły.
KONTAKT: sandradym

Od Veny CD opowiadania Liama

Odwróciłam się, gdyż ogier stanął nade mną, a ja leżałam normalnie na brzuchu.
- Yyyyy... a tak o sobie leżę.
Ogier przesunął się. Lekko się zawstydził.
- To co... idziesz się przejść?
- Jasne, przecież ci obiecałam... - lekko się uśmiechnęłam.
Poszliśmy nad niewielkie źródełko, któro było w Magic Forest. Gdy Liam podszedł się napić ja podeszłam od tyłu i wepchnęłam go do wody. Po chwili wyłonił się z wody.
- Tak chcesz się bawić? - spytał z tym swoim "uśmieszkiem".
Wciągnął mnie też do wody. Podniosłam głowę; nic nie widziałam, gdyż wszystko zasłoniła mi moja długa grzywka.

Liam? <Sory, że krótkie, ale postaram się dłuższe^^>

Od Mariki CD opowiadania Dirinyi



Byłam cholernie zmęczona. Opadałam z sił. Marzyłam aby wejść do lodowatej wody i oto moje marzenie się spełniło. Zatrzymałam się. Przede mną stała klacz. Miała dziwne „poskręcane” rogi, długą falowaną grzywę i ogon ale „twarz” miała sympatyczną i opanowaną.
- Cześć. – usłyszałam.
Przez chwilę przyglądałam się jej po czym odpowiedziałam.
- Witaj… Czy wiesz może gdzie się znajdujemy? – spytałam.
- Mhy… - uśmiechnęła się. – Tak. Na terenach stada.
- Należysz do niego? – spytałam.

<Przepraszam, że tak krótkie. Muszę trochę lepiej poznać Dirinyi. Potem to rozwinę. ^^>