środa, 14 grudnia 2016

Od Phanthom'a cd. Veny

Spojrzałem na to, co klacz pokazywała łbem, czyli na swoje skrzydła. Spojrzałem na lewe, lekko je wyprostowałem przyglądając mu się. Chwalić? Nie uważam, żeby się nimi chwalić, chociaż miała rację. Przynajmniej nie zwracała uwagi na moje krótkie kopyta, przez co większość ogierów była ode mnie większa, czasem nawet zdarzały się takowe klacze, ale wśród nich nie było owej Veny. Zbaczając z tematu, przede mną stała skrzydlata klacz, szczupła. wyglądała na prawdziwą królewną pannę, która poruszała się z gracją. Maść trudno było określić, brązowy, łaciaty, siwy, biały... powiem, że było "kolorowa". Miała długą, dwukolorową grzywę i ogon, gdzie grzywa opadała jej na uczy.
- Można tak powiedzieć - stwierdziłem po chwili odwracając się w stronę klaczy, która dalej przyglądała się moim skrzydłom. Dopiero gdy lewe całkowicie złożyłem, Vena spojrzała na mój łeb. - Ważne, ze nie działa na nie żaden silny wiatr - stwierdziłem, a na jej pysku pojawił się jakby cień uśmiechu. Wydawała się miła i przyjazna, ale nie rozmyślałem długo nad jej charakterem, bo po co? Teraz jedyne co było dla mnie ważne, to ta noc. Piękna jak zawsze...
- Żaden? - podniosłam brew do góry, na co skinąłem głową.
- Może z huraganem nie dałbym rady, nie miałem jeszcze z tym styczności - po tych słowach się odwróciłem i zacząłem iść w kierunku wody. Dopiero po paru krokach zatrzymałem się i odwróciłem w stronę klaczy. - Jeśli pozwolisz, oddalę się do jeziora. Chciałbym jeszcze chwilę popatrzeć w gwiazdy - nie czekałem na jej odpowiedź, tylko ruszyłem przed siebie. Zawsze uważałem, żenad taflą wody nocne niebo jest jeszcze piękniejsze, niż to mogło być możliwe.

<Vena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz