poniedziałek, 19 grudnia 2016

Od Phanthom'a CD Veny ~Event

Zbliżała się noc. nie byłem pewny co do pozostawienia samej klaczy, ale może mój instynkt się mylił? Nie wiem. Ale nie chciałem się też naprzykrzać jej partnerowi, nie znam go, a znając życie, zazdrosne samce są na prawdę agresywne - bynajmniej ja nie spotkałem spokojnego. Ja sam nie wiem jakbym się zachował i raczej szybko się tego nie dowiem.
- Wrócę do siebie - pożegnałem się z klaczą. Gdy tylko wróciłem do siebie, nie miałem ochoty na latanie. Nie wiem czemu. Czułem dziwne uczucie, że wkrótce coś się stanie. Aby pozbyć się tego, zamknąłem oczy i zasnąłem, okrywając się skrzydłami i chroniąc przed zimnym powietrzem, które wlatywało do środka.
~~~
Wszystko płonie... wszystko. Nawet my ... Nie licząc Ich, my płoniemy żywym ogniem. Stoję na środku lasu, a wokół mnie trwa wojna. Najpierw rozwalają większe tereny, potem zjawiają się na obok nas. Nie jestem niczego świadomy, gdy nagle nas atakują. Młodzi uciekają, dorośli walczą... ale my przegrywamy. Jest ich więcej, są silniejsi, a my... giniemy. I ja zaczynam uciekać. Biegnę ile sił w kopytach, aż dobiegam do innego lasu. Wszystko nagle znika, panuje ciemność. Widzę tylko Ich. Staram się robić uniki, ale coś jakby mnie spowalnia. Nie mogę się nawet porządnie poruszyć. Moje ciało przegrywa z samym sobą. Czuje ból, okropne pieczenie. Czuje zapach krwi, a gdy podnoszę skrzydła do twarzy, widzę szkarłatną krew. Zaczynam krzyczeć, chce uciekać, ale nie mogę. Coś mnie trzyma przy ziemi, gdy nagle nie dostaje czymś w głowę. Upadam na ziemię i widzę kopyto . Podnoszę, a raczej przechylał łeb. Ktoś mi w tym pomaga, ciągnąc mnie za grzywę. Przede mną pojawia się ich władca, którego imienia, albo chociaż pseudonimu nie mogę sobie przypomnieć. Pluje we mnie, a ja czuję, jakby był to kwas. Rzuca mnie o ścianę i wtedy... wszystko jaśnieje. Mogę poruszać ciałem, mam nad nim całkowitą kontrolę. Zaczynam biec, aby uciec od niego. Aby jednak przeżyć, ale nic nie widzę. Wszędzie jest ciemno, a on biegnie za mną. Przede mną pojawiają się inni, a ja zmieniam swoją trasę. Widzę ciała moich braci i sióstr, ich krew leżała na ziemi, gdy martwi leżeli na polu bitwy, a ja próbowałam uciec. Zaczynam czuć do siebie nienawiść, że nie mogłam nic z tym zrobić. Dalej biegnę ile sił w nogach, ale coś zaczyna mnie ciągnąć do tyłu. Odwracam głowę i widzę ich całe wojsko, które mnie goni. Potykam się o własne nogi i uderzam twarzą o kamień...
~~~
Dopiero gdy otwierasz oczy, uświadamiasz sobie, że to tylko sen, prawda? I ze mną tak samo było. Nie mogłem się pozbyć tej okropnej myśli...

<Vena? Brak weny>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz