środa, 5 października 2016

Od Galanta - Nowy początek

- Gdzie byłeś? - Usłyszałem w mojej głowie. Zerknąłem na Charme, patrzyła na mnie pytająco.
- Nieważne. - Odparłem z niechęcią.
- Długo Cię nie było, co u Nich robiłeś, co Oni Ci zrobili? - Nieugięta drążyła temat. 
- Nie chcę o tym rozmawiać. - O ile można to nazwać ,,rozmową", swoją drogą to musi śmiesznie wyglądać, kiedy moja mała towarzyszka milczy, a ja mówię jakby sam do siebie. 
- Ok... ale kiedyś mi o tym opowiesz tak? - Dodała po chwili ciszy. Uff... Odpuściła. Spojrzałem na nią z troską i odparłem cicho, lekko łamiącym się głosem: 
- Tak. - W sumie to nawet sam do końca nie wiem co się ze mną działo, nie rozumiem i nie wiem, czy chcę rozumieć. Szliśmy przez las w ciszy, oboje pogrążeni w swoich myślach. Zastanawiałem się nad sobą, nad moim życiem, nad tym jak mało o sobie wiem, o mojej rodzinie, o Charme. Ukradkiem spojrzałem na jelonka po mojej lewej stronie. Lustrowała mnie uważnie. Momentalnie, speszony odwróciłem wzrok. Kroczyliśmy dalej. Gdzie? No właśnie, gdzie? W tym momencie dotarło do mnie, że nie mam dokąd pójść, nie mam żadnego domu, żadnego miejsca na ziemi. Posmutniałem. Charme to zauważyła i postanowiła przerwać ciszę.
- Pięknie tutaj. - Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało. Rozejrzałem się. Nawet nie zauważyłem, kiedy las zmienił się w piękny, dziki sad, pełen różowych pąków.
- Wiśnie... - Mruknąłem, podziwiając miejsce, w którym się znaleźliśmy. - Może na chwilę się zatrzymamy, ile już idziemy?
- Tak z cztery godziny? 
- Co!? - Byłem tak zadumany, że straciłem łączność ze światem... jejku. - Na pewno jesteś bardzo zmęczona. - Rzuciłem zrywając jedną z gałązek, po czym rzuciłem ją w stronę Charme. Uwielbia kwiaty wiśni, nie tylko ze względu na ich piękno... Położyłem się pod jednym z drzew i obserwowałem jak małe, urocze stworzonko pochłania swój przysmak. Zastanawiałem się co teraz zrobić, nie chciałem się wiecznie błąkać, ale w sumie to nie miałem innego wyjścia. Kiedy Charme skończyła swój posiłek ruszyliśmy dalej. Po niedługim marszu trafiliśmy na piękną plażę. Zaczynało się ściemniać, więc mieliśmy naprawdę piękny widok. Od bardzo dawna nie widziałem zachodu słońca. To było jak miód, który osłodził moje ostatnimi czasy gorzkie życie. Stanęliśmy i zaczęliśmy wpatrywać się w horyzont, a na mojej twarzy pojawił się niemądry uśmiech. Nagle usłyszałem ciche kroki. Uznałem to za wybryk mojej wyczulonej wyobraźni.
- Kim jesteś? - To niespodziewane pytanie wyrwało mnie z zadumy. Odwróciłem się szybko gotowy chyba na wszystko...

Ktoś chętny dokończyć? ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz