wtorek, 25 października 2016

Od Lorgana C.D Mariki

Z ledwością wypłynąłem z jeziora. Tak właściwie to byłem lekko rozkojarzony, co ja tutaj robię? I co się stało? W uszach mi piszczało, co jeszcze bardziej nasilało się na moje oszołomienie.
W pysku poczułem jakże znany mi posmak krwi. Powoli do mnie dochodziło co się właściwie wydarzyło, jak ja mogłem do tego dopuścić?! 
Niespodziewanie się gwałtownie poruszyłem, brunatna ciecz otulała także moje nogi. Wyczuwałem, że to nie tylko do mnie należała ta krew. Niestety musiałem kogoś zaatakować... Już od bardzo dawna nikogo nie zaatakowałem pod tą moją drugą postacią... 
W tym samym momencie zauważyłem jak ta krew doprowadza do... Jakieś postaci? Tak, a dokładniej to konia.
Tajemniczy mi osobnik siedział na trawie, w cieniu dzikiej róży, która pięła się w nienaturalny sposób po niezwykle rozgałęzionej akacji. Niecodzienny widok. 
Nie mogłem dostrzec konia, wyczuwałem w powietrzu jego woń świeżej krwi, musiał być ranny... Możliwe, że to była moja ofiara, a raczej tego "drugiego" mnie.
Zacząłem powoli podchodzić do rannego, choć i tak to było bez znaczenia, gdyż koń postanowił powoli się wyłaniać z pod krzewu róży.
-Powiem Ci szczerze, że jeszcze nigdy płeć przeciwna mnie tak nie przywitała - zaczął, a tak właściwiej to zaczęła.
Przede mną stała nieduża, siwa klacz... To znaczy się, gdyby nie krew, która żwawo wypływała jej z rany na szyi, byłaby zapewne o wile bielsza.
-C-czy ja ciebie... - zacząłem niepewnie, gdy to klacz mi przerwała.
-Tak, zaatakowałeś mnie, a tak dokładniej to ten potwór, który w tobie się kryje. - powiedziała z wesołym typowym dla klaczy uśmiechem. - A więc, jeżeli pozwolisz i wróciłeś do siebie to pójdę i podmyję ranę.
Po chwili spojrzała na mnie, a wtedy dostrzegłem coś pod maską uśmiechu. Może smutek? A może strach? Zanim zdołałem to rozszyfrować, tajemnicze emocje zniknęły. Może miałem przywidzenie?
-Wybacz, że musiało Cię to akurat spotkać, ale niestety kiedy dochodzi już do przemiany... Nie kontroluję tego... 
-Nie bój nic Lorgan, tyle się tu dzieje, że już mnie nic nie zdziwi. - zaśmiała się ironicznie.
Skąd ona znała moje imię? Jak ja ją pierwszy raz na oczy widziałem.
-Coś nie tak?
Zamilkłem. Nie mogłem dopuścić do tego, aby ktoś się dowiedział o mojej "mocy" to by mogło dużo rzeczy zniszczyć. Niestety moje sprawy mogą przynieś inny obrót, jeżeli ktoś niepowołany może się o tym dowiedzieć... Jeśli będę musiał to trzeba będzie zlikwidować zagrożenie... Ale nie, zaraz, co się ze mną dzieje?
Zmrużyłem oczy i przyjrzałem się nowo poznanej mi klaczy.
-Skąd znasz moje imię? 

(Marika?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz