niedziela, 29 stycznia 2017

Od Ailli C.D Lorgana

Wynurzając się z wody poczułam na swoim ciele czyiś wzrok. Subtelnie spojrzałam w prawą stronę plaży, gdzie to znajdowała się sylwetka konia, a ściślej rzecz ujmując ogiera, którego w świetle pełnego, stojącego wysoko na niebie księżyca odcinała się od ciemnego tła, budząc grozę.
Patrzył na mnie, stojąc zaledwie kilka metrów dalej, w bezpiecznej odległości. Był bardzo wysoki, a jego ciemna, długa grzywa powiewała na wietrze, podobnie jak ogon.
Co ciekawe, nie przestraszyłam się, a speszyłam, że akurat o tej porze musiałam kogoś zastać na plaży. Zrobiłam krok w tył i zwróciłam swe jasnoniebieskie oczy ku niebu, jednak moje spojrzenie było nieme i skierowane do wewnątrz, a z kącików lekko otwartego pyska wypływały cienkie strużki słonej morskiej wody. Perliły się po mojej brodzie i szyi, aż w końcu znikały gdzieś na klatce piersiowej.
,,A co ja będę się cofała do morza - pomyślałam. - Przybyłam tu w celach odpoczynku, a nie towarzystwa, nie muszę z nim gadać.''
W pełni wyszłam z wody, a nieznajomy ruszył wolnym krokiem ku mnie.
Nie uciekałam, ani nie odchodziłam w przeciwnym kierunku. Po prostu czekałam, co wydarzy się dalej.
I właśnie po chwili stał przede mną niezwykle wysoki i dobrze zbudowany, ten sam ogier.
-Jesteś całkiem prawdziwa - wymamrotał jak gdyby do siebie.
-Oczywiście, że jestem prawdziwa. - Wyszeptałam i spojrzałam mu prosto w oczy. Ich turkusowy zimny blask mnie zaintrygował. ,,Wyglądają jak morskie fale'' - pomyślałam.
Na chwilę zapadła cisza, jeśli ciszą można nazwać szum morza.
-Gdzie moje maniery - przerwał ciszę nieznajomy i uśmiechnął się nikle. - Jestem Lorgan, a ty jaką nosisz nazwę?
-Lorgan? - rozbudziłam się. - Lorgan... Piękne imię... - zastygłam. - Natomiast ja jestem Ailla.
-Twoje imię również jest piękne tak samo jak jego znaczenie.
-Znasz celtycki?
Przytaknął.
No proszę co za miał niespodzianka, pierwszy raz spotykam "ziemskiego" konia, który zna Celtycki.
-Skąd jesteś? Nie wydaje mi się, abyś tu mieszkał, często przebywam tu z moją siostrą. Jest znaną szamanką w tych stronach, a więc znam prawie wszystkie konie z tej okolicy.
-Nie, właśnie niedawno tu przybyłem. Zatrzymałem się w tym lesie, tam na wzgórzu - powiedział, wskazując ruchem łba, na zalesione wzniesienie. - Może ją kojarzę, czyżby się nazywała...
-Nora.
-A, racja, Nora... - zamyślił się. - Chyba ją dzisiaj widziałem z moim dawnym przyjacielem. Wydaje mi się, że był ktoś jeszcze z nimi, ale nie jestem pewien.
Nieśmiało spojrzałam na jego lice. Miał coś w sobie przyciągającego, ale i też...niebezpiecznego? Ciekawe w jakich celach przybył na te tereny.
-Zapewne to byłam ja. Wszędzie jej towarzysze, dużo przydatnych rzeczy mnie nauczyła w dziedzinie magii.
Posłał mi zimny uśmiech i zlustrował mnie wzrokiem.
-Wyczuwam od ciebie magię - szepnął zamyślony, po czym dodał głośniej. - Jest strasznie zimno. Poczekaj chwilę, znajdę kawałek drewna.
Chciałam mu powiedzieć, że morskie stworzenia, takie jak ja, są odporne na zimno, ale ogier już się oddalił. Po chwili wrócił z kawałkiem drewna i kępą suchej trawy. Następnie ułożył to wszystko w zgrabny stosik. Spodziewałam się, że poprosi mnie o przysługę zapalenia mini "ogniska", ale ku mojemu zaskoczeniu pochylił się nad stosikiem i przymknął oczy. Poczułam, jak wokół mnie formuje się niezwykle potężna magia w spiralę, i nagle zeschnięta trawa zajęła się ogniem. Byłam zachwycona.
-Nie wyczułam, że dysponujesz tak potężną magią. Świetnie zamaskowałeś swoją moc! - wybuchłam, zbyt zaskoczona, aby kontrolować to, co mówię.
Ogier podniósł łeb, a płomyki ognia malowały czerwone wzory na jego pysku i włosach. Chyba się zmieszał.
-Przepraszam za moją zbyt głośna uwagę. Po prostu pod pozornie prostym zaklęciem wyczułam twoją moc, jest bardzo silna, a mimo tego świetnie ją zamaskowałeś - powiedziałam to tym razem o wiele spokojniej.
-Nie, nic się nie stało - odparł uprzejmie. - Nie wiedziałem, że kogoś to tak zaintryguje. - Ogier uśmiechnął się porozumiewawczo.
Spojrzałam na niego, raz jeszcze podziwiając turkusowy kolor jego oczu.
Uśmiechnęłam się jeszcze raz, bo ostatnie godziny minęły mi bardzo przyjemnie. Czułam się tak, jakbym rozmawiała z jednym z moich braci, choć oczy żadnego z nich nigdy mnie tak nie urzekły.
-Za godzinę wschód słońca. Będzie trzeba się zbierać nim John się zorientuje, że mnie nie ma.
Skinęłam łbem.
Racja, przegadaliśmy prawie całą noc. Nigdy w życiu z nikim tak długo nie gadałam, nawet z moją siostrą, a co dopiero z nowo poznanym mi ogierem.
Pożegnałam się z Lorganem. Raz jeszcze spojrzałam na jaśniejące niebo i ruszyłam biegiem do morza.
Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek spotkam tego ogiera, ale mam nadzieję, że tak...

Następne trzy dni minęły mi bardzo wolno, a do tego moja siostra zaginęła, nie dawała znaku życia od trzech dni. Przeczuwam, że mogło wydarzyć się coś złego i  w zasadzie jeszcze o tym nie wiedziałam, ale nie myliłam się...
Tej nocy musiałam pewnej starej klaczy dać kilka wywarów leczniczych, przygotowanych przez moją siostrę. Odkąd zniknęła Nora, to wszystkie jej obowiązki spadły na mnie.
Wredna cholernica, nic nie powie i od tak sobie znika...
Może spacer mnie trochę odpręży, nie chce mi się jeszcze wracać do morza.
Okolice były puste, ale ja dostrzegłam rów przebiegający pomiędzy popękaną ziemią a niewysokimi wzgórzami. Zeszłam na dół i szłam nimi jak ścieżką w kierunku czarnych skałek oddzielających plażę od rzeki.
Coś tam leżało. W pierwszej chwili sądziłam, że to duża sterta wyschniętych wodorostów, ale gdy podeszłam bliżej, okazało się, że to zielonowłosa klacz, spoczywająca na skałkach pyskiem w dół, do połowy w wodzie. Popędziłam ku niej - tylko po to, by zobaczyć krążące nad jej tułowiem muchy i unoszący się na wodzie ogon, którego łuski połyskiwały w świetle księżyca.
W tamtej chwili poczułam, że tracę grunt pod nogami, a wszystkie inne dźwięki tego świata zamilkły, świat zawirował w szalonym tempie tych radosnych z nią wspomnień.
Stałam nad trupem Nory, mojej siostry.

Siostra Ailli (Nora):

(Lorgan?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz