wtorek, 3 stycznia 2017

Od Phanthom'a cd. Armeny

Patrzyłem na nią wpierw w milczeniu. Nie miałem ochoty na oprowadzanie jej po terenach, a to tylko ze względu na to, że nie miałem humoru. Co zabawniejsze, większość koni uważa, że ich nie lubię, mają niską samoocenę i wiecznie to samo "nikt mnie nie lubi". a co w tym takiego złego? Po pierwsze, nie mam przyjaciół, nie odczuwam ani sympatii, ani niechęć do innych koni; po prostu jestem, jaki jestem i tyle. Druga sprawa jest taka, co złego jest w tym, że nie masz znajomych, przyjaciół? Według mnie, to lepiej. Brak jakichś durnym obietnic, nie musisz się o nikogo martwić, nikt cię nie może przed czymś powstrzymać... same plusy!
Wzleciałem wyżej i się rozejrzałem po terenie. Jakiś kawałek łąki stąd znajdował się koń. Lepiej dla mnie. Zniżyłem się i wylądowałem na ziemi składając skrzydła. W jej oczach widziałem już rezygnację, ale tego nie skomentowałem. Zamiast tego powiedziałem krótkie:
- Chodź - i tyle. Nie czekając na jej reakcję odwróciłem się i ruszyłem do przodu.
Klacz potruchtała za mną i szybko wyrównała kroku. Widząc moją niechęć do rozmowy, jakiegokolwiek kontaktu nie odzywała się. Chwila ciszy i spokoju. Miałem ochotę polatać, a gdy takiego "chce mi się" nadejdzie, a coś mi w tym przeszkodzi, wydaje się na prawdę arogancki. A może tak jest? Nie ważne.
- Vena - powiedziałem do klaczy. Odwróciła się w moją stronę. - Oprowadzisz ją? - zapytałem.
Wiedziałem, ze się zgodzi. I tak było w tej kwestii. Nowa klacz... Armena mogła zwiedzić tereny, ja mogłem sobie w końcu polatać, a one obie się zaprzyjaźnić, czy coś... same plusy!

<Armena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz