niedziela, 29 stycznia 2017

Od Mariki (do Vertus'a)

Od rana, dotychczas mało emocjonalne chmury, zaczęły wylewać swoje gorzkie łzy na opustoszałe tereny stada. Dziś wyjątkowo nie miałam humoru. Pragnęłam być sama jak ten oto kwiat, jedyny żywy pośród umarłych roślinek. Wstałam dość wcześnie i omotałam wzrokiem pogrążonych we śnie członków. Oczywiście najdroższy wartownik również uciął sobie drzemkę. Na pierwszy rzut oka bardziej przypominał ubitą świnię z obwieszony, lepkim jęzorem. Przechodząc obok kopnęłam owego osobnika w zadek lecz ten jedynie wymamrotał coś w stylu ‘’Kochanie nie tak wcześnie…’’. Warknęłam pod nosem parę przekleństw w jego kierunki i zaszyłam się w gąszczu. Deszcz obmywał skrupulatnie me ciało a lodowaty wiatr dla żartu zamrażał krople wody na mojej sierści tak, że wkrótce stałam się lodowym posągiem. Przedzierałam się przez gęstwinę drzew i krzewów, sobie tylko znanymi ścieżkami. Nagle coś chrupnęło mi pod nogami. Pode mną leżało bezwładnie ciało jakiegoś ogiera. Spoglądał blado na mnie. I pewnie ten obraz nie zdziwiłby mnie wcale gdyby nie fakt, że ów samiec zginą co najwyżej jakieś 5 - 10 minut temu. Szyję miał przebitą na wylot, z otwartej rany lała się rzeka krwi wraz ze zmiażdżonymi kawałkami kości. Już chciałam ominąć trupa gdy poczułam zimny oddech bestii na plecach. Bez wątpienia ten ogier był jej ofiarą a ja byłam następna w kolejce. I wierzcie mi, nie był to typowy demon. Bydle wielkie nie ma co, szpony długie na 3 metry a kły ostre jak brzytwa. Poczułam jak ogromne cielsko spycha mnie na bok i lecz w dół. Sturlałam się ze stromego wzgórza lecz na szczęście wylądowałam na miękkiej zaspie. Stwór jednak pragną mej śmierci gdyż bez zastanowienia rzucił się za mną. Nagle ziemia się załamała i wpadłam do lodowatej wody. Nerwowo próbowałam wydostać się z jeziora lecz to wydawało się nie mieć końca. Nogi mi struchlały, straciłam czucie. W oddali dostrzegłam jakiś ruch więc błagalnie krzyknęłam ‘’Pomocy!!!’’ i zanurzyłam się w ciemnej tafli.

Vertus? Nie miałam innego pomysłu :\

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz