wtorek, 3 stycznia 2017

Od Phanthom'a cd. Armeny

Patrzyłem na nią nieco obojętnym wzrokiem. Armena... Nie kojarzę. Rzadko wychodzę z jaskini, więc jakim cudem mógłbym znać inne konie? A gdy już to robię, to w nocy. Tylko w przyjemniejsze dni, takie jak te wyjdę w dzień się powałęsać i tyle.
- Phanthom - powiedziałem po długiej chwili milczenia. - Tom... - dodałem.
Zawsze uważałem moje imię za za bardzo skomplikowane. Mówi się Fantom, to prościutkie. Ale weź to napisz, kto mnie w ogóle tak nazywał? Ale lepiej takie, niż jakiś Azorek albo Strzała, a jak to się przytrafiała znajomym z mojego stada. Sami musieli sobie zmieniać imię, chociaż Strzała nie było takie złe.
- Należysz do tego stada? - skinąłem głową, po czym ją schyliłem i zacząłem skubać trawkę. Dalej tak samo słodko kwaśna. Zawsze wolałem mlecze albo koniczynę, niż tą zwykła. Ale co ja będę wybrzydzał, mój brzuch na to nie pozwala. - To dobrze - czyżby jej ulżyło? Czy ja wyglądał na jakieś sadystę, który chętnie by się na nią rzucił? Na prawdę, czasem nie rozróżniam strachu od końskiej głupoty, ale co ja będę się tutaj bawił w myśliciela? - Długo już? - kolejne pytanie. Spojrzałem na nią, po czym nieco wyprostowałem skrzydła. Miałem ochotę na lot. Z dala od całej cywilizacji.
- Miesiąc jakoś - stwierdziłem, po czym się uniosłem. Nie pożegnałem się ni nic, za jakiś czas na pewno się spotkamy. Zawsze tak jest. Próbujesz od kogoś uciec, odosobnić się, ale los uwielbia się z tobą bawić i zaraz cię przygna tam, gdzie nie chcesz. Nie chodzi o to, że ta klacz mi się nie spodobała, co w takich kwestiach nigdy nie mam komentarza czy swojej opinii. To bezcelowe.

<Armena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz