wtorek, 3 stycznia 2017

Od Phanthom'a cd. Veny ~Event

Szybko poszło, śpieszy im się? Długo się nad ty nie zastanawiałem, w końcu wszyscy się rozeszli. Zostałem tylko ja, Vena, jej "przyszło mąż" i czarna piękność... piękność...? Co ja wygaduje! Czarna klacz! I tyle!
- To w końcu i ty wszystkiego się dowiedziałaś - skomentowała czarna. Vena popatrzyła na nią jakby z wyrzutem, potem na mnie, na Dracona, a wzrok zawiesiła na mnie.
- Ty też wszystko wiedziałeś?! - wręcz to wykrzyknęła.
- Ciszej... - poradził ogier, ale ona go zignorowała. Wdałem się jej w słowa, aby zamilkła.
- Wczoraj wieczorem spotkałem się z nią - wskazałem na pegazicę. - Kiedy niby miałem ci to powiedzieć? - zamilkła i odwróciła wzrok. Patrzyła w ziemię.
- Nie mam zamiaru za ciebie wyjść... - fuknęła do ogiera, a on nie wyglądął na jakiegoś zdziwionego, czy co lepsze, zranionego.
- I ze wzajemnością - powiedział. Tym razem był nieco wredniejszy. Porównując go do tego słabego synka tatusia, teraz był innym koniem. Moja towarzyszka spojrzała na niedoszłego jednak męża. Chyba...
- Jak to... ale... - niczego nie rozumiała, więc spojrzała na mnie.
- Ja rozmawiałem z nią, nie z nim - wybroniłem się, po czym się rozejrzałem. Czułem, jakby ktoś nas podsłuchiwał, ale nikogo tutaj nie było. Do czasu, aż nagle podbiegła do nas ta mała klaczka, która stała przy przywódcy.
- Bracie! - krzyknęła przestraszona. - Czemu nie chcesz? - miała nieco piskliwy głosik. - Jak ty nie chcesz, to ja będę musiała! a ja nie chce! Boje się go! - wskazała na mnie. Dziecko... Ta... to zaraz może za daleko pójść. Vena popatrzyła na mnie jak na zboczeńca, a ja posłałem jej tylko niewinne spojrzenie. W końcu Dracon z czarną bezimienną klaczą zaczęli nam wszystko tłumaczyć.

<Vena? Zacząłem, ty kończysz XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz