piątek, 4 listopada 2016

Od Death Angel CD Cole'a

Byłam wpół przemieniona, wpół nie.
Cole otworzył oczy. Jednak miał nieprzytomny wzrok, jakby nie myślał. Lub był w innym świecie.
Czy śmierć jest przeznaczeniem życia? Tego nikt nie jest wstanie określić. Życie zaczyna się śmiercią. Bo w końcu np. babcia umiera, a ja się rodzę. Śmierć natomiast zaczyna się życiem. Więc jak to jest? Nasze życie ma sens tylko dzięki śmierci? Czy na odwrót? Czy to umieramy szczęśliwi, bo doczekaliśmy się życia? I czy w ogóle jest sens w byciu szczęśliwym? Ale szczęście bierze się z życia... Więc czy jest sens w życiu? Czy to ta podróż do królestwa zmarłych dusz jest najważniejsza? I co jest ważne w życiu? W życiu, które nie każdy ma..? Po co niektórzy nie doczekują się życia, aby inni mieli prawo żyć w wielkim zadowoleniu?
- Cole...? - spytałam niepewnie.
Czy śmierć już objęła Cole'a? Ja tyle razy ją obdarzałam różne konie, a teraz wiem, co oznacza kogoś stracić... Ale myślałam, że Cole jest nieśmiertelny. Bo jest, ale nie jako demon. Czyli demony są nieśmiertelne? Czy śmiertelne? To czemu cała moja rodzina żyje? To nie fair, że nie mamy pewności, czy żyjemy, czy nasze życie jest sprawiedliwe i czy śmierć jest blisko czy daleko. I czy my w ogóle istniejmy? A może to fikcja? Może zmysły nas oszukują? Może uczucia są nieprawdziwe? Może nie mamy predyspozycji do życia dłużej i szczęśliwiej niż inni?
Wtem Cole zamrugał. Wyglądał już przytomniej.
- Cole?
- Jestem Diveneusz, mam 30 lat i jestem dwunożnym - wymruczał bezsensowne słowa.
A może życie ma mieć w sobie fikcje? Nierealne wizje? Czy twierdzenie, że coś jest pewne ma sens? Czy aby wybudzić się po tym, gdy w ręce mieliśmy klucz do świata śmierci, musimy stracić rozum? Czy jeśli byśmy go utracili, czy da się go odzyskać? Jeśli tak, to jakim sposobem? A skoro nie wiemy, czy życie nie jest wizją, to czemu ma nam zależeć na świadomości? Umysł może wziąć as do ciekawszego świata. Milszego, fajniejszego, ciekawszego. Taki świat istnieje w każdej głowie. Naszej głowie. O ile głowa istnieje, o ile my istniejemy. O ile życie jest prawdą, a nie fałszem. O ile wszystko co znamy, co rozumiemy, bądź co chcemy rozumieć nie jest kłamstwem. Bo nie mamy pewności czy to jest, czy nie. A przecież NIE oznacza totalny brak, że to nie istniało. NIE może też oznaczać NIC. NIC oznacza pustkę, totalną pustkę. Pustka jest równoznaczna z nicością, która otacza drogę do śmierci. ŚMIERĆ jest przeznaczona do tego, abyśmy musieli przejść przez nicość, a później zaznać spokoju duszy. Ale czy dusza może zaznać spokoju? I czym jest SPOKÓJ? To oznacza stan, czy może uczucie? A czy stan jest wiarygodny? I czy nicość jest nam przeznaczona, czy tylko niektórzy ją poznają? Nie wiadomo. Bo nikt, kto zaznał śmierci, nie wrócił z powrotem. I nie mógł nas oświecić. A czy DUSZA jest prawdziwa? Czy istnieje? Bo przecież nie wiemy, czy nasza dusza jest, czy tylko się o niej mówi. Wtedy spokój ducha też by nie istniał. To w takim razie co JEST, a czego NIE MA? Bycie jest pożyteczne, ale też uciążliwe, bo nie wiemy, czy można mu ufać.
- Cole?
- Co...?- wymruczał.
Uśmiechnęłam się. Przytuliłam lekko zdezorientowanego samca. Chyba odzyskał świadomość bycia.
A czym ona jest? W tej chwili, dla mnie jest spełnieniem obecnego pragnienia - żeby Cole żył, żeby wszystko z nim grało. I pojawia się nowe słowo- WSZYSTKO. Jest równoznaczne z pełnością, według niektórych. Ale oni mogą się mylić. Nic nie jest pewne. Pewność jest wrażeniem, a wrażeniom nie ufamy. O ile istniejemy...

Cole? Udało ci się, mi chyba też...., xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz