piątek, 11 listopada 2016

Od Wolfa ~ Wojna cz. 1

Był ranek. Niby słońce świeciło ale chłodny wiaterek robił swoje. Byłem na plaży, a raczej na jej końcu. Trzymałem się z dala od innych koni, nie miałem ochoty na poznawanie nowych znajomości.
Podbiegłem lekkim krokiem do wody. Strasznie chciało mi się pić. Spojrzałem na swoje odbicie w wodzie ale coś mnie zaciekawiło. Światełko w wodzie ? Sam nie wiem. Weszłem głębiej żeby się temu przyjrzeć. Nagle wokół mnie woda zaczęła robić się zielona. Próbowałem wrócić ale nie mogłem. Zrozumiałem, że jestem daleko od brzegu, ale nadal było dziwnie płytko. Moje nogi były całe oplątane jakimiś wodorostami.
Nagle upadłem. Zacząłem się dusić, nie miałem wyjścia. Spróbowałem zamienić się w wilka, udało mi się. Otworzyłem oczy, woda zmieniła kolor, było bardzo ciemno. Nie potrafiłem pływać, próbowałem z całych sił wypłynąć na brzeg, ale nie udawało mi się. Byłem coraz głębiej, za chwilę napewno nie będę miał szans żeby się z tąd wydostać. Obok siebie ujrzałem... konia?

 Usłyszałem jakiś szept. No tak przecież jest wojna. To napewno wysłannik Death'a. Jak mogłem o tym zapomnieć. Z demonem napewno nie wygram.  Przepłynął obok mnie, zadając mi mocny cios.  Ale dzięki temu wypłynąłem na chwile, i złapałem powietrza. Moją głowę drażnił przeraźliwie dziwny i nie zrozumiały szept. Dostałem drugi cios. Zakręciło mi się w głowie, ale tak szybko się nie poddałem. Mignął mi przed oczyma a ja sprówałem go zaatakować. Nagle moje ciało zaczęły obrastać pnącza zielonych wodorostów. Obok mnie zobaczyłem dziwnie małe żyjątka których nie widziałem do tychczas. Raniły mnie swoimi małymi ząbkami.
Było coraz ciemniej i głębiej. Ciągnęły mnie w dół, szarpałem  się. Czułem się coraz słabiej, brakowało mi tlenu, straciłem już nadzieję. ( Ale ale ! Chwileczka przecież Wolf nie może tak zginąć co nie?) Przegryzłem wszystkie pnącza wokół siebie, dzięki czemu mogłem spróbować wypłynąć. Małe żyjątka oddaliły się, woda zaczęła robić się jaśniejsza ale gdzie jest demon? Chyba tak łatwo nie odpuścił....
Miałem rację. Usłyszałem kolejne szepty. Tym razem dość wyraźne.
- Spokojnie... Wszystko będzie dobrze. Co tak się spieszysz? - szeptał demon.
Złapałem powietrza. Zacząłem zbliżać sie do brzegu. Nagle coś pociągnęło mnie za łapę  ( przecież nadal byłem w ciele wilka ). W wodzie nie miałem żadnych szans. Udało mi się wyjść na brzeg. Całe ciało miałem pocięte.
Odwróciłem się w stronę wody. Ujrzałem postać, klaczy. Jej długa, porośnięta grzywa dosięgała aż do samej ziemi.
- Czego chcesz?! - warknąłem
- Ciebie Wolfiku... Nie możesz się marnować przy takiej klaczy jak Vena... Sam przecież rozumiesz.
- Nie mów tak! Nie jesteś ani grosza jej warta. Spadaj do swojego wysłannika!
Po tych słowach klacz rzuciła się na mnie z nożem. Zrobiłem unik i skoczyłem na szyję. Moje zeby przeszyły jej ciało, osuneło się i upadło na piach.
Tym razem udało mi się wygrać.... ale teraz nie to było ważne. Gdzie jest Vena?

Nieco poranione ciało -9HP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz