niedziela, 6 listopada 2016

Od Mariki - wojna cz.1 (CD Cole)



Otworzyłam oczy ze zdumienia jakbym pierwszy raz słyszała to słowo. Stałam i szperałam w mym „słowniku”. Wojna… Pojawił się we mnie lęk lecz chwilę potem i ekscytacja.
- Z kim?! – starałam się zachować poważną „twarz” lecz na moich wargach zawitał uśmieszek.
- Z Dead i demonami. – odparł Cole.
Przełknęłam ślinę. Ciekawie się zaczęło ale czy to znaczy, że… Liam mógł nadal żyć?! Że jego śmierć nie przyniosła żadnych korzyści (jeśli mogę to tak nazwać) lecz przeciwnie? Wzmocniła jego ojca? Chciałam jeszcze zadać tyle pytań Cole’ mu ale on już był daleko. Wzbiłam się w powietrze i skierowałam się w kierunku Seculorum oraz Polany Poziomek. Już w oddali zauważyłam czarny dym. Spojrzałam w dół. Był to straszny widok. Z owego dymu powstawała krwawa armia. Każdy demon zabijał zwierzynę w zasięgu swojego wzroku. Drzewa usychały a liście opadały. Czego chcą? O co ta wojna? Nagle poczułam uderzenie. Spadłam na ziemię. Był to upadek z wysoka ale w ostatniej chwili stworzyłam barierę, która nieco spowolniła spadanie. Zerwałam się na równe nogi. Coś strzeliło mi w karku ale zignorowałam ból. Nie wiedziałam co robić lecz w końcu pomknęłam przed siebie. Za sobą słyszałam nierówny oddech i zabójcze warczenie. Zatrzymałam się nagle. To nie miało sensu; i tak mu nie ucieknę. Demon powrócił do swojego wilczego ciała. Rzucił się na mnie i wbił kły w moją nogę.
- Wal się na ryj! – krzyknęłam i odepchnęłam go.
Wokół wilka pojawiła się ognista kula. Rozpędził się. Ruszyłam prosto w paszczę lwa. Dzieliły nas już tylko centymetry. Świat zwolnił… Rzuciła w niego „mini tornadem”. Zakręcił się a ognista kula zmniejszyła się powodując poważne oparzenia na sierści bydlęcia. Ścieśniłam tornado. Wilk zawył. To był jego koniec… Z jego pyska wylała się krew a chwilę potem tornado osiągnęło siłę krytyczną. Wilk dosłownie wybuchł. Z ulgą zamknęłam powietrzny kanał i opadłam na trawę. Moja sierść połyskiwała krwistym kolorem. Ostatkiem sił doczołgałam się do polany na której powstawała armia Dead’ a. Z zranionej kończyny na moje oko niewiele zostało. Położyłam się na mchu. W oddali dojrzałam Cole’ go . A to był dopiero początek zabawy… Uśmiechnęłam się do siebie. Za pomocą mocy „osłodziłam” sobie ból. To już chyba pora żeby powstać… Dźwignęłam się na nogi. Trzy nogi; jedna opadała bezwładnie. Z trudem ruszyłam naprzód…

C.D.N

Dość duża rana na nodze -8HP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz