czwartek, 3 listopada 2016

Od Galanta CD Mariki

Obudziłem się wcześnie rano, Charme jeszcze słodko spała, więc postanowiłem wybrać się na przechadzkę. Za cel dzisiejszej ,,wycieczki" obrałem Free Mountain, chciałem trochę polatać, a monumentalne góry nie wyglądały na dosyć popularne (?) miejsce, więc miałem nadzieję, że nikomu nie będzie tam przeszkadzać odrobina śniegu. Kłusowałem spokojnie w stronę gór. Słoneczko nieśmiało wychylało się zza chmur, a delikatne podmuchy wiatru napawały mnie energią. Gdy byłem już niedaleko zacząłem pewnie galopować, byłem gotowy do przemiany i wzniesienia się ponad szczyty. Pędziłem przed siebie, gdy nagle spostrzegłem ,,coś" turlającego się po zboczu góry. Zwolniłem. Wpatrując się w ,,niezidentyfikowany obiekt turlający" przeszedłem do kłusa. Dostrzegłem sylwetkę klaczy, nagle przyspieszyła i wtedy nie miałem już szansy na ucieczkę. Po nieuniknionym zderzeniu powoli wstałem i otrzepałem się. Spojrzałem na klacz. Marika?!
- Witaj... - Powiedziała nieśmiało. Mierzyłem ją wzrokiem z lekka kapryśną miną. No proszę, proszę, chyba faktycznie ma ten ,,talent" do pakowania się w kłopoty. Gdy dostrzegłem, że nie wygląda za dobrze złagodniałem i przeszedł mi cały żal.
- Hej... - Bąknąłem.
- J-Ja przepraszam, za tą wcześniejszą sytuację i za to, że cię staranowałam! - Prawie że to wykrzyczała.
- N-Nie szkodzi, to w dużej części również moja wina. - Starałem się powiedzieć to tak łagodnie, jak tylko potrafiłem. - Zaczęliśmy swoją znajomość w dość... słaby sposób, nie szkodzi, nie da się tego cofnąć, zapomnijmy o tym. - Uśmiechnąłem się. -Swoją drogą słabo wyglądasz, przeziębiłaś się? - Przyglądałem się Marice z konsternacją.
- Ciekawe dlaczego... - Mruknęła pod nosem. Zaśmiałem się, przyznam, iż rozbawiła mnie tym.
- To moja wina, mogę Ci jakoś pomóc? -Podszedłem bliżej klaczy troskliwie.
- Um... W sumie... -Zaczęła. - Nie, nie, nie to zły pomysł, żebyś mi w czymkolwiek pomagał.
- Ależ nalegam. - Nie ustępowałem. Spojrzałem na nią szarmancko.
- Nie odejdziesz, dopóki mi nie pomożesz? - Rzekła, po czym kichnęła.
- Nie. - Uśmiechnęła się.
- No dobra, niech będzie. - Również się uśmiechnęła.

 Marika? Nie umiem odzwierciedlać twojego charakteru ;-; xd

1 komentarz:

  1. Ech... Marika jest tak roztrzepaną i zmienną klaczą, że sama do końca nie umiem nad nią zapanować XDD

    OdpowiedzUsuń