piątek, 11 listopada 2016

Od Lorgana C.D Mariki

Kiedy się tak przedzierałem przez nieprzeniknione gęstwiny lasu, ani razu nie raczyłem się odwrócić, ponieważ miałem wrażenie, że klacz jest tuż za mną. Słyszałem nawet czyjeś kroki za sobą. 
Nagle droga skierowała się w jeszcze ciemniejsze gęstwiny, a więc odwróciłem się, aby sprawdzić, czy Marika idzie za mną i czy by nie chciała wracać. Ku mojemu zaskoczeniu, za mną niestała drobna, siwa klacz lecz czarny wilk z niezwykle świecącymi niebieskimi oczyma.
-Ismena? - spytałem z niemałym zaskoczeniem.
-Witaj Lorganie. - ukłoniła się.
-Przecież za mną szła Marika... Jak to możliwe, że... - skierowałem swój wzrok w jej stronę.
Wilczyca uśmiechnęła się tajemniczo.
Westchnąłem i cofnąłem się odruchowo. 
-Wiesz gdzie się podziała Marika? - wyszeptałem.
Ismena otworzyła szeroko oczy i próbowała zmienić tonację głosu na "zaskoczoną".
-Marika? Jaka Marika? 
Spojrzałem w niebo i zacząłem z niezwykłym spokojem w głosie:
-Szła za mną taka siwa klacz - Marika. Jakoś to dziwne, że zamiast jej nagle za mną pojawiłaś się ty.
Wyczułem od niej silną, bijąca z jej wnętrza energię wściekłości.
-Marika? - zadrżał jej głos ze złości.
Skinąłem łbem.
-A więc, co się z nią stało? 
Nie usłyszałem odpowiedzi. Cisze przerwał pogwizdujący wiatr, który targał mi grzywę, a przenikał przez czarną sierść wadery. 
Zacząłem wyczuwać co mogło się stać. Ismena to bardzo zazdrosna o mnie wadera, w zasadzie sam nie wiem czemu, ale bardzo nielubi kiedy z jakąkolwiek klaczą chociażby rozmawiam. Zapewne coś jej zrobiła.
-Co jej zrobiłaś? - spytałem z mały rozbawieniem w głosie.
W odpowiedzi usłyszałem wymamrotane pod nosem przekleństwa.
-Zaprowadź mnie do niej. - rozkazałem.
Wilczyca posłusznie wykonała to, co jej kazałem. Po około pięciu minutach znaleźliśmy się w iglastych zaroślach. To była tylko chwila, gdy nagle ogarnęła mnie nieprzenikniona ciemność, jakby ktoś narzucił mi kaptur na głowę. Wyczułem, że niedaleko jest gdzieś Marika. Musiało się coś złego stać. W powietrzu wisiały strach i cierpienie oraz swąd spalonego ciała. 
-Marika! - zawołałem.
Mój głos wchłonęła przerażająca ciemność, a ja wsłuchiwałem się w głuchą ciszę. 
-Mogłabyś mi od razu powiedzieć, co jej zrobiłaś? - spytałem po raz setny.
Na co wadera nie odpowiadała... Że ja jeszcze wytrzymuję z kimś takim...
Chociaż długo nie musiałem się głowić o co chodzi. Wyczułem to - obecność czegoś gnijącego i czarnego. Czegoś, co emanowało nienawiścią i pragnieniem czynienia zła. Czegoś, co pełzło. Tak, to zapewne był demon.
Nagle martwą ciszę przeciął przeraźliwy krzyk, który gwałtownie się urwał.
-No Ismena, idziemy, to była twoja sprawka. - popędziłem ją, rzucając się między drzewa. 
Zderzyliśmy się z ciemnością panującą w gęstwinie i na oślep pobiegliśmy w kierunku, z którego dobiegał krzyk klaczy, torując sobie drogę poprzez smagające nas gałęzie i nisko zwieszone konary.
Wyrwaliśmy się z ciemności na niewielki dukt. Na samym środku leżała skulona Marika, zwrócona "twarzą" do ziemi przygwożdżona przez zniekształconą kreaturę. W słabym świetle księżyca na plecach klaczy połyskiwała ciemna ciecz. 
Spojrzałem bez najmniejszego przerażenia na demona, sączącego krew z jej ciała.
-Ismena, ty to przywołałaś, a więc zajmij się nim. -powiedziałem beznamiętnie.
W tamtej chwili kreatura przerwała swoje krwawe żerowanie i zwróciła swoją paskudną mordę w naszą stronę. Mimo tego nie obawiałem się tego czegoś, ani trochę. Stojący, dziwaczny demon przed nami emanował słabą mocą, przynajmniej dla mnie, można byłoby ją pokonać takim zaklęciem jak: hehku elämän. Chociaż... Nie psujmy zabawę Ismenie. 
Ismena dostrzegając mój złowrogi wzrok skierowany w jej stronę, rzuciła w potwora zaklęcie, które spowodowało, że demon eksplodował z niezwykle wielką siłą. Jego krwista zawartość rozprysła się na wszystkie strony.
-Obrzydlistwo. - skomentowałem.
Podszedłem do klaczy. Marika cicho pojękiwała, próbując otworzyć oczy. Była nieprzytomna. 
-Będzie trzeba ją zabrać do medyka. - oznajmiłem wsuwając ją sobie na plecy. O całe szczęście klacz była drobnej postury, a więc była bardzo lekka. Ismena kłapnęła zajadle szczęką.
-Uważaj, abyś się przez nią nie połamał. Serio? To ma być dowódca morderców? Nie poradziła sobie nawet z tak słabym demonem.  - zakpiła złośliwie.
Westchnąłem ciężko.
-Wytłumacz mi, właściwie po co to zrobiłaś?
-Nie widzisz tego?! Jak ona robi do ciebie te maślane oczka?! Ona coś kombinuje, aby uśpić twoją czujność, ja Ci radzę... Uważaj na nią! - po czym zniknęła w ciemnościach lasu, niczym cień.

(Marika? "I need a hero. I'm holding out for a hero 'til the end of the night. He's gotta be strong and he's gotta be fast. And he's gotta be fresh from the fight." XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz