piątek, 4 listopada 2016

Od Cole'a CD Death Angel

Życie jest pełne pytań, na które nigdy nie będę znać odpowiedzi. Może to w pewnym sensie dobrze? Ponoć całe zło.... Ale zaraz! Zło. No właśnie. Nie jest to istota. To kto "to" tworzy? Odpowiedź banalna, ale zarazem skłonna do przemyśleń. MY.

Gdzie księżyc? Gdzie to wszytko? Co się ze mną stało? To już dzień? Kolejny poranek. Rozejrzałem się. Byłem w swojej jaskini. Co się stało poprzedniej nocy. Tego się raczej nie dowiem, ale mogę się domyślić, że było to coś wyczerpującego, bo wszystko, od kopyt, aż po czubki uszu było zdrętwiałe i obolałe. Byłem również zbyt wyczerpany. Krew. Co się z nią stało. Pamiętam jeszcze z tej nocy krew. Głowa mi pulsowała. Myślałem, że zaraz mi eksploduje. Moje powieki stały się prawdziwym ciężarem. Powoli opadały. Ale ja musiałem się stąd wyrwać! Obiecałem.... To było ostatnie z moich przemyśleń tego dnia. A co widziałem jako ostatnie? Sylwetkę pegaza wchodzącego do jaskini.

~*~

Kolejny dzień. Chyba. Straciłem rachubę. Otworzyłem oczy. Death. Zapewne była tą postacią.... którą wtedy zobaczyłem przed zaśnięciem. Klacz spojrzała w moim kierunku i podeszła ostrożnie bliżej. Podniosłem łeb. Chciałem wstać. Moje skrzydła spoczywały po obu stronach moich boków. Czasem miałem gdzieś w głębi takie przemyślenia, że mogło by ich nie być. Pewnie było by mi lżej.
Usiadłem na zadzie. Spojrzałem na Angel.
- Ile byłem nieprzytomny?- spytałem szeptem i spuściłem wzrok
- Od pełni- odparła i odetchnęła
Z ulgą?
Może na kilkanaście godzin nie byłem obecny ciałem i duchem, ale humor i tak pozostał. Zaśmiałem się i spojrzałem na klacz. Zamrugała i spojrzała na mnie niepewnie.
- Czyżby ktoś się martwił?- spytałem z iskrą złośliwości w głosie
Oczywiście nie to, żeby mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Przynajmniej wiedziałem, że ktoś będzie płakał po mojej śmierci. Z wypowiedzianymi słowami wstałem i udałem się chwiejnym krokiem w stronę wyjścia z jaskini. Stanąłem na skraju.
- Żartujesz sobie?!- parsknęła poirytowana klacz- Ja bym tu chyba na zawał zeszła!- odparła i stanęła obok
Nie wiem czy powiedziała to pod wpływem emocji, a może i świadomie mówiła to co mówiła. Zerknąłem na Angel. Patrzyła twardo na mnie.
- Nie patrz się tak- zaśmiałem się i pokręciłem głową
W momencie gdy klacz chciała odpowiedzieć w miejscu Zaświatów pojawił się na niebie niebieski strumień światła. Liam.
- To to o czym mówił....- powiedziałem, jednocześnie wyrwałem Death z wpatrywania się w, zapewne dla niej, piękne zjawisko.
- Kto?- spytała ostrożnie
Wybiłem się tylko w powietrze. Wiedziałem, że klacz poleci w ślad za mną. Nie myliłem się.



http://img24.otofotki.pl/obrazki/sl227_good_night_by_nemerrium-d9ewsuc.jpghttp://img24.otofotki.pl/obrazki/wk938_GiPY8cy.jpgPrzy Zaświatach okazało się, że mój brat miał racje. Nie podchodziłem blisko. Zatrzymałem się mniej więcej w miejscu gdzie dla normalnych, zwykłych koni było pole magnetyczne chroniące Zaświaty. Ale teraz zostało zniszczone. A brama do królestwa Bóstw stała się czerwona. Wychodziły z niej demony. Pod postacią koni i wilków. Nie była to duża armia. Może 30 do kupy. A na końcu orszaku wyłonił się niejaki Death. Angel u mojego boku aż pisnęła. W sumie gdybym się nie powstrzymał też bym tak zrobił. I pewnie dodatkowo podskoczył i dostał drgawek..
- Ku*wa!- zaklnąłem pod nosem
Ten śmiech. Te ruchy. Ale przecież zabiłem go! Jak?!
- Wiem, że tam jesteś! Myślałeś, że zabijesz wiecznego Boga? Kto będzie opiekował się pięknym darem takim jak śmierć? Kto będzie sprawował pieczęć nad mękami? W dzień ostateczny się policzymy- krzyknął i zniknął
-Cole?- głos Death
Liam mógłby żyć? Nie zginąłby? Ja bym się o to wszytko nie obwiniał? A ten zasrany padalec dalej żyje? Przecież go zabiliśmy! Jak to możliwe do cholery? Po co to wszytko było?!
- Cole?- spytała bardzo ostrożnie samica
- Zostaw mnie- szepnąłem i odszedłem w las

Death?
Tak to zapowiedź wojny! :)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz