poniedziałek, 7 listopada 2016

Od Veny - Wojna ~ Demon 3

- Manipulować potrafią... Nic więcej!!
Byłam zła na siebie. Nie dopilnowałam, by on spotkał się z tymi stworami. Nawet jeśli mam rację to nie chcę wiedzieć jak go wykorzystali. Zakręciło mi się w brzuchu, potem przeszło to w dziwny ból. Przełożyło mi się to na nogi; upadłam na ziemię.
- Dziwne odczucie... - pomyślałam. - Nietypowe.
Po chwili zrobiłam się senna. Leżąc tak na ziemi w lesie po prostu zasnęłam.

~*~

Gdy się obudziłam nade mną stał jakiś koń; ogier. Był dość dziwnej, za to jakże ciekawej maści.


Zerwałam się na równe nogi. 
- Kim jesteś? - spytałam podejrzliwie.
- Eh... kochana. Szukałem cię.
- O czym ty mówisz? - spytałam zdziwiona.
- Nie pamiętasz mnie? Byłem w twoim śnie... twym umyśle. Ja i ty.
"Podstęp..." - pomyślałam.
- Powiedz mi jak się nazywasz. Może coś pokojażę. - powiedziałam mu.
Nie odzywał się. Po chwili jednak dodał:
- Vincent. Coś ci mówi to imię?
- Nie. Nic totalnie. - powiedziałam coraz bardziej mu nie ufając.
- A Vincent Von Kostryn?
Vincent Von Kostryn... w jednym z mych snów? Chwila... coś pamiętam. Ale był bardzo krótko, prawie w ogóle nie. Zmuszał mnie do przejścia do zaświatów; do Death'a i zostawienia stada oraz Wolfa...
- To jak?
- Nie!
- Jak to "nie" ?
- Nie mam zamiaru ci służyć.
Vincent zamyślił się. Po czym zaargumentował:
- Ze mną będzie ci lepiej niż z jakimś Wolfem... Kim on w ogóle jest? Nikim. A jeśli będziesz służyć u boku Death'a - zwyciężysz. Nie pożałujesz.
Kostryn posiadał w sobie jakąś moc; dobrze ją znam. Jest to perswazja. Nauka i technika tej mocy trudna lecz niezwylke pociągająca.
- Nie. Odejdź.
Ogier zbliżył się.
- A teraz? Nadal się opierasz?
- Tak! - odepchnęłam go.
- W takim razie... jeśli nie chcesz zostać w zaświatach ze mną to...
Właśnie do głowy wpadł mi pomysł.
- Oj, Vincent, Vincent... popatrz na mnie. Nie nadaję się na sługę Death'a tylko ty, demonie... Moje oczy przecież są tak niewinne! Któż by sobie pomyślał, że działam w imię zła? - stanęłam tuż przed nim i patrzyłam w jego oczy.
Zahipnotyzowałam go.
- Może i masz rację, ale... - mówił.
- Ja zawsze mam rację...
Wyciągnęłam sztylet i wbiłam w niego. Upadł na plamę krwi.
- Dobranoc... nie będę tęsknić. - powiedziałam i sobie poszłam.

THE END 
Tak bardzo dramatyczny xD

Vena nie została zaatakowana -0 HP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz