środa, 2 listopada 2016

Od Mariki CD Lorgan



Czarna magia… Ty pacanie! Jak mogłaś zapomnieć?! – pomyślałam.
Westchnęłam. Niebo połyskiwało tysiącami punkcików. Był to nie byle jaki widok. I te bolesne wspomnienia wiążące się z tymi dniami… Niebo było tak samo piękne jak wtedy. Lecz teraz się już nie bałam. Teraz czułam pustkę a to wydawało mi się jeszcze gorsze. Pragnęłam aby ktoś ją wypełnił. Spojrzałam w oczy ogierowi.
- Gwiazdy są piękne z powodu pewnego kwiatu, którego nie widać… Z powodu tych którzy już je dosięgli -szepnęłam.
Przytaknął. Czułam, że wiedział coś na ten temat lecz nie zdradzi tego nigdy. Zawiał zimny wiatr.
- Czy… czy wiesz co jest potem? – spytałam pół głosem.
Lorgan wzruszył „ramionami”.
- Śmierć. – odpowiedział.
- Boisz się jej?
- Nie wiem. Tak czy inaczej to nastąpi. Taka jest kolej rzeczy. Jeden przychodzi, drugi odchodzi. Chodź, mieliśmy patrolowa teren. – ogier ruszył w gęstwinę drzew.
Posłusznie poszłam za nim. Miałam wrażenie, że zaraz te drzewa się zawalą lecz nic nie mówiłam. Zresztą… Nie miałam kiedy. Ledwo co widziałam Lorgana. Posuwał się znacznie szybciej niż ja. Dobrze znał te okolice i zwinnie omijał większe przeszkody. Nagle przepadłam przez wystający w lesie korzeń. Przeklęłam. Jak zwykle coś skręciłam. Ja! Kiedy wreszcie się pozbędę tego pieprzonego ciała?! Z bólem w prawej nodze wstałam. Rozejrzałam się. Lorgana brak. No tak… Warknęłam jeszcze parę przekleństw pod nosem i ruszyłam przed siebie. Ostre kolce jeżyn i dzikich róż raniły moją opuchniętą nogę. Poruszałam się w ślimaczym tempie a ból z każdym krokiem narastał. Sama w jakiejś nieznanej dotąd „kolczatej puszczy”, z chorą nogą. Ach co za przyjemność!
- Przynajmniej zwiedzimy sobie okolicę… - mruknęła pod nosem.
Postanowiłam cieszyć oko każdą roślinką. Kiepsko mi szło. Raz po raz rzucałam jakieś niekulturalne słowo w stronę potworo- drzew czy krzewów. Zmęczona po długiej wędrówce opadłam na ściółkę i otoczyłam nieszczęsną kończynę lodowatym powietrzem. Coś zaszeleściło w krzakach. Piknie! Warknęło i powoli zbliżyło się do mnie. Jego oczy połyskiwały grozą.
- Pierd*l się! – rzuciłam już naprawdę rozwścieczona. 
Potwór wyszedł z ukrycia. Ty był… DEMON?!
- Pomocy!!! – wrzasnęłam wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Może nie zrobiło na mnie tak wielkiego wrażenia to, iż jestem całkiem bezbronna lecz ta twarz…
Zamknęłam oczy by nie widzieć jej więcej. Bez namysłu palnęłam mega potężną kulą w demona. Wyczerpało mnie to niesamowicie. Otworzyłam oczy w nadziei, że to już koniec. Znów pisnęłam. Pomimo krwawych szwów postać uśmiechnęła się szyderczo.
- Ssssy… Kochana… Uspokój się. To nic ci nie da… - szepnął i wyszczerzył zęby. – MNIE nie pokonasz!
Lorgan? Łuha ha ha!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz