środa, 16 listopada 2016

Od Mariki CD Lianor



Odetchnęłam z ulgą gdy ujrzałam spowrotem Lianor. Udałyśmy się szybko w bezpieczne miejsce, gdzie odpoczywała reszta stada. Rozmawiałyśmy długo na temat tego i owego.  Jeszcze parę razy zapytałam klacz czy wszystko jest ok i obie się pożegnałyśmy. Odeszłam pomóc Marinie przy opiece nad rannymi. Musiałam jakoś jej się odwdzięczyć za troskliwą opiekę po znalezieniu w wąwozie. Niedługo potem zapadła noc. Ruszyłam zamyślona w kierunku jaskini. Gdy weszłam pierwsze na co padł mój wzrok było coś w rodzaju wyścielonego łoża. Bez wahania położyłam się na mięciutkim kocyku z najdelikatniejszej wełny, przysłanej od babci. Puszek ułożył mi się na grzbiecie i parę sekund później spał jak zabity. Ja też nie musiałam długo czekać ażeby nadszedł mój sen…
Wędrowałam leśną ścieżką wzdłuż ciemnej rzeki. Noc była taka piękna! Nagle z oddali rozległ się okropny krzyk a zaraz potem szyderczy śmiech. Przestraszyłam się okropnie i mimo trzęsących nóg ostrożnie udałam się szlakiem wyznaczonym przez nieludzkie dźwięki. Zajrzałam zza krzaków. Na wieeeelkiej polanie odbywała się prawdziwa rzeźnia! Tysiące a nawet setki tysięcy demonów wbijało swoje kły w moich przyjaciół. Wśród nich zobaczyłam Lianor. Krzyczała w niebo głosy. Jej śmierć była długa i bolesna. Chciałam skoczyć im wszystkim na ratunek lecz coś trzymało mnie za nogi. Krzyknęłam raz i drugi. Z ciemności coś wyskoczyło i…
Obudziłam się. Poczułam kropelki potu na „czole”. Delikatnie zsunęłam Puszka z grzbietu. Wymamrotał coś przez sen. Pocałowałam go i z bijącym sercem pocwałowałam szukać Lianor. Nigdzie jej nie było! Przełknęłam ślinę. Nagle o coś się potknęłam. Runęłam na ziemię lecz zaraz się podniosłam.
- Hej, co się stało? – spytała świeżo przebudzona klacz.
- Dzięki Bogu! ŻYJESZ! – uśmiechnęłam się i przytuliłam ją.
Odwzajemniła uśmiech i spytała lekko zdziwiona:
- A dlaczego miałabym nie żyć?
Westchnęłam.
- Dzieje się coś dziwnego… I nie wydaje mi się aby to był to tylko wybryk mojej wyobraźni… - szepnęłam cicho.
Lianor? Brakrakus wenus maximus :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz