środa, 10 sierpnia 2016

Od Lorgana C.D Mariny

-No nie wiem... - odpowiedziałem po chwili.
Boję się, że to będzie samobójstwo dla mnie, jeżeli ona pójdzie ze mną... Jej gadulstwo mogłoby mnie doprowadzić do szału. Jednak okoliczności nie były zwyczajne. Byłem w wyjątkowej sy­tuacji i nie miałem, także siły na dyskusje dokąd idę, po co i dlaczego. Nie chciałem ją tym samy narażać na niebezpieczeństwo, a coś mi się wydaje, że niekończenie będzie mi ona potrzebna.
-No proszę... - uśmiechnęła się.
Myślałem, że będzie o wiele łatwiej, przynajmniej ten jeden raz się przemóc, i w końcu propozycja Mariny, aby wyruszyła ze mną nie wydawała się, aż taka zła, gdyby nie kilka istotnych faktów.
W końcu zmuszony odpowiedzieć jej, powiedziałem:
-Dobra, możesz iść.
Klacz wykrzyknęła radośnie.
-Ale pod jednym warunkiem.
-Oczywiście, jak sobie życzysz panie. - zażartowała kłaniając się.
-Nie odpowiadam za ciebie, a to, że wpadniesz w jakieś tarapaty z własnej głupoty to tylko ciebie będzie dotyczyło. Pamiętaj też, że każde zbędne rozmowy nie będę tolerował i... Roztajemy się, gdy tylko dojdziemy do Revontulet, a wtedy ty bezpiecznie wracasz do stada.
Klacz przewróciła oczami.
-Dobra, dobra wszystko jasne... A w ogóle co to Revontulet?
-To nazwa morza do którego właśnie zmierzamy.
-Super, a kiedy tam dojdziemy?
-Za trzy dni.
Klacz westchnęła, po czym podbiegła do mnie z radosnym uśmiechem i rzekła...

(Marina? Mam już pomysł na naszą przygodę :D )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz