wtorek, 16 sierpnia 2016

Od Shantaram (do Joker'a)

Założyłam płaszcz ponieważ padał deszcz i... Miałam właśnie szpiegować kuzyna. Martwię sie o jedynego członka rodziny ciotki, pozostałego przy życiu a poza tym ponoć moją rodzinę zabito. W nocy. Tak więc... Nadal go kocham ale bardziej jak brata. Tak właśnie jak brata. Powoli wyruszyłemana drugi koniec lasu do jaskini Szamana. Czyli innymi słowy Halt'a. Nagle wpadłam na znaną mi postać. Te same brązowe skrzydła, lśniąca sierść i biała grzywa. Wzebrał we mnie smutek i złość. To był Joker. Na pewno.
-Kim jesteś? - spytał niepewnie.
Słyszałam o tym jak Wolf znalazł Venę... I to samo właśnie miało przydażyć sie mi? Shantaram? Zwykłej klaczy? Westchnęłam.
-Kimś kogo znasz lecz być może nienawidzisz... - odparłam tajemniczo przez łzy.
Ogier przechylił łeb.
- Shanti? Shanta to naprawdę ty? - niedowierzał.
Zdjęłam kaptur.
-Ja - zdławiłam łzy.
Głos uwiązł mi w gardle. Nie mogłam już nic wydusić. Joker powoli do mnie podszedł. Ujrzał smutek w moich oczach.
-Nie chciałem cie ranić... - jednak mu przerwałam.
-Ty nie chciałeś?! Przez ciebie zabiłam naszego jedynego syna! Jak ona sie nazywała?! Znudziłam ci sie co?! Wolałeś młodszą sztukę?! - wykrzyczałam i upadłam.
Nogi same sie podemną ugięły. Szlochałam. Moja biała grzywa powiewała na wietrze. Joker spojrzał na mnie i powoli mnie przytulił.
-Spokojnie - odparł.
-Jak mam być spokojna gdy dowiaduję sie że mój przyjaciel, partner mnie zdradza?! - nie miałam siły go uderzyć ale bardzo chciałam to zrobić.
Naprawdę bardzo.
Joker?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz