niedziela, 7 sierpnia 2016

Od Joker'a do Veny

W stadzie znałem tylko Shantaram. No i... . No i trochę, jak mu tam?, Liam'a? No chyba  tak, tylko tą dwójkę. Jak na stado liczące dużo więcej, to mało? maciupeńko? No tak to bardzo niewiele.
Postanowiłem więc poznać kogoś jeszcze. Nie wiedziałem czy Shanta komuś o mnie wspominała. Miałem nadzieję, że nie. Jednak tego dopiero miałem się dowiedzieć. Tak czy inaczej ruszyłem na łąkę, na której często, przynajmniej tak mi się zdaję, pasą się różne konie z tego stada. Gdy już doleciałem do celu, ciekawie rozglądnąłem się po terenie. Kilka koni, które tu były, już widziałem, ale tylko z daleka.
Zaintrygowała mnie klacz maści nieokreślonej. Po prostu łaciatej. Podszedłem, mając nadzieję, że okaże się, iże ta klacz jeszcze o mnie w negatywnej wersji słyszała.Gdy tylko się zbliżyłem, odwróciła się, spoglądając na mnie swoimi spokojnymi oczami.
- Cześć, jestem Vena - powiedziała ze stoickim spokojem.
Zatkało mnie.
-  "Czy ona przewiduje przyszłość? Tak jak mój zmarły przyjaciel?" - myślałem. - Hmm, jestem Joker - wybąkałem w końcu.
- Miło poznać, za pewne jesteś nowy, prawda? - spojrzała na mnie z ukosa.
Jej talent, to, że jest chyba wszystko wiedząca, zaczęło mnie przerażać.
- Tak, nowy, ja nowy, jestem nowy - wszystko mi się poplątało.
Uśmiechnęła się.
- Spokojnie. Nie gryzę.
Uspokoiłem się.
- Wiem. Przepraszam. Od pewnego niefortunnego wydarzenia mam problem z zawieraniem znajomości - zarumieniłem się.
- Od wypadku z Shanaram? - spytała.
- "Ja się jej boję" - pomyślałem. - Tak od wypadku z Shantą.
- Nie bój się mnie - powiedziała z naciskiem. - Po prostu czytam w myślach - uśmiechnęła się promiennie.
Nie wiem czemu - ulżyło mi. Po tej nagłej uldze powiedziałem :
- Aha. Przydatna moc.

Vena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz